Prawo. Resort rozwoju proponuje radykalne zmniejszenie obciążeń przedsiębiorców o najniższych przychodach.
Najubożsi przedsiębiorcy nie mieli dotąd w Polsce lekko: nawet przy przychodach nie przekraczających 2 czy 3 tys. zł, musieli płacić ZUS i podatki jak inni, czyli w praktyce oddawać państwu większość zarobku. Ministerstwo Rozwoju chce to radykalnie zmienić, głównie po to, by półtora miliona ludzi nie musiało w kółko kombinować jak przeżyć i miało szansę rozwijać swe biznesy.
WIDEO: Masz mały przychód, zapłacisz mały ZUS. Ile?
Źródło: AIP
Absolutnie przełomowe zmiany mają nastąpić w składkach na ZUS i podatkach w ramach tzw. małej działalności gospodarczej oraz tzw. działalności pozarejestrowej.
Przedsiębiorcy, którzy dopiero założyli działalność i osiągają miesięczny przychód do 5 tys. zł, w ramach „ulgi na start” przez pierwsze pół roku nie zapłacą skarbówce i ZUS-owi ani grosza, a przez kolejne dwa lata będą odprowadzać do ZUS tylko składkę na ubezpieczenie społeczne - w wysokości 22 lub 25 proc. osiąganego przychodu (decyzja w tej kwestii ma dopiero zapaść).
Potem przedsiębiorca przechodziłby na ogólne, obowiązujące dotąd, zasady - czyli płaciłby ryczałt do ZUS i podatek dochodowy. Oczywiście, w wypadku przekroczenia miesięcznego limitu przychodów (czyli 5 tys. zł) mikrofirma wypadałaby z opisanego tu systemu przywilejów wcześniej. Na razie nie wiadomo, czy działoby się to z automatu, czy po podliczeniu średnich przychodów np. za kwartał czy półrocze.
Resort rozwoju chce, by firma osiągająca przychód do 5 tys. złotych nie musiała płacić fiskusowi i ZUS-owi więcej niż 1 tys. zł. Dziś tzw. mały ZUS - płacony w dwóch pierwszych latach działalności - wynosi 488 zł miesięcznie i zsumowany z podatkiem dochodowym (18 proc.) mocno przekracza tysiąc złotych. Dramat następuje w momencie, gdy firma musi przejść na duży ZUS - wielu przedsiębiorców tego nie wytrzymuje.
Ministerstwo uznało, że lepiej, aby nadal prowadzili działalność i jakoś sobie radzili, niż zasilali grono osób, którym trzeba pomagać, wypłacać zasiłki itp. Zmiany mają wejść w życie od 1 stycznia 2018 r.
Działalność nierejestrowa to jeden z elementów Prawa przedsiębiorców, będącego fundamentem przygotowywanej przez rząd Konstytucji Biznesu. - Osoby prowadzące działalność gospodarczą, których przychody nie przekraczają 50 proc. minimalnego wynagrodzenia, czyli obecnie 1 tys. zł, nie musiałyby rejestrować swojej działalności i tym samym płacić składek na ZUS - wyjaśnia Mariusz Haładyj, wiceminister rozwoju.
Organizacje przedsiębiorców generalnie chwalą zapowiedzi ministerstwa, choć większość uznaje, że są one za mało radykalne, zwłaszcza w porównaniu z preferencjami, z których korzystają w Polsce inne grupy, jak górnicy czy rolnicy. Ci ostatni, nawet przy dochodach idących w setki tysięcy złotych rocznie, w ogóle nie płacą podatku dochodowego, a ich składki na KRUS są 10 razy mniejsze od składek na ZUS płaconych przez najbiedniejszych przedsiębiorców.
- Proponowane przez rząd zmiany są korzystne, ale wbrew pozorom nie oznaczają wcielenia w życie słusznej zasady: „nie zarabiasz, nie płacisz” - komentuje Łukasz Kozłowski, ekspert Pracodawców RP. Tłumaczy, że projekt ministerstwa zakłada płacenie składek od przychodu, a sam fakt uzyskiwania przychodu przez przedsiębiorcę nie oznacza przecież, że ma on z czego płacić podatki i składki. Bywa, że poniesione przezeń koszty są od przychodu wyższe. Tymczasem w nowym systemie, mimo realnych strat (braku dochodu) firma musiałaby po półrocznym okresie najkorzystniejszych preferencji płacić nadal (jak dziś) podatki i składki.
- Dlatego zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby powiązanie podstawy wymiaru składek z kwotą dochodu z działalności gospodarczej, a nie przychodu - przekonuje Łukasz Kozłowski.
Wyjaśnia, że powiązanie z przychodem premiowałoby tylko osoby samozatrudnione, wykonujące usługi na rzecz jednego klienta, bo ponoszą one relatywnie małe koszty, a większość ich przychodu stanowi jednocześnie dochód. Przedsiębiorcy, którzy w toku prowadzonej działalności ponoszą znaczne koszty zakupu materiałów, półproduktów, czy choćby wynagrodzeń zatrudnianych przez siebie pracowników, praktycznie nie odczują jakichkolwiek pozytywnych zmian.
Pracodawcy postulują korekty w rządowym projekcie.
zbigniew.bartus@dziennik.krakow.pl