Młodzi odpowiadają papieżowi: Możemy zmieniać świat! [ZDJĘCIA, WIDEO]
Światowe Dni Młodzieży. Papież przywitał się z młodymi z całego świata w swoim stylu - wjechał papamobile w sam środek tłumu, który czekał na niego na Błoniach. Symbolicznie pokazał to, co widać od środy na każdym kroku jego pielgrzymki - że chce być blisko ludzi.
Nawet deszcz, który znowu rozpadał się nad Błoniami, zniknął tuż przed wystąpieniem Franciszka i powrócił krótko po jego zakończeniu. Czy trzeba lepszego potwierdzenia, że siła wyższa rzeczywiście czuwa nad papieżem podczas krakowskich Dni Młodzieży?
WIDEO: Papież Franciszek spotkał się z wiernymi na krakowskich Błoniach. Organizatorzy: Uczestniczyło 600 tysięcy osób
Źródło: TVN24/x-news
Nie to było jednak wczoraj najważniejsze, bo setki tysięcy pielgrzymów z Polski i świata już przyzwyczaiły się do mało komfortowych warunków atmosferycznych. Zresztą z Franciszkiem wszystko wydaje się prostsze. Wczoraj papież pokazał twarz, którą wprawdzie dobrze znamy - otwartą na młodych, pragnącą nawiązać bezpośredni kontakt - ale nie byłby sobą, gdyby nie wprowadził do napisanego wcześniej wystąpienia odrobiny spontaniczności.
Autor: Piotr Drabik
Dotychczas krakowianie i Polacy znali to z opowiadań albo mogli zobaczyć w telewizji. Wczoraj przekonaliśmy się na żywo - jaką Franciszek ma łatwość nawiązywania kontaktu, nie tylko z młodymi. Najpierw kilka razy zapytał spontanicznie pielgrzymów, czy „możemy wspólnie zmieniać świat”, czekając cierpliwie na głośną i zadowalającą go odpowiedź, potem zachęcał, żeby mieć otwarte serca i znowu pytał młodych, czy są przygotowani na to, aby marzyć. Wreszcie poprosił, by „cały świat usłyszał, co chcemy mu powiedzieć i co jest dzisiaj ważne”. - Powtórzcie: Misericordia! Miłosierdzie! - wołał papież z ołtarza na Błoniach.
A pielgrzymi ochoczo powtarzali.
Ale to wcale nie był koniec. - Drodzy przyjaciele, pytam was: czy chcecie dla waszego życia tego wyobcowującego „oszołomienia”, czy też chcecie poczuć moc, która sprawia, że czujecie się żywi, pełni? - mówił Franciszek, a gdy odpowiedzi nie były wystarczająco głośne, nie wahał się zachęcać: - Nie słyszę was! Chrystus jest blisko, żeby nam pomóc, gdy upadamy. Zrozumieliście?
Widać było, że mimo bardzo napiętego programu - między Częstochową a dzisiejszym wyjazdem do Auschwitz - spotkania z setkami tysięcy młodych z całego świata dodają zmęczonemu Franciszkowi sił.
Zresztą, już jego pierwsze słowa - po tym, gdy dotarł na Błonia tramwajem z Franciszkańskiej - nie pozostawiły co tego żadnych wątpliwości. - Wreszcie się spotykamy! Dziękuję za to gorące powitanie! - mówił Ojciec Świętyi nawiązywał do polskiego papieża, dzięki któremu młodzi z całego świata przyjechali w tym roku do Krakowa. - W ojczystej ziemi św. Jana Pawła II chciałbym mu szczególnie podziękować.
