22 czerwca 1941. W Prusach Wschodnich, w rejonie Zamość - Rzeszów oraz w Rumunii skoncentrowano około 4 milionów żołnierzy wyposażonych w ponad 3 tys. 600 czołgów i prawie 3 tys. samolotów
W drugim roku wojny machina państwowa III Rzeszy pracowała pełną parą, by przystąpić do realizacji celu zapowiedzianego przez Hitlera już w „Mein Kampf”: „Zatrzymujemy odwieczny pochód Germanów na południe i zachód Europy i kierujemy nasz wzrok na kraj na wschodzie. Kończymy wreszcie z polityką kolonialną i handlową czasów przedwojennych i przechodzimy do przyszłościowej polityki w kwestii ziemi”. Na granicy ze Związkiem Sowieckim zgromadzono siły wojskowe, których świat nie widział. W Prusach Wschodnich, w rejonie Zamość - Rzeszów oraz we wschodniej Rumunii skoncentrowano ok. 4 milionów żołnierzy wyposażonych w ponad 3 tys. 600 czołgów i prawie 3 tys. samolotów. Wojska Niemiec i państw sprzymierzonych zderzyły się z ok. 2,5 milionami żołnierzy Armii Czerwonej rozlokowanymi w zachodniej części kraju i zaopatrzonymi w niemal 14 tys. czołgów.
Zwycięski pochód Wehrmachtu został zatrzymany na przedmieściach Leningradu, Moskwy i Stalingradu, a wkrótce po tym wojska sowieckie przystąpiły do kontrofensywy. Wojna niemiecko-sowiecka to jednak nie tylko historia walk między dwiema potęgami militarnymi, ale także opowieść o bitwie w sferze świadomości społecznej. Podczas gdy wyspecjalizowane instytucje III Rzeszy prowadziły ofensywę propagandową uzasadniającą agresję na ZSRS, tysiące sowieckich propagandystów budowało mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej - opowieści, która również dzisiaj rozpala wyobraźnię Rosjan.
Dlaczego mit?
Mity polityczne pojawiają się często w sytuacjach kryzysowych, np. takich jak konflikty zbrojne. Zwycięstwo nad Niemcami zostało okupione olbrzymimi ofiarami wśród żołnierzy i ludności Związku Sowieckiego.
Już od pierwszych dni wojny za Wehrmachtem postępowały oddziały Einsatzgruppen, które przeprowadzały czystki na masową skalę. W samym Babim Jarze zamordowano prawie 34 tys. Żydów.
Również Słowianie stali się celem polityki eksterminacji wynikającej z teorii rasowych. Dotyczyło to nie tylko milionów cywili, ale również jeńców sowieckich, spośród których tylko co trzeci przeżył wojnę. Według historyka wojskowości Grigorija Kriwoszejewa w egzekucjach, obozach jenieckich i koncentracyjnych śmierć poniosło nawet 3,4 miliona osób.
W czasie surowej zimy 1941-1942 miliony Rosjan zmarło w wyniku głodu. Do tej olbrzymiej liczby ofiar przyczyniły się także decyzje przywództwa sowieckiego, w tym wydane przez Stalina rozkazy nr 227: „Ani kroku w tył!”, czy nr 270, który zabraniał żołnierzom oddawania się w niewolę. Wiele obrazów okrucieństwa w czasie wojny znajdziemy w książce laureatki literackiej nagrody Nobla Swietłany Aleksijewicz.
Jedna z bohaterek tej przejmującej książki wspomina: „mężczyźni zakłuwają się nawzajem. Dobijają. Dołamują. Uderzają bagnetem w usta, w oko… W serce, w brzuch… I to… jak to opisać? Ja jestem słaba… Za słaba żeby opisać…”. W takich sytuacjach pojawia się „głód mitu”. Mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej miał nie tylko uzasadniać sens milionów ofiar i poświęcenia całego społeczeństwa, ale także mobilizować, jednocząc narody Związku Sowieckiego pod dowództwem „wielkiego chorążego komunizm” - jak nazywano Józefa Stalina - oraz legitymizować komunistyczną władzę.
Sakralizacja mitu
Podczas wojny wydrukowano i rozlepiono tysiące plakatów: „Matka Ojczyzna wzywa!”, „Co ty zrobiłeś dla frontu?”. Nośnikami mitu są jednak nie tylko słowa i obrazy, ale także nuty. Jedną z pieśni, która poniosła Rosjan do walki z zastępami Wehrmachtu była „Swiaszczennaja wojna”, do której muzykę skomponował Aleksandr Aleksandrow - kompozytor hymnu Związku Sowieckiego.
„Niechaj szlachetna złość zakipi, jak fala! Nadchodzi wojna ludowa, Święta wojna!” - mobilizowano śpiewem słuchaczy. Za pomocą różnorodnych narzędzi propagandyści przekonywali, że starcie niemiecko-sowieckie nie było zwykłym konfliktem, lecz świętą wojną, w której zmagały się siły dobra ze złem, światła i ciemności, ducha i materii, cywilizacji i barbarzyństwa.
