Moda made in Poznań znów ma szansę?
Poznańskie Targi Mody to wciąż ważne wydarzenie dla producentów i projektantów. Tak było i przed laty. Z tą różnicą, że dziś pokazywane stroje z wybiegów mogą trafić wprost do sklepów.
Poznańskie Targi Mody zgromadziły ponad 600 wystawców z 30 krajów. Mogliśmy oglądać ubrania, buty i akcesoria znanych i mniej znanych projektantów, ofertę sieciowych sklepów, producentów odzieży. To co we wtorek i w środę oglądaliśmy na wybiegu wkrótce zobaczymy w sklepach. Ale nie zawsze tak było.
U zarania Poznańskich Targów Mody ekspozycja miała charakter niemal... muzealny. Polki i Polacy wzdychali do projektów Jerzego Antkowiaka, Bernarda Forda Hanaoki, Grażyny Hase czy Barbary Hoff uszyte przez Modę Polską, Telimenę, Corę, nieistniejącą już dziś poznańską Modenę i retorycznie pytali: dlaczego takich ubrań nie może być w sklepach?
O ile w czasie targów Dom i Odzież, które odbyły się na wciąż odbudowywanych terenach targowych we wrześniu 1946 roku sprawa była jeszcze zrozumiała, o tyle w czasach małej stabilizacji (w latach 60. ubiegłego wieku) czy w erze gierkowskiej walki o powszechny dobrobyt i później zrozumienia w społeczeństwie próżno było szukać.
Oni nas ubierali! Grabolka, Hase, Antkowiak
- Mistrz kokard wiązanych na różne sposoby oraz szali i szalików - mówi Anna Pawłowska, poznańska projektantka, która z Jerzym Antkowiakiem współtworzyła kilka kolekcji.
- Gwiazdor, cynik, ale przy tym bardzo wesoły i dobry człowiek. Młodzi projektanci zabiegali o jego względy, a on oceniał, ale tak, by nikogo nie urazić. Był więc bardzo złym jurorem, bo nie umiał oceniać i we wszystkim doszukiwał się czegoś pozytywnego
- opowiada i wspomina, że jednym z ulubionych miejsc w Poznaniu był dworzec.
- Przyglądał się ludziom. Ten dworzec to było świetne miejsce do obserwacji ulicznej mody. A gdy dziennikarze na pokazach dopytywali się, co jest modne w tym sezonie, to on odpowiadał zawsze: nie patrzcie na wybieg, spójrzcie na widownię!
Jerzy Antkowiak, pochodzący z Wolsztyna absolwent malarstwa, trafił do Mody Polskiej, gdzie królowała Jadwiga Grabowska.
- Yvesa Saint Laurenta nienawidziła, cała ta nowa moda, te kobitki za facetów przebrane, to było dla niej nie do przyjęcia. Tak naprawdę moda u Grabolki zakończyła się na Coco Chanel - wspominał Jerzy Antkowiak.
„Polska madame Chanel” ceniła nieskazitelne garsonki, sznury pereł i obowiązkowe nakrycie głowy: u modelek kapelusze, u niej samej - jedwabny turban.
Dla ówczesnej władzy „caryca mody polskiej” była groźna, bo bezkompromisowa. Dlatego trzeba było szybko ją zdetronizować. Tak też się stało i w 1968 roku wysłano Grabowską na emeryturę, a stery po niej - wraz z piątką innych projektantów - przejął właśnie Jerzy Antkowiak.
Prawdziwym guru mody ulicznej była Barbara Hoff.
- Chciałam nie tylko podpowiadać Polsce co ma na siebie wkładać, ale i sama ją ubierać. Z tej idei narodził się Hoffland
- mówiła Barbara Hoff. Projektantka, jeszcze jako studentka miała w tygodniku „Przekrój” rubrykę o modzie. Tam publikowała felietony i projekty.
Przez lata Poznań gościł światowych kreatorów, miał swoje marki. Co się dziś zmieniło? Dowiesz się w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień