Mord w lesie. Finał procesu

Czytaj dalej
Fot. Dariusz Bloch
Maciej Czerniak

Mord w lesie. Finał procesu

Maciej Czerniak

Obrońcy trzech kolegów, oskarżonych o dokonanie zabójstwa na wspólnym znajomym, chcą przepytać biegłych psychiatrów. To już koniec procesu.

Wyrok w sprawie zabójstwa, do którego doszło w czerwcu 2015 roku w lesie w nadleśnictwie Gołąbek niedaleko Cekcyna, może zapaść już 21 sierpnia.

Wcześniej, na początku lipca, w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy mają swoje opinie wygłosić biegli - psycholog i dwaj psychiatrzy.

Wypowiedzą się eksperci

Wczoraj o możliwość zadania pytań na sali rozpraw wnioskowali obrońcy oskarżonych Patryka R., Michaela N. i Tobiasa B.

- Zależy nam, by uzupełnić opinie biegłych o te aspekty, których brakuje w przedstawionej ekspertyzie - mówi mecenas Jakub Montowski. Chodzi między innymi o to, by biegli wypowiedzieli się na temat reakcji neurologicznych u oskarżonego Tobiasa B. Na jednej z poprzednich rozpraw wyjaśnienia składała siostra oskarżonego, która przyznała, że oboje z Tobiasem byli w dzieciństwie ofiarami przemocy domowej.

B. został zatrzymany przez policję w styczniu 2016 roku. Jest narodowości niemieckiej, na sali rozpraw towarzyszy mu zawsze tłumacz.

Interesy i zbrodnia

Trzej oskarżeni znają się od kilku lat. Wspólnie z Dariuszem S. (miał dwa obywatelstwa, polskie i niemieckie), byłym zegarmistrzem żyjącym z renty wypracowanej za Odrą, wspólnie dokonywali wyłudzeń z ubezpieczalni. Celowali w odszkodowania komunikacyjne; ustawiali stłuczki, fingowali wypadki. Najczęściej wyłudzeń dokonywali w Polsce, między innymi pod Bydgoszczą oraz w rodzinnych okolicach Michaela N. pod Tucholą.

Pomysłodawcą tych wyłudzeń był zawsze Dariusz S. Z czasem pozostała trójka zaczęła mieć go dość, bo - jak podkreślał już wcześniej w procesie 33-letni Michael N. - „stawał się natarczywy”. Przyjaciele zdawali sobie sprawę, że po piętach zaczyna im deptać niemiecka i polska policja; nie chcieli już uczestniczyć w przestępstwach.

W 2015 roku podczas jednego ze spotkań w Berlinie, w restauracji Burger King, wpadli na pomysł, by się pozbyć Dariusza S.

- Spotkania, na których opracowaliśmy plan, co zrobić z Darkiem, były trzy, może cztery - wczoraj wyjaśniał Tobias B.

- Byłem przekonany, że chodzi tylko o to, by spuścić łomot Darkowi. Mieliśmy go zastraszyć - tłumaczył Niemiec.

Plan zakładał również podsunięcie Dariuszowi S. oświadczenia, na którym miał się podpisać. W treści było zapewnienie, że nie będzie się już więcej czepiał przyjaciół. W czerwcu 2015 roku S. został zwabiony do Polski. Jechał samochodem razem z Patrykiem R.

Jeszcze przed wyjazdem z Niemiec podano mu w napoju lek psychotropowy (taki, jaki stosował ojciec N.), po którym Dariusz S. usnął. Obudził się dopiero w lesie pod Tucholą. Na miejscu byli już też Tobias B. i Michael N. (jechali innym samochodem).

Próbowali zacierać ślady

Plan się zmienił. Nie było żadnych rozmów. S. został brutalnie pobity, był duszony aż do skutku, czyli do śmierci, a następnie został wrzucony do dołu wcześniej wykopanego w ziemi. Oskarżeni próbowali również zacierać ślady zbrodni. Na zwłoki wysypali też wiadro larw much owocówek, które oskarżeni kupili przedtem w sklepie wędkarskim.

Żaden z do tej pory przesłuchanych oskarżonych nie przyznaje się do wymyślenia planu zbrodni. Wszystkim trzem mężczyznom grozi nawet 20 lat więzienia albo kara dożywocia.

Maciej Czerniak

Zajmuję się tematyką kryminalną, policyjną, jestem autorem relacji sądowych. Piszę też na tematy bieżące, dotyczące samorządu, problemów mieszkańców. Co najbardziej lubię w pracy? Zaskakujące historie, które mam przyjemność przedstawiać Czytenikom. Jak wiadomo, życie pisze najlepsze scenariusze. Nie tylko filmowe.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.