Moim zdaniem. Medycyna - ta godna i niegodna pochwały
Sprawy chorób i ich leczenia zaprzątały nasze umysły od zawsze. Już Kochanowski pisał, że „nic nad zdrowie”. Jednak przedłużająca się pandemia spowodowała, że o sprawach zdrowia myślimy i mówimy częściej, przy okazji wydając różne sądy na temat służby zdrowia. Ja akurat mam powody mówić jak najlepiej, bo na początku tego roku trafiłem do Oddziału Gastrologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie i na temat tego, jak tam byłem leczony, mógłbym mówić długo i w samych superlatywach.
Jednak nie wszyscy, nie zawsze i nie wszędzie mają dobre zdanie o szpitalach i personelu medycznym. Dotyczy to nie tylko Polaków zawsze skłonnych do narzekań - ale okazuje się, że o swojej służbie zdrowia niezwykle krytycznie potrafią wypowiadać się Amerykanie. Ostatnio trafiła do mnie książka Davida Oshinsky’ego zatytułowana Bellevue. Tytuł ten nie był dla mnie zrozumiały, więc poszukałem w internecie, skąd dowiedziałem się, że jest to nazwa szpitala w Nowym Jorku. Szpitala wielce zasłużonego dla rozwoju medycyny!
Wielkie było więc moje zdziwienie, gdy przeczytałem rozwinięcie tytułu wspomnianej książki: „Trzy stulecia medycyny i chaosu w najbardziej znanym szpitalu Nowego Jorku”.
Zacząłem czytać i okazało się, że treść jest wręcz sensacyjna! Autor na początku opisuje obecny stan szpitala, który ma dziś bardzo wysoką renomę i ogromne osiągnięcia. Ale w książce opisana jest droga, jaką przebył - od nędznego przytułku dla bezdomnych, wzniesionego w 1736 roku za cenę 190 litrów rumu (bo tak płacono budowniczym), do tego współczesnego przybytku medycznej sławy i akademickiej chwały, który wcześniej sportretował. Sypie przy tym nazwiskami lekarzy i sławnych pacjentów, przytacza różne anegdoty i opisuje epidemie, jakie lecznica przeżyła. Nie stroni przy tym także od przytaczania zdarzeń haniebnych, które także bywały, czyli kreśli historię szpitala w całej jej wielkości i nikczemności.
Różnych ciekawostek w książce jest pełno. Na przykład ciekawe incydenty wiązały się w XVIII wieku z dążeniem studentów medycyny i lekarzy z Bellevue do zdobycia wiedzy anatomicznej przez sekcje zwłok. Tłum chciał ich zlinczować, a życie uratowała im dopiero interwencja wojska!
Leczenie dziś kosztuje coraz więcej. Doświadczamy tego na każdym kroku. Warto więc przeczytać, jak to się zaczynało. Bellevue świadczył w XVIII i na początku XIX wszystkie usługi medyczne nieodpłatnie. Utrzymywany był przez władze Nowego Jorku, a lekarze pracowali za darmo. Pomnikową postacią był David Hosack, który mogąc zarabiać krocie na leczeniu bogatych - całe życie poświęcił na bezpłatne leczenie biedaków.
Dla mnie ciekawy był opis drogi życiowej Alexandra Andersona, wcale nie chciał być lekarzem, tylko rysownikiem ilustrującym książki dla dzieci, ale pod naciskiem rodziny ukończył studia medyczne i w 1795 roku zaczął pracę w Bellevue podczas wielkiej epidemii żółtej febry.
Ale były i inne przykłady. Warto przeczytać historię Lauretty Bender, dyrektorki oddziału psychiatrycznego Bellevue, która dosłownie torturowała swoich pacjentów, stosując na przykład elektrowstrząsy u dzieci z objawami autyzmu i schizofrenii. Nadużywała też lobotomii - chirurgii mózgu, która w sposób nieodwracalny niszczy psychikę człowieka. Cieszyła się ogromną sławą, była uważana za najlepszego psychiatrę-kobietę drugiej połowy XX wieku, aż jej metody zostały ujawnione w atmosferze wielkiego skandalu. Uważa się, że wiadomości na temat nikczemnych praktyk Lauretty Bender były inspiracją dla Kena Keseya przy pisaniu książki „Lot nad kukułczym gniazdem”, świetnie sfilmowanej w 1975 roku przez Milosa Formana. Siostra Ratched z tej książki filmu to literacko przetworzona postać Lauretty Bender!