Ta tragedia tylko na chwilę uspokoi sytuację na scenie politycznej, mówi dr Michał Wenzel, prof. Uniwersytetu SWPS, socjolog, który zajmuje się postawami politycznymi.
Paweł Adamowicz mówił, że był „nieustannie politycznie grillowany”. Czy zamach na niego był kulminacją fali krytyki, która się na niego wylała?
Rzeczywiście, w ostatnim czasie formułowano pod jego adresem komentarze pełne nienawiści. Wiele z publikowanych o nim informacji nie miało potwierdzenia w rzeczywistości. Takie komentarze pojawiały się na oficjalnych stronach internetowych, ale przede wszystkim funkcjonowały poza głównym obiegiem, w niszowych portalach. Bulwersuje choćby happening Młodzieży Wszechpolskiej, która półtora roku temu opublikowała „akt zgonu politycznego” Pawła Adamowicza. Choć była to pewna forma agitacji lub agresywnej publicystyki, to jednak mogła wpłynąć na nakręcanie się spirali nienawiści wobec Adamowicza. Do ataku doszło podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Wszyscy wiemy, że wśród krytyków WOŚP byli też polityczni przeciwnicy Adamowicza, również niektórzy duchowni. Za wcześnie na naukowe analizy socjologiczne tego, co się stało. Możemy domniemywać, że te wszystkie elementy wpłynęły na atmosferę wokół Adamowicza, która zadziałała jak katalizator, mogła wpłynąć na decyzję podjętą przez zamachowca lub bezpośrednio spowodować atak.
Politycy wszystkich opcji przyjęli wczoraj pojednawczy ton. Czy ta śmierć coś zmieni w polityce?
Trudno powiedzieć, na jak długo ten pojednawczy ton się utrzyma. A zresztą nie wszyscy mówią aż tak pojednawczo. Obserwujemy, że obniża się jakość informacji o politykach i polityce w ogóle. W przypadku Adamowicza nie sposób było tego nie zauważyć w mediach prawicowych. Jak władze państwowe traktowały Adamowicza, widzieliśmy doskonale przy okazji tematu dotyczącego Muzeum II Wojny Światowej. Przypadków konfrontacji prezydenta z władzami centralnymi było więcej. To tylko podsycało negatywne emocje wokół niego. Zatarła się różnica między czystą informacją, a niewyrafinowaną, agresywną publicystyką czy wręcz agitacją polityczną. To pokazuje, że istnieje jakaś przestrzeń między społeczeństwem a mediami informacyjnymi, która nie jest kontrolowana. Działają w niej np. portale prowadzone przez radykałów. Mają oni wpływ na osoby podatne na skrajne emocje i wybrane informacje.
Jak tą przestrzeń unicestwić? Teoretycznie każdy polityk może w sposób pośredni stać się jej ofiarą.
Tak, może. Najważniejsze media społecznościowe coraz intensywniej kontrolują przepływ informacji na swoich stronach, eliminują szkodliwe treści. Ich szefowie lub wydawcy mają świadomość do czego takie treści mogą doprowadzić. I dobrze, że tak się dzieje. Rzetelna informacja jest dostępna, ale są tacy ludzie lub takie środowiska, które nie chcą sięgać po rzetelną i obiektywną wiedzę, chcą przyjmować tylko te informacje, które im pasują. Bardzo trudno temu zjawisku przeciwdziałać. Służby oczywiście mogą próbować zapobiec jakimś aktom agresji w internecie czy nawoływaniom do przestępstw. Robią to z różnym skutkiem i tylko do pewnego stopnia, bo przecież nie są w stanie wyeliminować całego kłamstwa publikowanego w internecie czy telewizji.
Czeka nas ważny pod względem wyborczym rok. Czy śmierć Pawła Adamowicza może wpłynąć na decyzje wyborcze i scenę polityczną?
To, co się stało, może uspokoić i powstrzymać niektórych polityków od nienawistnych komentarzy i słownych ataków. Niestety, tylko na krótki czas. Niedługo ruszy kampania wyborcza. Nie wydaje mi się, żeby sposób jej prowadzenia się zmienił. Z kolei poglądy polityczne wyborców są mocno ugruntowane. Nie sądzę, że i w tym względzie ta tragedia coś zmieni. A z analizami odnośnie oczywistych zmian na gdańskiej scenie politycznej, poczekajmy.