Motorniczy krzyknął: „Mamy papieża Polaka, Karola Wojtyłę”. W tramwaju rozległy się brawa
Z pochodzącym z Kielecczyzny ojcem Szczepanem Praśkiewiczem rozmawiamy o przypadającej dziś 39. rocznicy wyboru Karola Wojtyły na papieża
16 października zawsze przywołujemy w pamięci ten pamiętny dzień 1978 roku. Jak Ojciec zareagował na informację, że Karol Wojtyła został papieżem. Wielkie zaskoczenie?
- Byłem wówczas studentem filozofii, klerykiem naszego karmelitańskiego, wyższego seminarium duchownego w Poznaniu. Wracałem akurat z poznańskiej katedry, z mszy świętej żałobnej za świętej pamięci księdza kardynała Bolesława Filipiaka, emerytowanego polskiego kardynała kurialnego. Zmarł w swym rodzinnym mieście w dniu rozpoczęcia konklawe, 14 października 1978 roku, a 16 października odbywał się jego pogrzeb. Motorniczy tramwaju wykrzyknął: „mamy polskiego papieża, kardynała Wojtyłę z Krakowa!”. W przepełnionym tramwaju rozległy się spontaniczne oklaski. Z przystanku tramwajowego do klasztoru po prostu biegłem. Współbracia, gdy wszedłem do naszego klasztornego kościoła, śpiewali hymn dziękczynny „Ciebie Boga wysławiamy”, przerwawszy nabożeństwo różańcowe. Na myśl przyszły mi od razu związki nowego Papieża z Karmelem, jego praca doktorska o świętym Janie od Krzyża, reformatorze zakonu, nabożeństwo karmelitańskiego szkaplerza, a głównie związek „geograficzny”, to jest wadowicki, gdzie od dziecka znał karmelitów bosych.
Co szczególnie utkwiło Ojcu w pamięci z tych 27 lat pontyfikatu Papieża - Polaka?
Mam takie dwa wspomnienia, głęboko wyryte w pamięci i wiążą się one z moją tożsamością. Jestem bowiem zakonnikiem, karmelitą bosym, członkiem zakonu modlitewnego, ale pochodzę też z ziemi świętokrzyskiej i zawsze się z nią utożsamiam. I oto oba wspomnienia. Pierwsze, co do Karmelu. Nie zapomnę, jak na jednej z pierwszych audiencji, w której zaraz po przyjeździe do Rzymu w 1980 roku mogłem uczestniczyć, Ojciec Święty mówił o modlitwie, i powiedział, że jest ona człowiekowi tak potrzebna jak oddychanie. Bez oddechu, jak wiemy, człowiek umiera. Umiera też, w sensie duchowym, bez modlitwy! Od pierwszych dni pobytu w klasztorze uczono nas, że „karmelita bez modlitwy, to jak wódz przegranej bitwy”. Jakże to było spójne! Duchowość Karmelu i nauczanie Papieża! A drugie wspomnienie, też z jesieni 1980 roku, dotyczy pierwszego osobistego spotkania z Janem Pawłem II. Przedstawiłem się, mówiąc, że jestem klerykiem zakonu karmelitów bosych studiującym na „Teresianum”. Zapytał mnie, z których stron Polski pochodzę. „Z Kielecczyzny, Ojcze Święty” – odrzekłem. „Scyzoryki” – skomentował i serdecznie się uśmiechnął. Cały Jan Paweł II...
Jan Paweł II zostawił nam dużo bogactwo myśli, wskazówek, jak żyć. Czy potrafimy z tego korzystać?
