Mówili im: Wysiadacie z samolotu w Mińsku i za trzy godziny jesteście w Niemczech
Najwięcej telefonów mam od ludzi, którzy chcą wrócić albo dzwonią w imieniu osób, które potrzebują pomocy, by wrócić do kraju - mówi Ziyad Raoof, Przedstawiciel Regionalnego Rządu Kurdystanu w Polsce.
Ogląda pan relacje w internecie czy w telewizji, nagrania z granicy polsko-białoruskiej, słyszy swój język ojczysty, widzi swoich braci Kurdów. Co wtedy pan sobie myśli?
Jest mi wtedy bardzo przykro. Odczuwam ból i współczucie dla nich, że znaleźli się w tak trudnej sytuacji. To jedno, co przychodzi mi od razu do głowy. A druga rzecz, że zachowali się nieodpowiedzialnie, szczególnie ci, którzy dotarli na granicę z dziećmi, rodzinami. To nie jest właściwy sposób, by szukać dla siebie lepszego życia.
A jednak w jakiś sposób tam trafili.
Zostali z całą pewnością zmanipulowani i wykorzystani przez rząd Białorusi. Niestety, ci Kurdowie, którzy tam pojechali, okazali się w tragiczny sposób naiwni.
Kurdowie nie mają swojego niepodległego państwa. Część mieszka w Iraku, część w Turcji, Syrii czy Iranie. Są rozrzuceni po całym świecie. Którzy z nich okazali się tak naiwni wybrali drogę do Europy suflowaną im przez dyktatora Białorusi?
To są Kurdowie z Kurdystanu irackiego i Rożawy to jest Kurdystanu syryjskiego.
Dlaczego akurat oni?
Tych przyczyn jest wiele. Pomińmy w tym momencie fakt, że imigracja to narastający problem w skali globalnej. Ludzie przemieszczają się, zwykle z regionów biednych do bogatszych, czy ze wsi do miast. Z Kurdystanu i Iraku ludzie uciekają z wielu powodów. Jednym z nich, zwłaszcza w przypadku Jazydów stanowiących dużą grupę migrantów, jest sytuacja, w jakiej się znaleźli po długiej wojnie z ISIS. Formalnie wojna jest zakończona, ale jej konsekwencje odczuwane są do dzisiaj. Większość ludzi z Szingal, którzy jako pierwsi musieli opuścić swoje domy, do dziś nie może do nich wrócić.
Pamiętam, jak międzynarodowe media o Jazydach rozpisywały się kiedyś wyjątkowo dużo. Oskarżano Państwo Islamskie o dokonywanie rzezi Jazdydów, brania do niewoli kobiet na seksualne niewolnice, czyżby zachodni świat już dzisiaj o nich zapomniał?
Pomocy międzynarodowej jest coraz mniej, można nawet powiedzieć, że ona niemal całkowicie ustała. Większość organizacji międzynarodowych wycofało się z Iraku i Kurdystanu. Zakończyli swoją misję, ale problemy zostały. Weźmy jako przykład Mosul. Widzieliśmy to wszystko choćby podczas ostatniej wizyty papieża w tym mieście. Przecież ono jest wciąż zrujnowane. Ludzie nie mogą wrócić do swoich domów, bo one nie istnieją.
Ktoś ich policzył?
Tak, w Kurdystanie mamy prawie milion uchodźców. Szingal jest dzisiaj w rękach szyickich milicji współpracujących z PKK (Partia Pracujących Kurdystanu), sytuacja polityczna i społeczna jest tam bardzo niestabilna. Kolejny problem to rejony Kurdystanu pozostające poza administracją kurdyjską. Miało to zostać rozwiązane do końca 2007 roku zgodnie z artykułem 140 konstytucji Iraku, miała być normalizacja, a potem referendum. Minęło już ponad 14 lat, problem nie został rozwiązany. A sytuacja Kurdów z dnia na dzień zmienia się tam na gorsze.
Chodzi o Kirkuk?
