Misiewicz na monecie to jednak nie Krzywousty
Zbieracze numizmatów nie są zainteresowani tego typu emisjami, które są swoistymi hybrydami i nawet nie wiadomo, jak je nazywać - mówi o monecie poświęconej Bartłomiejowi Misiewiczowi kolekcjoner numizmatów Bohdan Kowalczyk, prezes Łódzkiego Klubu Kolekcjonerów.
Wiele emocji budzi ostatnio sprawa emisji przez MON medalu czy też monety poświęconej Bartłomiejowi Misiewiczowi, byłemu rzecznikowi Ministerstwa Obrony Narodowej. Czy kolekcjonerzy zabiegają o ten obiekt, który MON nazywa „pamiątkową monetą okolicznościową”?
Absolutnie nie. Zbieracze numizmatów nie są zainteresowani tego typu emisjami, które są swoistymi hybrydami i nawet nie wiadomo, jak je nazywać. Mnie jako kolekcjonera interesują jedyne oficjalne emisje. Tymczasem w tym przypadku nie jest to ani moneta, gdyż nie posiada nominału, ani oficjalnie wydany medal. Jest to więc obiekt, którego nie ma w obiegu oficjalnym i nie ma go na rynku kolekcjonerskim.
Jak więc nazwać to coś, które nie jest ani oficjalnym medalem, ani monetą, chociaż wygląda dość efektownie: na awersie mamy biało-czerwoną flagę, godła różnych rodzajów sił zbrojnych i napis „Bartłomiej Misiewicz”, a na rewersie widnieje orzeł i napis „Ministerstwo Obrony Narodowej”?
Jest to swoisty wybryk natury, dziwoląg. Pamiętajmy, że oficjalnie wydana moneta, która ma wartość na rynku kolekcjonerskim, musi spełniać pewne wymogi. Otóż autorem emisji jest Narodowy Bank Polski i fakt ten zostaje odnotowany w Dzienniku Urzędowym, w którym jest opisany awers i rewers monety, jej waga, nominał itp. Ponadto wykonawcą takiej emisji jest oczywiście Mennica Polska. W przypadku medalu czy monety pana Misiewicza nie zostały spełnione takie przesłanki, dlatego ten obiekt nie ma żadnej wartości.
Faktycznie, resort obrony wydał ten okolicznościowy i pamiątkowy obiekt, za pośrednictwem Mennicy Polskiej, na swoje potrzeby.
Tak. Na takiej samej zasadzie każdy z nas mógłby wydać podobną monetę. I też z udziałem Mennicy Polskiej, w której przecież można złożyć prywatne zamówienie na emisję monety z napisem: „Dla mojej ukochanej żony” z odpowiednio wysokim nominałem. I tego typu obiekt miałby wartość, ale jedynie dla męża i jego rodziny, ale nie dla kolekcjonerów.
Czy każda moneta bez nominału nie ma wartości wśród wytrawnych zbieraczy?
Oczywiście są wyjątki, jak na przykład pamiętna emisja w 1107 roku denara Bolesława Krzywoustego, który po walce z bratem Zbigniewem i przeciwnikami politycznymi objął władzę i chciał upamiętnić to ważne wydarzenie. Dlatego kazał wybić monetę przedstawiającą wizerunek Bolesława Krzywoustego z mieczem i na tronie. Moneta nie zawierała nominału, lecz jedynie napis denarius, co oznacza denara. I ta nazwa była wartością, która sprawiła, że ta unikatowa moneta jest dzisiaj poszukiwana na rynku kolekcjonerskim.