Minął tydzień: O trenerze zadowolonym z porażek

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Kowalski
Piotr bednarczyk

Minął tydzień: O trenerze zadowolonym z porażek

Piotr bednarczyk

Generalnie ostatni czas nie należał do Polaków w grach zespołowych.

Polscy koszykarze odpadli z Euro w Finlandii już w fazie grupowej. Stać nas było jedynie na zwycięstwo z Islandią. Brak sukcesu naszych koszykarzy to nie pierwszyzna, ostatni „sukces”, jaki pamiętam, to było siódme miejsce na Euro w Hiszpanii w 1997 roku. Wtedy w drużynie grał śp. Adam Wójcik, a oprócz niego m. in. Maciej Zieliński, Andrzej Pluta, Dominik Tomczyk, Mariusz Bacik, Tomasz Jankowski, Rafał Bigus czy nasz Jarosław Darnikowski. Potem przez 10 lat na Euro nas brakowało, od 2007 roku występujemy w nim regularnie, ale zawsze wracamy na tarczy. Na igrzyskach ostatnio graliśmy w 1980 roku, o mistrzostwach świata lepiej nie wspominać (jeden występ, w 1967 roku). Ostatni medal światowej imprezy (brąz na Euro) zdobyliśmy dokładnie 50 lat temu! Cokolwiek by nie mówić, basket naszym sportem narodowym nie jest.

Ktoś mógłby powiedzieć - gdyby był Gortat, gdyby był Lampe, gdyby zdrowy był Slaughter, to może wyszlibyśmy z grupy w Finlandii. Ale to tylko gdybanie. Nasi rywale przeważnie też nie grali w najsilniejszych składach. Ale to my przegrywaliśmy. I to - przeważnie - w głupi sposób, w końcówkach meczów. Co nie przeszkodziło trenerowi Mike’owi Taylorowi twierdzić, że jest dumny ze swoich podopiecznych za walkę. I że zebrali doświadczenia (ciekawe - jakie. Jak przegrywać „wygrane” mecze?). Generalnie - jeśli zawodnicy są ok, to może z trenerem coś jest nie tak? Bo jeśli zespół notorycznie przegrywa końcówki spotkań, to chyba nie jest przypadek. I w tym kontekście trochę mnie martwi fakt, że z Taylorem przedłużono kontrakt jeszcze przed mistrzostwami w Finlandii. Coś mi się wydaje, że z tej mąki chleba nie będzie, ale może, po prostu, jestem czarnowidzem. Całą tę sytuację powinny rozstrzygnąć mądre trenerskie głowy, a nie dziennikarz - on ocenia głównie fakty (a te za Taylorem nie przemawiają).

Generalnie ostatni czas nie należał do Polaków w grach zespołowych. Siatkarze i koszykarze dali plamę w finałach Euro, piłkarze dostali baty w Kopenhadze z Danią 0:4. Ci ostatni zrehabilitowali się wprawdzie w poniedziałkowym meczu z Kazachstanem, ale w stylu dalekim od ideału. No cóż, najważniejsze, że wciąż wszystko jest w ich rękach, a poza tym zwycięzców się nie sądzi...

Piłkarze Elany Toruń stracili pierwsze punkty w tym sezonie. W piątej kolejce zremisowali w Środzie Wielkopolskiej z tamtejszą Polonią 1:1. Staram się wyciągnąć pozytywy i z tego faktu. Po pierwsze - wciąż są liderem III ligi i mają przewagę punktową nad resztą. Po drugie - przełamali kompleks Środy Wielkopolskiej, bo - jak dotąd - wracali z tamtego terenu regularnie bez żadnego punktu. I po trzecie - nikt im już nie będzie liczył serii zwycięstw, bicia rekordu klubowego itd., itp. Wprawdzie w klubie zapewniono mnie, że nikt na to nie patrzył, ale zawsze gdzieś w tyle głowy mogło to siedzieć. Dziś piłkarze i trenerzy mogą koncentrować się już tylko na kolejnych meczach.

Coraz bardziej irytujące staje się czekanie na decyzję Agencji Antydopingowej POLADA w sprawie Grigorija Łaguty. Czas ucieka, baraże o miejsce w ekstralidze już 1 i 8 października, a tu decyzji jak nie było, tak nie ma. Kibice słusznie zastanawiają się, dlaczego w przypadku dopingowych wpadek Patryka Dudka i Aleksandra Łoktajewa można było załatwić sprawę szybko i konkretnie, a z Łagutą sprawa się ślimaczy. Co ciekawe - wtedy nie było jeszcze agencji POLADA. Została ona otwarta z wielkim szumem i dumą, a teraz okazuje się, że jest bezradna wobec sztuczek żużlowca. Postawa Łaguty nieco mnie dziwi. Nie wiem, jakie ma „kwity”, ale wątpię, by ostatecznie wyłgał się od kary. Tego nie udało się zrobić samej Marii Szarapowej, u której też stwierdzono zażywanie meldonium. Pewnie skończy się tym, że poirytowani zagrywkami zawodnika przedstawiciele POLADA „dosolą” mu maksymalną karę czterech lat zawieszenia, co dla 33-letniego żużlowca oznaczać będzie prawdopodobnie koniec kariery. Ale co „nabruździ” Ekstralidze Żużlowej, to jego. Na zasadzie - po mnie choćby potop. I jest mi szczerze działaczy EŻ, tak dbających o jej prestiż, wygląd, markę, po prostu żal. Znajdzie się taki i... co mu zrobisz?

Piotr bednarczyk

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.