Tak, Kirkuk, Chanakin i cały ten pas ziem od gór Hamrin na całej szerokości Kurdystanu. Historycznie są to tereny kurdyjskie, gdzie Saddam Husajn zaczął politykę arabizacji, która przyspieszyła po referendum niepodległościowym w 2017 roku. Prześladowania Kurdów prowadzone są przez milicje szyickie i przez arabskich osadników. Sprowadzeni zostali jeszcze za czasów Saddama, po upadku reżimu wyjechali, ale po 2017 roku zostali przez rząd w Bagdadzie zachęceni, żeby wrócili. Dzisiaj oni przepędzają Kurdów z tych rejonów, zastraszają ich, porywają.
W rejonie Kirkuku odradza się również ISIS.
Tak, od jakiegoś czasu bojownicy ISIS są tam bardziej aktywni, dochodzi do ataków, porwań. Tydzień temu zginęło tam dwóch Peszmergów (kurdyjskie siły zbrojne) podczas walki z ISIS. A dodajmy, że tereny blisko granicy z Turcją, w okolicach miasta Dohuk i Zachu są regularnie bombardowane przez tureckie lotnictwo. Znajdują się tam pozycje PKK, organizacji prowadzącej wojnę z Turcją. Tereny się wyludniły. Setki wiosek zostało porzuconych przez ich mieszkańców. Wiele osób zginęło. Są ofiarami wojny turecko-kurdyjskiej, i choć stroną w konflikcie są Kurdowie tureccy, to te walki trwają na terenie Kurdystanu irackiego. Podobnie jest przy granicy z Iranem. Iran systematycznie bombarduje tamte tereny. Turcja i Iran odcinają Kurdystan od dostępu do wody, budują zapory, a w tym roku Kurdystan dotknęła rekordowa klęska suszy. Wielu naszych rolników straciło wszystko. Są też problemy gospodarcze, bo przez wiele lat nie dochodziły do Kurdystanu subwencje budżetowe. Zgodnie z konstytucją to jest ok. 17 procent całego budżetu Iraku. Teraz od niedawna subwencje te przychodzą, ale z dużym opóźnieniem. I rząd Kurdystanu nie jest w stanie płacić na bieżąco wynagrodzenia urzędnikom, czasowo obniża się im pensje o ok. 30 procent. Tych problemów w Iraku z miesiąca na miesiąc jest coraz więcej i Irak znów robi się krajem coraz bardziej niestabilnym i niebezpiecznym. Trzy dni temu doszło do zamachu na samego premiera Iraku. Media lokalne są zgodne, że za ten atak odpowiedzialność ponoszą siły, milicje proirańskie. Ci sami ludzie, którzy zaatakowali ambasadę amerykańską, zieloną strefę, lotnisko w Bagdadzie. Sytuacja w Iraku wpływa na sytuację w Kurdystanie i ludzie szukają możliwości ucieczki stamtąd, a niestety, Zachód ma swój udział w tym, że w Kurdystanie jest dzisiaj taka sytuacja.
Bo nie poparli waszych starań o niepodległość?
Gdy było referendum w 2017 roku i ponad 90 proc. mieszkańców opowiedziało się za niepodległością, wszyscy nagle odwrócili się od nas. A Irak, Iran, Turcja rozpoczęły wojnę przeciw nam. Cały świat, w tym i Zachód zamknął oczy i nie chciał tego widzieć. Jednak, gdy walczyliśmy z ISIS, byliśmy dla nich wszyscy ważni. Oczywiście bez pomocy całej koalicji międzynarodowej nie wygralibyśmy wojny z ISIS. Ale tak naprawdę kto wtedy przelewał krew? Kurdowie. Kto walczył? Kurdowie walczyli i powstrzymali ISIS. Kiedy jesteśmy potrzebni, to jesteśmy cenni i doceniani, a kiedy zagrożenie minęło, nasi dawni sojusznicy odwrócili się od nas.
Ale teraz Kurdowie są na granicy z Polską zapędzeni na nią przez białoruskie KGB. I co robić?
My zachęcamy ich, by wrócili do kraju. Deklarujemy wszelką pomoc, żeby tylko dobrowolnie zdecydowali się na powrót.
Chcą wracać?
