Mirosław Kalita - asystent Michniewicza w Argentynie, Meksyku i Arabii Saudyjskiej nigdy nie był. Na razie myśli o Holandii i Belgii
Piechniczek za wcześnie zaliczył Leo Messiego do leśnych dziadków - mówi MIROSŁAW KALITA, były piłkarz i trener m.in. Wisłoki Dębica, obecnie asystent Czesława Michniewicza, szkoleniowca reprezentacji Polski
Spóźnione, ale szczere gratulacje za awans na Mundial. Wygląda, że świetnie pan rozpracował Szwecję.
Dziękuję, ale to wszystko było pracą zbiorową, skutkiem wysiłku wielu osób w sztabie. No i efektem dobrej gry piłkarzy.
No to pomówmy o losowaniu grup na katarski Mundial. Zapytam najpierw, czy był pan kiedyś w Meksyku, Argentynie albo w Arabii Saudyjskiej?
Zjeździłem kawał Europy, ale tych krajów nie odwiedziłem. Byłem raz blisko wyjazdu na Bliski Wschód, do Izraela, gdy pracowałem przy reprezentacji młodzieżowej, ale trener Michniewicz zaprosił mnie do pracy z seniorami i okazja przepadła. Tak jak, na szczęście, przepadł nam ostatnio wyjazd do Rosji.
No to teraz szykują się panu interesujące wyjazdy. Który z trzech wyżej wymienionych krajów, rywali naszej reprezentacji, chciałby pan najbardziej zobaczyć?
Nie zastanawiałem się. Powiem tak, żaden ze mnie typ podróżnika, jestem raczej domatorem.
Przypomina mi się Jerzy Pilch. Powiedział kiedyś w swoim stylu; „skoro dożyłem czasów, gdy możemy podróżować wszędzie, to korzystam z tego prawa na całego i nie podróżuję nigdzie”.
(śmiech) Dobre. U mnie tak nie ma, musimy w swej pracy czasem ruszać w świat, ale jeśli chodzi o drużyny, które wylosowaliśmy, to przy rozpracowywaniu ich gry, oprócz oglądania transmisji z meczów, będziemy korzystać z pomocy naszych skautów. Nawiasem mówiąc, gdy jedzie się gdzieś w ważnych sprawach sportowych, to zwykle nie ma czasu na zwiedzanie. Lotnisko, hotel, mecz, analiza meczu, przygotowanie do następnego i tak w kółko.
Dobrze wylosowaliśmy?
Rywale są z różnych półek, ale terminarz mamy dobry. Na początek Meksyk.
Od dekad zawsze wychodzi z grupy.
Zgoda, ale są tam jakieś zawirowania z trenerem. Oczywiście mają wielu piłkarzy w solidnych klubach Europy, są dobrze wyszkoleni technicznie, zdyscyplinowani taktycznie, ale możemy z nimi powalczyć.
Argentyna. Strach się bać?
Wiadomo, że to jeden z kandydatów do medalu, nawet do mistrzostwa świata. Niektórzy pocieszają się tym, co Leo Messi gra w Paryżu, ale myślę, że trener Piechniczek za wcześnie zapisał go do leśnych dziadków.
O Arabii Saudyjskiej coś wiemy?
Na razie niewiele. Za wcześnie na prognozy. Przed nami mecze Ligi Narodów, dlatego ważniejsze są analizy gry Belgii czy Holandii. Mamy też kontuzje w kadrze, dlatego trzeba się przyjrzeć szerszej grupie piłkarzy, potencjalnym reprezentantom. Trener Michniewicz zaplanował też podróż do USA, aby obejrzeć Polaków grających w tamtejszej MLS, jak Karol Świderski czy Kamil Jóźwiak.
Mundial w Katarze odbędzie w listopadzie i grudniu. Taki termin wygląda na jakiś żart.
Wpływu na to nie mieliśmy. Dobre jest to, że dla europejskich drużyn klimat nie powinien być problemem. Po pierwsze, temperatura w tym okresie wynosi w Katarze zwykle około 20 stopni. Po drugie, stadiony mają klimatyzację. Oczywiście termin jest problemem dla wszystkich, bo żadna reprezentacja nie będzie miała wiele czasu na przygotowania, regenerację po wysiłku w trakcie sezonu. Przed trenerami przygotowania motorycznego stanie duże wyzwanie.
A sprawy etyczno-moralne? W Katarze łamie się prawa pracowników, prawa człowieka, stwierdzono zmuszanie do pracy bez wolnego dnia. Najemni pracownicy giną na budowach.
Ktoś zdecydował, aby przyznać temu państwu mundial, jesteśmy w FIFA i, co ja mogę więcej powiedzieć. Rosja też dostała mistrzostwa, a już przed napaścią na Ukrainę miała wiele za uszami.
A czy my w ogóle dotrwamy w spokoju do tego mundialu. Niektórzy eksperci wieszczą, że Rosjanie podpalą cały świat, zechcą i na nas napaść.
Będzie spokój. Putin musi to skończyć, zadowolić się Donbasem, Ługańskiem. Rosji brak środków, wojska, aby zająć Ukrainę, a ta jest zdeterminowana, aby walczyć o swoje. Pojawiają się głosy, także z rosyjskiej strony, że wojnę trzeba skończyć.
Miło, że pan tak mówi, ale ludzie się boją.
Rozumiem to, ale jesteśmy krajem natowskim, członkiem Unii Europejskiej i Putin nie odważy się na nas napaść.
Dzięki za słowa otuchy. Mieszkam w Rzeszowie, między jednostkami wojskowymi, a i do Jasionki niedaleko. Gdy raz rano zagrzmiało na niebie, odruchowo i jakoś tak niespokojnie spojrzałem za okno.
Powiem tak, jestem wierzący. Czytałem książkę księdza Czesława Klimuszki (franciszkanin, wizjoner, jasnowidz, parapsycholog, żył w latach 1905-80 - przyp. red.). Zapewniał, że Polska jest bezpieczna, że nasz kraj nie zginie. Wierzę, że tak będzie.
Na koniec zapytam, czy miał pan czas i możliwości, aby pomóc jakimś Ukraińcom?
Owszem, dałem dach nad głową czterem kobietom z dziećmi. Ale już wyjechały. Ludzi stamtąd sporo jest w każdym mieście, ale jednak szukają dużych miast. Wiem, że pani prezes klubu z Niecieczy oferowała miejsca dla Ukraińców, to samo mój kolega, szef klubu z Białki Tatrzańskiej, ale tłumu chętnych nie było. To oczywiście nie znaczy, że w małych miejscowościach należy lekceważyć temat. Pomoc dla każdego człowieka się liczy.