Minister Ziobro chce losować sędziów orzekających w sprawach karnych
Nowe zasady doboru sędziów do spraw mają zapewniać bezstronność w orzekaniu. - To zupełnie zdezorganizuje pracę sędziów - mówią eksperci.
Szef resortu sprawiedliwości chce ująć w przepisach w nowelizowanej ustawie o sądach reguły dobierania sędziów do spraw karnych. To propozycja, która ma wejść w życie „przy okazji” odwracania reformy wymiaru sprawiedliwości przyjętej w ubiegłym roku.
- Grozi nam paraliż - mówi jeden z bydgoskich sędziów. - Nie wiem, czym podyktowane są zmiany, które zapowiada ministerstwo, ale wiem na pewno, że nie wpłyną pozytywnie na działanie sądów.
W myśl proponowanych przez resort kierowany przez ministra Zbigniewa Ziobrę nowych zasad dobierania sędziów do spraw karnych, w pierwszej kolejności wokanda byłaby przydzielana według listy sędziów. W przypadku jednak kiedy któryś z ujętych na tej liście sędziów nie mógłby poprowadzić danej sprawy, ma się odbyć losowanie.
- Obecnie sprawy przydzielane są według kolejności tak zwanej numerkowej - mówi sędzia z okręgu bydgoskiego. - Do każdego z sędziów przypisana jest jedna z cyfr, ostatnia w liczbie, pod którą sprawa została zarejestrowana. W przypadku spraw rozpoznawanych w składach trzyosobowych sędziowie niesprawozdawcy przydzielani są przez przewodniczącego wydziału, z uwzględnieniem potrzeby równomiernego obciążenia obowiązkami w postaci liczby wokand.
Sędzia, którego pytaliśmy, zaznacza, że obecnie stosowany system działał bez zarzutu. A planowane zmiany mogą tylko zdezorganizować pracę sądów. Dlaczego? - Przyjmijmy, że w wydziale odwoławczym sądu jest 10 sędziów - szacuje Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. - Wówczas gdy sędzia dostanie kolejno 72 sprawy, to statystycznie w każdej będzie miał inny skład, dopiero przy większej liczbie spraw któryś skład się powtórzy, bo wyczerpie się liczba możliwych kombinacji. Typowa wokanda odwoławcza dzisiaj to dziewięć spraw i trzech sędziów, każdy prowadzi po trzy sprawy. To zapewnia sprawną pracę. Ale sprawnej pracy Sejm zabronił. Musiałoby wpłynąć ponad 210 spraw dla każdego sędziego, aby były wśród nich trzy w tym samym składzie, a sędzia nie rozpoznaje tylu spraw nawet w ciągu roku. Po przemnożeniu przez 10 sędziów musi więc wpłynąć ponad 2100 spraw, żeby złożyć jedną normalną wokandę. Zajmie to dobrze ponad rok, a nie można aż tyle czekać, bo sprawa nie może przecież leżeć nieruszona przez 12 miesięcy - dodaje Strączyński.
- Losowania, o których mowa, zdezorganizują pracę wydziałów karnych odwoławczych - mówi szef Iustitii. - Jeżeli sędziowie będą musieli wchodzić i schodzić z sali co chwilę - bo nie wolno prowadzić kolejnych spraw w tym samym składzie - to nie będą mieli czasu przeczytać akt ani na przykład napisać uzasadnienia wyroku, bo co chwila będzie się im przerywało pracę.
Inny pytany sędzia, nie przebierając w słowach, odnosi się do zamierzeń. - Ludzie kierujący resortem sprawiedliwości najwyraźniej są przekonani, że sędzia to jest ktoś, kto tylko czyha, by móc wydać jakiś polityczny, niesprawiedliwy wyrok. To brak zaufania do sędziów. Smutne jest też to, że autorzy proponowanych zmian nie słuchają opinii sędziów, pracowników sądów.
- Mam nadzieję, że w sądach odwoławczych będzie się te nowe przepisy rygorystycznie stosowało. Niech ich autorzy zobaczą, że doprowadzili do zablokowania sądów - komentuje Strączyński.
Pracownicy sądów pytają również o to, w czyjej gestii będzie prowadzenie wspomnianych losowań sędziów, skoro minister zapowiedział już wcześniej likwidację funkcji przewodniczącego wydziału w sądach rejonowych.
- Pomysł likwidacji stanowisk przewodniczących dziwi, bo potrzeba koordynowania przez nich pracy wydziałów, choćby wyznaczania sal rozpraw, jest oczywista - zaznacza sędzia z Bydgoszczy. - Z argumentem likwidacji nadmiernej liczby sędziów funkcyjnych, w oderwaniu od powyższego, trudno polemizować.
Od 18 marca czekamy na odpowiedź na pytania o planowane zmiany z Ministerstwa Sprawiedliwości.