Centralną postacią jego wystąpienia powitalnego był jednak Chrystus i słowa będące mottem tegorocznych Dni: - „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” . Błogosławieni są ci, którzy potrafią przebaczać, którzy potrafią mieć współczujące serce, którzy potrafią dać innym to, co w nich najlepsze - przypomniał Franciszek, ale poszedł jeszcze dalej, odnosząc się bezpośrednio do młodych i wyzwań, które czekają ich w dzisiejszym świecie. - Znając żarliwość, z jaką podejmujecie misję, śmiem powiedzieć: miłosierdzie ma zawsze młode oblicze. Serce miłosierne potrafi dzielić swój chleb z głodnym, serce miłosierne otwiera się, aby przyjmować uchodźców oraz imigrantów. Powiedzieć wraz z wami „miłosierdzie”, to powiedzieć: szansa, przyszłość, zaangażowanie, zaufanie, otwartość, gościnność, współczucie, marzenia.
Najbardziej znamienna w wystąpieniu Franciszka wydawała się jednak troska o młode pokolenie. Jak mówił, napełnia go bólem, gdy spotyka ludzi młodych, którzy zdają się być przedwczesnymi „emerytami”: - Martwi mnie, gdy widzę ludzi młodych, którzy „rzucili ręcznik” przed rozpoczęciem walki, kiedy ludzie młodzi porzucają swoje życie w poszukiwaniu „oszołomienia” czy też owego wrażenia, że żyją, wchodząc na mroczne drogi, które w końcu zmuszają do zapłaty.
Dlatego przestrzegał przed traceniem pięknych lat swojego życia na uganianiu się za „sprzedawcami fałszywych iluzji, którzy okradają z tego, co w was najlepsze” - mówił do młodzieży i od razu dodawał: - Jest jedna odpowiedź, by być spełnionymi, aby mieć odnowione siły: nie jest to rzecz, nie jest to jakiś przedmiot, ale żywa osoba - która nazywa się Jezus Chrystus.
WIDEO: Papież do małżonków: Słowa "pozwól", "przebacz", "dziękuję" pomogą przetrwać trudności
Źródło: TVN24/x-news
- Młodzi usłyszeli dokładnie to, czego potrzebują. Chcą, by stawiać przed nimi wyzwanie zmiany świata i zachęcać do czynienia rzeczy wielkich. Z Bożym miłosierdziem mogą temu zadaniu sprostać - mówił nam ks. John Waiss ze Stanów Zjednoczonych. Rosalinah Francis z Malezji była bardzo wzruszona. - Przy Franciszku, między tymi ludźmi, czuję się kochana przez Boga. W moim kraju pracuję z młodzieżą i dlatego słowa papieża o podejmowaniu wyzwań do mnie trafiają. Będę chciała to przesłanie przekazać moim podopiecznym - mówiła Rosalinah.
Zanim papież przywitał się z młodzieżą, czekała na niego niespodzianka. Nie tylko dostał plecak pielgrzyma, aby mógł jeszcze mocniej poczuć się częścią tej wielkiej społeczności, która zawładnęła Krakowem, ale wysłuchał po raz pierwszy specjalnej piosenki skomponowanej na ŚDM - Tango Francisco. To jednoznaczne odniesienie do kraju jego pochodzenia, Argentyny, gdzie tango jest tańcem narodowym, a Jorge Mario Bergoglio radził sobie z nim w młodości całkiem dobrze.
Najbardziej kolorowo zrobiło się jednak wówczas, gdy na scenę przed ołtarzem zaczęli wychodzić przedstawiciele wszystkich krajów biorących udział w krakowskich Światowych Dniach Młodzieży. 187 flag z najbardziej odległych kontynentów. Takiej różnorodności jeszcze pod Wawelem nie było. - Jestem pod wrażeniem przyjęcia, jakie tutaj mamy - mówił nam Augustin, wolontariusz z Senegalu.
Wieczorem, w oknie na Franciszkańskiej, papież zwrócił się z jeszcze jednym przesłaniem. Tym razem do młodych małżonków: - Nigdy nie kończcie dnia bez pogodzenia się i przebaczenia. Taka „zimna wojna” jest następnego dnia naprawdę groźna. Wystarczy prosty gest. Jeśli jest miłość, to tym prostym gestem można wszystko rozwiązać.
remigiusz.poltorak@dziennik.krakow.pl