Mówiła, że ugodził ją syn. Teraz zaprzecza
Adrianowi Ś. zarzuca się, że zaatakował mamę nożem. On nie przyznaje się do winy, matka nie chce zeznawać.
Oskarżonego znam od dawna. Wielokrotnie miałem z nim do czynienia w związku z różnymi interwencjami, a to co zrobił w mojej ocenie jest usiłowaniem zabójstwa matki - zeznawał przed białostockim Sądem Okręgowym jeden z suchowolskich policjantów.
24 marca odbyła się kolejna rozprawa w sprawie Adrian Ś., mieszkańca gminy Suchowola.
23-latek usłyszał zarzut uszkodzenia ciała matki. Ostrze noża, którym zadał jej kilka ciosów, uszkodziło nerw promieniowy lewej ręki. Drugi zarzut to znęcanie się. Według prokuratury od pól roku podejrzany po pijanemu wyzywał kobietę, szarpał, popychał, wyganiał z domu, niszczył sprzęty z domu, żądał pieniędzy na alkohol grożąc śmiercią. Został tymczasowo aresztowany. W śledztwie Ś. przyznawał się do winy. Gdy pierwszy raz stanął przed Sądem Okręgowym w Białymstoku nie przyznał się, nie chciał składać wyjaśnień, nie odpowiadał na pytania. Poprzednich swoich słów 23-latek nie potwierdzał mówiąc, że... nie pamięta, żeby tak mówił.
Znany organom ścigania
Chłopak już wcześniej miał problemy z prawem, między innymi za posiadanie narkotyków. Wśród lokalnej społeczności mówi się o tym, że zażywał też dopalacze i tamtego tragicznego dnia również mógł być pod ich wpływem.
- Wtedy słyszałem od jego ojca, że oskarżony może zażywać jakieś narkotyki, ale nie mówił jakie - mówił przed sądem policjant, który 29 września był na miejscu zdarzenia.
23-latek leczył się też psychiatrycznie. Kilka razy był na detoksie alkoholowym. Trzy razy rozpoczynał leczenie uzależnienia w szpitalu w Choroszczy. Dwie terapie ukończył, z trzeciej uciekł. Mówił, że dobrze żył z mamą, gdy nie pił. Wszystko zmieniało się, gdy nie trzeźwiał.
Widział jakieś istoty
Tamtego feralnego wieczoru doszło do awantury, nie pierwszej zresztą. Adrian tuż po zatrzymaniu mówił, że pokłócił się z mamą o picie. Widział istoty poruszające się po ścianach, miał delirkę. Był wściekły, że mama przez cały czas coś do niego mówiła.
- Powiedziałem „dość tego”. Poszedłem do niej, chwyciłem nóż i wbiłem go w jej plecy. Zaraz wyrwał mi go tata. A ja po prostu chciałem, żeby ona przestała już gadać - mówił na jednym z pierwszych przesłuchań.
Po tym wszystkim wybiegł z domu. Ten moment zauważyli przypadkowi świadkowie.
Przypadkowi świadkowie
Dwóch młodych mężczyzn zabłądziło i trafiło na posesję Ś.
- Przed domem zobaczyliśmy kobietę. Powiedziała nam, że za chwilę wyjdzie gospodarz. Ona usiadła na ławce, była w koszulce. Zauważyliśmy, że jest za-krwawiona - mówił Mariusz S.
Zorientowawszy się, że kobieta jest mocno poraniona, wezwali pogotowie, okazało się, że ktoś ich ubiegł. Do przyjazdu ratowników starali się kobietę podtrzymać w świadomości, była bowiem zamroczona
- Mówiła mi, że syn ją zaatakował - zeznawał Mariusz S. Jego słowa potwierdził Daniel P., inny świadek.
Problem w tym, że przed sądem trudne zadanie, bowiem bezpośredni świadkowie, czyli rodzice, skorzystali z prawa do odmowy zeznań.
To samo zrobiły dwie siostry. Początkowo proces miał toczyć się w Sądzie Rejonowym w Sokółce. Ale nasz wymiar sprawiedliwości uznał, że mamy tu do czynienia z usiłowaniem zabójstwa, a nie tylko uszkodzeniem ciała. Dlatego sprawę przekazano sądowi wyższej instancji. Już na pierwszej rozprawie sędzia Beata Brysiewicz uprzedziła o możliwości zmiany kwalifikacji prawnej czynu i jego opisu. Kolejne posiedzenie sądu za miesiąc.