Podkreślano bestialstwo Niemców, demonizując i dehumanizując ich wizerunki. Wielokrotnie opisywano ich jako śmiertelne zagrożenie dla całej cywilizacji. W popularnym filmie sowieckiej propagandy przedstawiono żołnierza Wehrmachtu pod postacią dzikiego zwierzęcia, które swoimi buciorami depcze kolejne kraje, siejąc strach i zniszczenie.
Kresem podboju okazała się ojczyzna światowego proletariatu. Film kończy się ujęciem chmury, z której po tym jak wleciały w nią samoloty sowieckie, wydobyły się promienie słońca.
Wielka Wojna Ojczyźniana była sakralizowana także przez prawosławną Cerkiew. Po okresie okrutnych prześladowań w pierwszych latach budowania komunizmu (w 1939 r. w całym państwie nie było więcej niż czterysta świątyń prawosławnych) została ona niespodziewanie sprzymierzeńcem władzy sowieckiej. Tuż po ataku Niemiec na ZSRS patriarcha Sergiusz wydal list pasterski, w którym wezwał do obrony ojczyzny i wiary. We wrześniu 1943 r. Stalin zaprosił na Kreml duchownych i zaproponował złagodzenie represji w zamian za poparcie polityczne. Doszło nawet do tego, że na początku 1945 r. nowy patriarcha Cerkwi Aleksy komplementował Stalina, który poprowadził naród do zwycięstwa w wielkiej wojnie.
Historia na użytek mitu, czy mit na użytek historii?
W mitach politycznych nie brakuje nawiązania do faktów historycznych traktowanych arbitralnie, by realizowały interesy rządzących: prawda miesza się z fikcją, a realna ocena sytuacji z myśleniem życzeniowym. Nie inaczej było w przypadku opowieści o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, w której nie odwoływano się do internacjonalizmu komunistycznego, ale treści nacjonalistycznych.
Wspomina się o wydarzeniu ze średniowiecza, kiedy wojska ruskie po ponad stu latach zrzuciły jarzmo Złotej Ordy. W wielu przekazach propagandowych pojawiało się nazwisko nie tylko Aleksandra Newskiego stojącego na czele wojsk nowogrodzkich walczących z Krzyżakami, ale również Kuźmy Minina i Dmitrija Pożarskiego, dowodzących powstaniem przeciwko Polakom na początku XVII w. oraz Aleksandra Suworowa, stratega i teoretyka wojskowości z XVIII w. Wszystko po to, żeby uświadomić odbiorcom mitu, że mamy do czynienia z kolejnym ogniwem w łańcuchu powtarzających się historii. Człowiek radziecki musiał - tak jak jego przodkowie - stanąć na wysokości zadania i bronić ojczyzny w krwawym boju. Sowieccy propagandyści zapewniali, że ta śmiertelna walka kolejny raz zakończy się zwycięstwem. Jak w przytoczonej już pieśni: „damy odpór dusicielom wszystkich płomiennych idei, gwałcicielom, grabieżcom, dręczycielom ludzi!”.
Dzień Zwycięstwa
Od wieków do podtrzymywania mitów służą rytuały oraz pamiątki kultury materialnej. Nie inaczej jest w przypadku konstruowanego przez Rosjan mitu.
Każdorazowo, w rocznicę zakończenia drugiej wojny światowej odbywa się pod murami Kremla wielka defilada wojskowa, kiedy przypomina się zwycięstwo Armii Czerwonej nad niemieckim najeźdźcą.
Jest to od dziesięcioleci jedno z najważniejszych świąt państwowych. Podczas pierwszej parady po tym jak marszałek Gieorgij Żukow pojawił się na białym koniu, sztandary oddziałów III Rzeszy zostały manifestacyjne rzucone pod nogi Stalina.
W okresie panowania komunizmu w Europie Wschodniej goszczono przywódców „bratnich narodów”, a po rozpadzie ZSRS - zapraszano nie tylko przywódców państw wchodzących ongiś w skład Związku Sowieckiego, ale także liderów państw zachodnich, w tym także Niemiec, Austrii, Węgier i Rumunii. Dzięki tej wielkiej paradzie Rosjanie mogą poczuć dumę z osiągnięć swojego kraju i utrwalać się w przekonaniu, że są obywatelami wielkiego i potężnego państwa, które liczy się na arenie międzynarodowej.
Podczas tegorocznej parady prezydent Władimir Putin podkreślił, że Związek Sowiecki „obronił ojczyznę i wyzwolił kraje Europy od brunatnej zarazy”, dodając, iż Rosja „konsekwentnie broni prawa międzynarodowego”. Do starego mitu dodawane są nowe treści. Budowa opowieści trwa.