Młody rajdowiec z Sulechowa chce podbić świat
Nie ma rzeczy niemożliwych, są tylko te trudne do zrobienia - to życiowa dewiza Mateusza Budziło, 18-latka, który życie poświęcił swojej pasji.
Wszystko zaczęło się jakieś 10 lat temu, kiedy Mateusz był ośmiolatkiem. Do Polski przyszła moda na quady. - To był czas, kiedy na komunię, zamiast zegarków dostawało się quady. I dzięki temu miałem okazję gdzieś się tym pojazdem przejechać - wspomina chłopak i dodaje, że tak narodziła się jego wielka pasja.
Będzie czerwony pasek na świadectwie, będzie nowy quad.
Swojego pierwszego quada Mateusz znalazł na giełdzie w Zielonej Górze, była okazja, więc kupił. - Jakoś udało mi się wyprosić rodziców. Jeździłem nim może przez rok, najpierw po podwórku, gdzie był kawałek prostej. Quad był tak marnej jakości, że już po jeździe na podwórku się psuł. Poza tym był tak krzywy, że zamiast dwóch śladów, zostawiał cztery - śmieje się.
Na początku czwartej klasy szkoły podstawowej Mateusz zawarł więc z rodzicami umowę. Będzie czerwony pasek na świadectwie, będzie nowy quad. - Wiedziałem już wcześniej, że pasek będzie, więc nie czekając na rozdanie świadectw, zgłosiłem się na pierwsze zawody, na które pojechałem dosłownie w białej koszuli, zaraz po zakończeniu roku - opowiada młody rajdowiec. Większego sukcesu wtedy nie odniósł, ale przekonał się, że z rajdami chce związać swoją przyszłość.
- Wtedy jeszcze ludzie śmiali się ze mnie, że nogami ledwie do podnóżków sięgam, bo sprzęt był duży, ważył około 300 kg. A ja? Ile mogłem ważyć w czwartej klasie? - mówi.
Jak sam podkreśla, nie jest to sport dla każdego, bo wymaga bardzo wielu poświęceń. A Mateusz poświęca realizacji swojej pasji 100 proc. wolnego czasu. Dzięki ogromnemu wsparciu ze strony rodziców i szkoły, jest mu łatwiej. - W jednej ławce siedzę z żużlowcem Aleksem Zgardzińskim, ale jakoś o żużlu nigdy poważnie nie myślałem. Ile można jeździć w kółko - śmieje się Mateusz. Chłopak równolegle ze szkołą prowadzi też swój własny serwis quadowy, bo poza rajdami, pasjonuje się również mechaniką. Od zeszłego roku z quada przerzucił się na UTV, czyli bardziej zabudowany pojazd. - Jest to użytkowy pojazd terenowy, wzorowany na... traktorze - tłumaczy Mateusz i dodaje, że w przyszłym roku startuje właśnie w rajdach UTV, jako samodzielny kierowca.
Jakoś o żużlu nigdy poważnie nie myślałem. Ile można jeździć w kółko?
Do tej pory jego największym osiągnięciem jest zdobycie tytułu wicemistrza Pucharu Polski. W przyszłych latach planuje jednak piąć się wyżej i wygrać puchar Europy. A potem? - Moim wielkim marzeniem jest oczywiście Dakar, choć zanim to się spełni, czeka mnie jeszcze mnóstwo pracy - mówi.
Mimo że świat wielkich rajdowców nie jest mu obcy, jeździ bowiem po tych samych trasach co Adam Małysz, Krzysztof Hołowczyc czy Martin Stankiewicz, wciąż zna swoje miejsce w szeregu. - Na razie skupiam się na rajdach Polski, również ze względu na budżet, który jest dramatyczny. Koszty rajdów europejskich są astronomiczne, jeden kosztuje tyle, co cały sezon w Polsce... - mówi i podkreśla ogromne znaczenie sponsorów. Do tej pory opiekę nad Mateuszem objęła firma MB Pneumatyka z Sulechowa. Chłopak liczy jednak na to, że pojawią się i inni ludzie, którzy zechcą wspomóc jego wielką pasję.