Minister E. Rafalska: Polski nie stać na to, żebyśmy demograficznie się kurczyli [ROZMOWA]
Z Elżbietą Rafalską, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, rozmawia Anna Mizera-Nowicka.
Kiedy będzie można mówić o pierwszych skutkach programu „500 plus”?
Już dziś je widać. Rodziny odczuły je, gdy dostały pierwsze wypłaty. Mamy już 9 mld zł wypłaconych polskim rodzinom, które dzięki temu wysłały dzieci na wakacje, kupiły im wyprawkę szkolną, lepiej je żywią, bardziej dbają o ich zdrowie oraz edukację.
Myślałam raczej o skutkach demograficznych. Kiedy je będzie można zmierzyć?
Musi minąć co najmniej dziewięć miesięcy działania programu, bo tyle trwa ciąża. Proszę nas nie popędzać, bo nie chcemy sobie przypisywać niezasłużonych sukcesów. Decyzje o dzietności to decyzje indywidualne każdej rodziny. Chcielibyśmy mieć w tym udział, ale jednocześnie podchodzimy do tego z dużą pokorą. Nie mam jednak wątpliwości, że prognozy GUS-u, które są zawarte w ocenie skutków regulacji tej ustawy, mówiące o tym, że w ciągu 10- 11 lat wzrośnie liczba urodzeń do 278 tys., się sprawdzą. Ponieważ Polacy po raz pierwszy mają możliwość odczucia we własnych kieszeniach, że państwo powiedziało im: „Chcemy pomagać rodzinom. Rodziny mają być beneficjentami wzrostu gospodarczego. Nie tylko drogi, mosty, infrastruktura, ale także inwestycja w kapitał, w dzieci”. Polski nie stać na to, żebyśmy demograficznie się kurczyli.
Czytaj: Minister Elżbieta Rafalska odwiedziła dziś Pomorze. Mówiła o 500 plus i asystencie rodziny [ZDJĘCIA]
Ostatnio ukazał się raport Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA, z którego wynika, że w ciągu kilku lat ponad 200 tys. osób może przejść na bezrobocie właśnie przez wypłaty „500 plus”. Nie przeraża Pani taki efekt uboczny tego programu?
Chciałabym zwrócić uwagę, że aby ocenić realnie wpływ programu „Rodzina 500 plus” na aktywność lub bierność na rynku pracy, trzeba przeprowadzić analizę bardzo uważnie i na pewno w dłuższej perspektywie czasowej. Przywołana przez panią analiza mówi dokładnie o 238 tys. kobiet, a przecież pracę mogą rzucić także mężczyźni. Mowa jest też o kilku latach. Ilu konkretnie - nie wiadomo. Ale jeśli ja wiem, że w ciągu dziesięciu lat urodzi się 278 tys. dzieci, to te 238 tys. mnie aż tak nie martwi. Oczywiście, może się zdarzyć, że kobieta, pobierając świadczenie „500 plus”, odmówi pracy niskopłatnej, np. takiej za 3 zł na godzinę, sezonowej, bo policzy, że w tym czasie jest w stanie ugotować obiad i zagwarantować opiekę dzieciom. Praca kobiety w domu jest nieopłacana, ale dla rodziny jest wysoce opłacalna. Poza tym dane, które mamy co miesiąc z urzędów pracy, nie potwierdzają tego, żeby w momencie uruchomienia „500 plus” kobiety zaczęły się zwalniać. Bezrobocie spada. Mamy bardzo dobrą sytuację na rynku. Aczkolwiek będziemy to monitorować.
A jak jest z finansowaniem „500 plus”? Nie tak dawno wicepremier Mateusz Morawiecki mówił, że państwo na „500 plus” wzięło kredyt wysokości 20 mld zł. Ostatnio Henryk Kowalczyk, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, przyznał w mediach, że na sfinansowanie programu brakuje nawet 5 mld zł.
Za budżet odpowiada min. Szałamacha, który nigdy nie kwestionował zasadności wydatkowania środków na program „Rodzina 500 plus”. Rząd zabezpieczył w tym roku i zabezpieczy w przyszłym roku 100 proc. finansowania. To obowiązki, które wynikają z realizacji ustawy. W przyszłym roku na ten cel chcemy przeznaczyć ponad 23 mld zł.
Kilka tygodni temu usłyszałam od jednej z Czytelniczek, że u niej w gminie póki co skończyły się środki na „500 plus”…
Samorządy muszą aktualizować swoje zapotrzebowanie środków na wypłatę świadczenia „500 plus”. Wojewoda dostaje te pieniądze od ministra finansów i przekazuje je gminie zgodnie z jej zapotrzebowaniem. Jeśli gmina złożyła wniosek z wystarczającym zapotrzebowaniem, wojewoda ma pieniądze na pokrycie tego zapotrzebowania. Jeśli jakaś gmina nie ma płynności w wypłatach „500 plus”, oznacza to, że za późno złożyła wniosek lub go nie zaktualizowała.
Na Pomorzu pojawiła się inicjatywa, by pomocą „500 plus” objąć także te rodziny, gdzie kobieta jest w ciąży. Mowa przede wszystkich o tych paniach, które wiedzą, że urodzą chore dzieci. Zebrano ponad 20 tys. podpisów poparcia dla tej inicjatywy. Czy to w ogóle jest możliwe?
Na razie realizujemy program według ustawy, która całkiem niedawno została przyjęta przez Sejm. Do kwietnia, kiedy minie rok działania tej ustawy, ocenimy jej funkcjonowanie. Będziemy analizować wszystkie wnioski. Ale ja podkreślam, że to jest ustawa o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci. Być może inny rodzaj wsparcia należałoby skierować do kobiet w ciąży.
To na koniec pytanie, które nie dotyczy już „500 plus”, a stawki minimalnej, która ma obowiązywać od stycznia. Czy to nie rozszerzy szarej strefy?
Myślę, że może ją najwyżej zmniejszyć. To już najwyższa pora, by zerwać z nieludzkimi płacami. Być może na Pomorzu, gdzie jest niskie bezrobocie, stawki są wyższe, ale znamy takie miejsca, gdzie normą było 5 zł za godzinę. A to robienie z pracy niewolnictwa. Uważamy, że stawka minimalna może zachęcić do zmiany umów czasowych na trwałe. Bo minimalne wynagrodzenie będzie wynosić 2 tys. zł. Pamiętajmy, że teraz mamy rynek pracownika. Dziś nie znajdziemy osób, które właśnie przy „500 plus” pójdą do pracy za 3 czy 5 zł. Trzeba pracownikowi więcej płacić. Polska nie może ciągle konkurować tylko niskimi wynagrodzeniami. To się musi zmienić. A pracodawcy naprawdę sobie poradzą.