Wszystko drożeje. Narzekamy na to - i słusznie, bo inflacja (spadek wartości nabywczej pieniędzy) pożera nasze oszczędności i powoduje, że za otrzymywane zarobki (jeśli nie następuje ich waloryzacja) możemy w istocie kupić coraz mniej.
Można by długo mówić na temat przyczyn obecnej inflacji w Polsce. Z pewnością wiele na ten temat będą mieli do powiedzenia politycy różnych opcji, prowadzone będą analizy wpływu pandemii i decyzji gospodarczych i politycznych, powstanie wiele raportów i opracowań. Warto jednak zdać sobie sprawę, że inflacja to zjawisko, które występuje na całym świecie. W różnych czasach i różnych krajach występuje z różną intensywnością, ale bywało zawsze i wszędzie. Co gorsza, jest jednym z tych procesów, na które na dłuższą metę współczesna ekonomia nie znajduje skutecznego lekarstwa. Można zgasić inflację lokalnie (tu i teraz), ale odradza się ona jak siedmiogłowy smok.
Żeby nie powodować u czytelników wzrostu ciśnienia krwi, co by mogło skutkować koniecznością korzystania z pomocy lekarza (coraz kosztowniejszej) oraz zażywania leków (też coraz droższych) - nie będę zajmował się aktualnymi i dającymi się przewidzieć w niedalekiej przyszłości zmianami wartości nabywczej złotówki, tylko spróbuję pokazać Państwu, co się działo ze zmianami wartości nabywczej dolara. Jest to o tyle miarodajne, że państwo emitujące dolary jako środki płatnicze zachowało przez trzy stulecia ciągłość polityczną i gospodarczą, w odróżnieniu od targanych wojnami krajów Europy. A jednak wartość jego waluty też spadała - i to dość znacząco.
Przyjrzyjmy się więc, jaką siłę nabywczą miał dolar w wybranych latach, przyjmując za punkt odniesienia wartość jednego dolara w 1774 roku.
Dlaczego ten właśnie rok?
Bo w tym roku w Filadelfii zwołany został pierwszy Kongres Kontynentalny, na którym trzynaście kolonii brytyjskich w Ameryce Północnej postanowiło połączyć się w federacyjny twór polityczny, który później nazwano Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Wskazano wtedy też na dolara hiszpańskiego (srebrną monetę wybijaną w Hiszpanii z amerykańskiego srebra) jako na preferowaną walutę, więc dolar już wtedy zaistniał, chociaż wyglądał zupełnie inaczej niż współczesne „zielone”.
Jednak potem monety zastąpiono papierowymi banknotami i wartość dolara spadła. W 1780 roku miał on siłę nabywczą 0,59 dolara z 1774 roku. Dzięki aktywności Roberta Morrisa, który w 1785 roku założył Bank Ameryki Północnej, wartość dolara ponownie wzrosła i dolar z 1850 roku miał wartość nawet nieco większą niż ten z 1774 roku (dokładny mnożnik wynosił 1.03). Był to jednak szczyt wartości nabywczej tej waluty. Już w 1860 roku dolar był wart tylko 0,97 tego z 1774 roku, a dekadę później, w 1870 roku, osiągnął wartość 0,63, czyli jego siła nabywcza spadła o prawie połowę - ale wiemy, że w latach 1861-1865 w Ameryce trwała wojna domowa. Po jej zakończeniu sytuacja się poprawiła i nowe stulecie powitał dolar w prawie całkowicie odbudowanej wartości: w 1900 roku był wart 0,96 tego z 1774 roku.
Wartość dolara spadła szczególnie drastycznie podczas wielkiego kryzysu - dolar z 1929 roku był wart tylko 0,39 dolara z 1774 roku. No, ale temu trudno się dziwić - kryzys poraził wtedy cały świat.
Natomiast ciekawe jest to, że naprawdę katastrofalny spadek wartości dolara nastąpił po II wojnie światowej, którą Stany Zjednoczone przecież wygrały. O ile w 1940 roku wartość dolara można było szacować na 0,56 jego wartości z 1774 roku, o tyle w roku 1950 było to już tylko 0,33.
Proces dewaluacji dolara postępuje nadal. W 2011 miał on już tylko 0,034 tej siły nabywczej, jaką posiadał w 1774 roku. Teraz jest jeszcze gorzej!
No cóż, takie są prawa gospodarki!