Model darwinistyczny. Lockdown nasz powszedni
Była, bodajże w maju ubiegłego roku, taka bardzo przebojowa konferencja prasowa premiera Mateusza Morawieckiego i ówczesnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Pytani o szwedzką strategię walki z pandemią koronawirusa ochoczo ją recenzowali, nie unikając przy tym ostrych sądów i górnolotnych metafor. Było krytycznie: o modelu darwinistycznym, selekcji pacjentów, pojawiły się nawet odwołania do Solidarności, w roli szach-mat argumentu, że w kraju, w którym powstała, „staramy się ratować każde życie”. Innymi słowy padły pod adresem Szwedów takie zarzuty, że gdyby ktoś podobne sformułował pod adresem Polski, to w najwyższy stan gotowości zostałyby postawione służby dyplomatyczne i Reduta Dobrego Imienia.
Oczywiście nikt nie chciał wtedy świadomie obrażać Szwedów, ot, to jedynie jak zwykle nasi politycy posunęli się zbyt daleko w krasomówczym zapale, by przekonać rodaków do słuszności taktyki lockdownów. Potem, wiecie, gdyby premier Szwecji pytał o co kaman, to by mu się powiedziało, że źle przetłumaczyli, taki chochlik drukarski.
No ale rok pandemii minął, a wskaźniki zakażeń na milion mieszkańców mamy już identyczne jak Szwedzi, a w covidowych zgonach ich wyprzedziliśmy. I będzie tylko gorzej. Oni swoje osiągnęli bez zamykania gospodarki, szkół i restauracji, bez maseczek na ulicach i innych dokuczliwych restrykcji, bez zarżnięcia służby zdrowia. My doszliśmy po dwunastu miesiącach do takich samych covidowych wyników zamykając w pewnym momencie nawet lasy, wygaszając na miesiące całe gałęzie biznesu, zarzynając służbę zdrowia i uznając lockdown za lekarstwo na wszystko. Oni społeczne i edukacyjne koszty ponieśli znacznie mniejsze, nam będą się one odbijać czkawką przez lata. Do tego dochodzi najważniejsza kwestia: w 2020 roku oni wyszli z tego z niską liczbą nadmiarowych zgonów, a my z rekordową w całej Europie.
Hmm, to który model tak naprawdę jest modelem darwinistycznym?
Bo łatwo go na przykład odnaleźć w wypowiedzi wicemarszałka Senatu Marka Pęka o „poświęcaniu dóbr w sytuacjach ekstremalnych”, gdy tłumaczył konieczność przerzucania onkologów do szpitali covidowych. Co jest, umówmy się, decyzją złą, absurdalną i szkodliwą. Podobnie jak odwoływanie przez NFZ planowanych zabiegów.
Nie chodzi o to, by przekonywać, że szwedzka strategia jest najlepsza – niekoniecznie, inne kraje skandynawskie z pandemią radzą sobie lepiej, przynajmniej w liczbach. Zresztą ze względu na różnice, społeczne zwłaszcza (zaufanie do instytucji publicznych, itd.), była być może nie do przeprowadzenia u nas. Najwyższy czas jednak przyznać, że polska strategia jest jedną z najgorszych. Miotanie się od ściany do ściany, decyzyjny chaos, paraliż służby zdrowia, totalne zmęczenie społeczeństwa, przy jednoczesnym ostentacyjnym olewaniu obostrzeń i reżimu sanitarnego (będących w dużej mierze bezpośrednim skutkiem niespójnych działań rządu) – to obraz trzeciej fali koronawirusa, na którą znamy tylko jeden sposób. Lockdown. Bo wciąż i wciąż doprowadzamy do sytuacji, w której innego wyjścia już nie ma. A przynajmniej żadnego innego nie znalazł przez ostatnie dwanaście miesięcy polski rząd.