Zawsze razi mnie nadmierne nadmuchiwanie balonika. Nagle wszyscy oszaleli na punkcie Angelique Koerber.
To bardzo fajnie, że zwyciężczyni Australian Open ma polskie korzenie. Super, że bardzo fajnie mówi w naszym języku, a babcia i dziadek czekają na nią w podpoznańskim Puszczykowie z pierogami i rosołem. Tyle, że zawodniczka reprezentuje Niemcy, jak sama przyznała w jednym z wywiadów czuje się związana z tym krajem i dlatego startuje w jego barwach. Stąd robienie gigantycznej zadymy w mediach, bramy powitalne okrzyki radości dziwią mnie niezmiernie.
I tradycyjnie pojawiające się pytanie: czemu ona nie reprezentuje Polski? Mimo, że przecież sama powiedziała, że wybrała Niemcy, o co nie można mieć do niej żadnej pretensji. Przy okazji wielkiego sukcesu Koerber pomyślałem sobie, że zawodnicy o polskich korzeniach, którzy osiągnęli wysoki poziom, jak choćby wcześniej Klose i Podolski, kiedy stają przed dylematem jaki kraj reprezentować, zawsze wybierają naszych zachodnich sąsiadów. Ci słabsi, tak jak kilku piłkarzy, którzy nie mieliby szans w reprezentacji Niemiec, kierują swój wzrok ku Polsce. Doczekamy się kiedyś ruchu w drugą stronę?
Dzisiejsi władcy Polski mogą odetchnąć. Ostatni bastion niemczyzny w naszym sporcie przestał istnieć. Trener piłkarzy ręcznych Michael Biegler po klęsce z Chorwacją podał się do dymisji.
Pewnie niektórzy się skręcali ze złości kiedy brał przerwę podczas meczu i ryczał na naszych chłopców po niemiecku. Świetny był gość, który niemal równocześnie z trenerem tłumaczył na polski, tak szybko jakby wiedział co Biegler chce powiedzieć. Przy okazji tej dymisji wyszła nasza wspaniała natura. Przed mistrzostwami czytałem opinie, że Biegler świetnie rozumie się z zespołem, to że nie mówi po polsku nie ma znaczenia. Ma facet wizję i pomysł. Po meczu z Chorwacją dowiedziałem się, że w sumie to nigdy nie miał nic do powiedzenia drużynie. Zawodnicy sami podejmowali decyzję co mają grać i kiedy zmieniać ustawienie. On tylko krzyczał żeby aktywnie w obronie i skutecznie w ataku co nie jest raczej odkrywcze i gdyby tam postawić teściową, która widziała choćby jeden mecz, to powiedziałaby to samo. Zresztą nie nauczył się po polsku...
Bo my tak mamy. Jednego dnia chwalimy i nosimy na rękach, drugiego wymierzamy kopy.
Trener pokazał klasę. Nie jęczał, jak wielu w jego sytuacji, że zespół nie zrealizował jego zaleceń, że miał kontuzje czołowych graczy. Wziął to na klatę i powiedział: Jestem winny! Niewielu tak potrafi. Niemiec, ale porządny...
Najbardziej rozśmieszył mnie pewien kibic chorwacki, który zachwalał organizację mistrzostw i mówił, że kocha Polskę. Też kochałbym Chorwację gdybyśmy w Zagrzebiu albo w Splicie wbili ich reprezentację w parkiet. Ale rzeczywiście fajnie wyglądały pełne hale. Szkoda, że w decydujących meczach już bez nas.
Piłkarze naszej ekstraklasy już niedługo wyjdą na boiska. To już za osiem dni. Tymczasem Robert Lewandowski ciągle strzela w Bundeslidze. I dobrze. Niech trafia dalej. Aż do Euro i jeszcze dalej.