Moim zdaniem: "Rekord świata"
Pisałem niedawno o fatalnym zbiegu dnia i godziny inauguracji sezonu żużlowego w Zielonej Górze z meczem na szczycie ekstraklasy koszykarzy. Otóż w niedzielę, 10 kwietnia spotkanie Ekantor.pl Falubaz - Betard Sparta Wrocław zaczyna się o 19.30, a Stelmet BC - Rosa Radom zaplanowano na godz. 20.00.
Na szczęście działacze obu klubów próbowali coś w tej sprawie zrobić. Wydawało się, że skoro termin meczu koszykówki i planowanej transmisji był znany od końca września, to jakiś ruch z godziną powinien dokonać się jeśli chodzi o żużel. Byłem przekonany, że nic prostszego jak zamienienie meczu zielonogórskiego z drugim telewizyjnym, tym z godziny 17.00. Ale żeby do tego doszło potrzebna była zgoda nie tylko dwóch klubów, ale też tych, które miały jeździć o 17.00, no i telewizji. Jak się domyślacie nie wszystkim zależało na zielonogórskich kibicach i na tym żeby po prostu nie było głupio.
Skoro tak, to ruch zrobiła koszykówka
Mecz odbędzie się w niedzielę o 18.30. Kibicom chcących obejrzeć oba spotkania na żywo niewiele to daje. Trochę pomoże tym, którzy wybiorą basket, a połowę żużla zobaczą w telewizji. Po tej zmianie godziny wygląda to trochę lepiej, ale nadal, niestety, głupio...
Zresztą ten brak synchronizacji i szacunku dla kibica czasem dzieje się nawet w obrębie jednego klubu.
Proszę bardzo. W przedświąteczną sobotę o godz. 15.00 żużlowcy Ekantoru.pl Falubaz podejmowali w sparingu Unię Tarnów, a piłkarze Falubazu w czwartej lidze Kasztelanię Santok. To już jest rekord świata! Czegoś takiego nie pamiętam. W tym przypadku piłkarze są wobec żużlowców niczym bracia mniejsi i spokojnie mogli zagrać o 11.00 lub 12.00. Nie potrafię zrozumieć czemu nikt nie zmienił godziny meczu piłkarskiego? W efekcie na kwadrans przed spotkaniem ktoś naliczył na trybunach 21 widzów i tylu samo ochroniarzy...
Polacy szykują się do Euro
Wygrali kolejne dwa mecze, choć ten z Serbią, powiedzmy w średnim stylu. Jestem bardzo ciekaw jak się spiszemy we Francji. Na razie w pierwszym meczu po zaciętej walce przegrywamy albo remisujemy. W drugim bijemy się o wszystko i oczywiście przegrywamy. W trzecim, mając już spakowane walizki, walczymy o honor i wtedy udaje nam się coś tam ugrać. Może ten scenariusz wreszcie nie znajdzie zastosowania? Bardzo bym tego chciał.
Wprawdzie Robert Lewandowski gola w tych meczach nie strzelił, ale francuskie mistrzostwa mogą być jego turniejem.
Ostatnio uśmiałem się kiedy reporter telewizyjny pytał gdzieś w USA, przygodnie spotkaniach ludzi, czy wiedzą kto to jest Lewandowski. Padały świetne odpowiedzi, że to pewnie prezydent Polski, założyciel jakiegoś miasta, piosenkarz, aktor, albo dyplomata.
Zaskoczył mnie pewien, żujący gumę olbrzym, którego podejrzewałbym raczej o znajomość koszykówki, baseballa ewentualnie rugby. - Lewandowski? Pewnie, że wiem. To były napastnik Borussi Dortmund, a obecnie Bayernu Monachium - odpowiedział bez chwili wahania rozwalony na dwóch siedzeniach w miejskim autobusie, czarnoskóry gość.