Nie zawsze, a szkoda. Często zacieśniamy pamięć o świętym Janie Pawle II do wadowickich kremówek. Mniej pamiętamy o jego wskazaniach moralnych, nauce patriotyzmu, doktrynie maryjnej, czy na temat prawdziwej godności człowieka jego niezbywalnych praw oraz idących z nimi w parze obowiązków. Dziś lansowane są raczej „pseudoprawa”. Takie jak pseudoprawo do aborcji, do wolności obyczajów, do eutanazji, do małżeństw homoseksualnych, słowem pseudowolność od wszelkich etycznych zasad ludzkiego współżycia. Wobec tych „pseudopraw” nie można nie wyrazić sprzeciwu i oburzenia, co Jan Paweł II czynił z odwagą i co dostrzegli ludzie wszystkich ras, języków, kolorów skóry i kontynentów, nazywając go za to świętym już za życia i krzycząc na jego pogrzebie „Santo subito”. Dziś o tym wszystkim zapominamy. Zapominamy też o jego prośbach o pojednanie i zgodę narodową, których tak bardzo potrzebujemy. On zawsze nam przypominał, że „zgoda buduje, a niezgoda rujnuje”. Pamiętajmy o tym i bądźmy w naszych środowiskach budowniczymi zgody i pokoju.
Pracuje Ojciec w Wadowicach, tam, gdzie wszystko się zaczęło... Czy 16 października będą jakieś specjalne uroczystości związane z Janem Pawłem II?
Rzeczywiście, od czterech lat pracuję w Wadowicach i uważam to za szczególną łaskę. Za życia Ojca Świętego, studiując, a potem pracując przez 20 lat w Rzymie, od 1980 do 1999 roku, mogłem śledzić naocznie posługiwanie Papieża Polaka i często osobiście z nim się spotykać. Dziś w Wadowicach, „gdzie wszystko się zaczęło”, mogę być też naocznym świadkiem owego, powiedziałbym „huraganu chwały” świętego Jana Pawła II. Jakże wzruszające jest patrzeć na ludzi różnych ras, języków, kolorów skóry, którzy klękają przy chrzcielnicy w wadowickiej bazylice, gdzie przyjął om sakrament chrztu. Jakże podziwiam tych pielgrzymów, którzy z bazyliki podążają na wadowicka górkę z naszym klasztorem i całują umieszczony w relikwiarzu szkaplerz karmelitański, który nosił na swych barkach, i który był świadkiem każdego uderzenia jego kochającego Boga i ludzi serca.
Oczywiście, z okazji 39. rocznicy wyboru Ojca Świętego odbywają się w Wadowicach liczne uroczystości. Obok tych liturgicznych, są także cenne inicjatywy kulturalne, zorganizowane przez muzeum domu rodzinnego Karola Wojtyły, mianowicie spektakl „Tajemnice Fatimy”, przecież dopiero co zakończył się rok stulecia objawień fatimskich, czy też koncert z prezentacją „Ave Maria” z różnych stron świata, z udziałem licznych artystów. Będzie także prezentacja sztuki teatralnej autorstwa Wojtyły „Brat naszego Boga” o świętym Bracie Albercie. Na wszystkie te wydarzenia wstęp jest wolny.
Dużo pielgrzymek z kraju i zagranicy odwiedza to miejsce? Nadal kult Jana Pawła II jest tak duży?
Tak, kult nigdy nie maleje. Przeciwnie! Wadowice są nadal oblegane. Ludzi, zwłaszcza naszych rodaków, którzy byli tutaj niejeden raz, przyciągają także organizowane przez muzeum papieskie okresowe wystawy, a wśród samych eksponatów można dostrzegać ciągle nowe. Takie jak pistolet, z którego Agli Agca strzelał do Ojca Świętego, czy przedmioty z sali Polikliniki Gemelli w Rzymie, w której Jan Paweł II był leczony, czy dary przekazane w lipcu tego roku przez papieża seniora Benedykta XVI. Wśród nich jest złoty pierścień biskupi, jaki otrzymał od Jana Pawła II z okazji Roku Jubileuszowego 2000.
Jak Ojciec myśli, co dziś powiedziałby nam święty Jan Paweł II? Jakie słowa chciałby do nas skierować?
Na pewno pochwaliły nas, swoich rodaków za tę modlitewną ogólnopolską inicjatywę z 7 października, za „różaniec do granic”. On bowiem bardzo cenił modlitwę różańcową, ubogacił ją nowymi „tajemnicami światła” i zachęcał do jej praktykowania. Co więcej, ona w jego życiu szła w parze z maryjnym, karmelitańskim nabożeństwem szkaplerznym. I z pewnością powiedziałby dziś każdej i każdemu z nas – jak to czynił za życia – „szkaplerz święty noś, na różańcu proś!”.