Motocyklista ucierpiał. Obwinia policjanta
Mężczyzna, który ucierpiał w wypadku z udziałem radiowozu wierzy, że jeszcze stanie na własne nogi i usiądzie na motocykl.
Przed Sądem Rejonowym w Lubartowie ruszył właśnie proces miejscowego policjanta, oskarżonego o spowodowanie wypadku drogowego. Miał on radiowozem potrącić motocyklistę, który z tego powodu do dnia dzisiejszego porusza się na wózku inwalidzkim.
Do zdarzenia doszło 6 czerwca 2015 r. na drodze wojewódzkiej nr 821, pomiędzy miejscowościami Ostrów Lubelski i Kaznów.
W radiowóz skręcający w lewo, w polną drogę, uderzył rozpędzony motocyklista, który próbował wyprzedzić policyjny pojazd. Kierujący jednośladem w poważnym stanie został helikopterem przetransportowany do szpitala w Lublinie.
- Proces rozpoczął się po długim czasie od wypadku. Wiele czasu zajęło bowiem biegłemu sporządzenie opinii, która pozwoliła na postawienie zarzutów policjantowi - wyjaśnia Stanisław Estreich, pełnomocnik pokrzywdzonego motocyklisty.
Na sądowej sali policjant odmówił składania wyjaśnień.
Nie przyznaje się do winy, ale my twierdzimy, że ordynarnie zajechał mojemu klientowi drogę i dlatego doszło do tego tragicznego wypadku
- tłumaczy mec. Estreich.
Jedyne wyjaśnienia oskarżony złożył przed prokuraturą. Twierdził wówczas, że jechał ok. 60 km/h.
- Przed skrętem w lewo upewniłem się, czy nikt mnie nie wyprzedza i włączyłem kierunkowskaz. Poczułem uderzenie w bok radiowozu, gdy przednimi kołami byłem już na drodze lokalnej - tłumaczył podczas przesłuchania przed prokuratorem.
Mimo tych wyjaśnień funkcjonariusz usłyszał zarzuty. Jakie?
- Naruszenia przepisów ruchu drogowego i spowodowania wypadku, poprzez niewłaściwą obserwację sytuacji na drodze, wykonanie skrętu przed wyprzedzającego motocyklistę - raportuje pełnomocnik motocyklisty.
Na rozpoczynającej proces rozprawie zeznawał sam poszkodowany. - Zauważyłem, że w radiowozie migało światło kierunkowskazu. Ale było już za późno. Kierujący autem policjant rozpoczął skręt w momencie, gdy już go wyprzedzałem. Mogłem tylko gwałtownie zahamować, ale mimo tego już nie zdążyłem zapobiec wypadkowi - opowiada nam motocyklista, który od tamtej pory porusza się na wózku inwalidzkim. Ma uszkodzony kręgosłup i niedowład kończyn.
Byłem doświadczonym pasjonatem jazdy na motocyklu. Nie jestem zawistnym człowiekiem, nie chcę się mścić na nikim, ponieważ każdemu może przydarzyć się, że się zagapi na drodze. Jedyne o czym teraz marzę, to powrócić do zdrowia
- zdradza nam mężczyzna.
Poszkodowany z wykształcenia jest fizjoterapeutą. Nie poddaje się więc i walczy o to, by móc jeszcze stanąć na własnych nogach.
- Non stop jeżdżę na prywatną rehabilitację. Wierzę, że stan mojego zdrowia się poprawi - mówi z nadzieją.
Kolejna rozprawa odbędzie się 10 lipca. - W tym czasie będę w USA, jadę tam na rehabilitację - dodaje motocyklista.