Są takie osoby. Deklarują przynajmniej, że chcą i we współpracy z ambasadą iracką w Warszawie załatwiamy im formalności, żeby mogli bezpieczne wrócić do kraju. Ale nie ukrywam, że większość uważa, że skoro zapłacili przemytnikom i są jedną nogą w Europie, to nie chcą wracać. Wolą iść dalej. Większość do Niemiec.
Co na to rząd regionalny Kurdystanu? Samoloty z Iraku nie latają, konsulaty białoruskie w Bagdadzie, ale też w kurdyjskim Irbilu dopiero co zamknięto.
W Irbilu był tylko konsulat honorowy i on zajmował się bardziej gospodarczymi sprawami i według naszej informacji nie był zamieszany w te sprawy. Ale niezależnie od tego oba konsulaty zostały zamknięte. Rząd w Kurdystanie przeprowadził rozmowy z ambasadorem Białorusi w Turcji [W Iraku nie ma ambasady Białorusi]- red.]. Z białoruskim ambasadorem spotkał się prezydent Barzani, premier Masrour Barzani i nasz rząd prosił wtedy stronę białoruską, by zakończyć proceder sprowadzania migrantów pod pretekstem wycieczek turystycznych. Była mowa dokładnie o tym, by nie dopuścić do tych tragedii, które dzisiaj oglądamy.
Efektów jednak brak.
Ale to po stronie Białorusi. Sam biznes teraz kręci się w innych krajach. Już nie w Kurdystanie. Najwięcej samolotów przylatuje do Mińska z Turcji, z Damaszku w Syrii i z Emiratów Arabskich.
Dzwonią do pana Kurdowie z granicy, którzy gdzieś dostali numer do oficjalnego przedstawiciela rządu Kurdystanu w Polsce? Proszą o pomoc? O co? Są takie sytuacje?
Najwięcej telefonów mam od ludzi, którzy chcą wrócić albo dzwonią w imieniu osób, które potrzebują pomocy, by wrócić do kraju. Dzwonią też z organizacji pozarządowych, bo chcą pomagać Kurdom. Kontakty mam jednak głównie z polskimi władzami: ze Strażą Graniczną, policją czasami ze szpitalami, gdy potrzeba tłumacza dla osób składających wniosek o powrót czy będących w szpitalu. Zwróciliśmy się też do rządu polskiego, w imieniu organizacji charytatywnej „Fundacja Barzaniego” o zgodę na dostarczenie pomocy humanitarnej do ośrodków zamkniętych, gdzie trafili Kurdowie, a gdyby to było możliwe, to również na granicę. Nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi.
W poniedziałek szturm na naszą granicę przepuścili gównie Kurdowie. Z informacji zamieszczanych na różnych kanałach internetowych wynika, że białoruskie służby teraz nie pozostawiły im wyboru, że nie chcą ich wypuścić z tzw. strefy niczyjej. Czy ma pan jakieś informacje stamtąd?
Tak naprawdę niewiele wiemy. Z nagrań, które Kurdowie wysyłają, wynika, że białoruskie KGB nie chce ich stamtąd wypuścić, umożliwić powrót do Mińska czy do kraju. Wygląda więc na to, że są w zawieszeniu. Oni nie są na terytorium niczyim, ale wciąż po stronie białoruskiej i za to, co się wydarzyło w poniedziałek i za to, co się może jeszcze wydarzyć, całą winę ponosi administracja białoruska.
Kto organizuje cały ten biznes umownie mówiąc wycieczkowy na Białoruś? Kto na tym zarabia? Czy to siatka organizowana przez państwo białoruskie, Rosję, czy też prywatne inicjatywy działające na zasadzie, jeśli można na czymś zarobić, to zarabiamy nie licząc się z tym, że to przecież brudny biznes.
Zakładam, że to odbywa się na zasadzie wykorzystania przez państwo białoruskie istniejących już firm organizujących wyjazdy turystyczne. Mówili klientom swoich biur: Wysiadacie z samolotu w Mińsku i za trzy godziny jesteście w Niemczech. Dosłownie tak mówiło mi wiele osób, które są dzisiaj na terenie Białorusi. Byli aż tak naiwni, że w to uwierzyli. Może wydarzenia ostatnich godzin ich przekonały, że ich oszukano.
Co można zrobić, żeby tych ludzi zniechęcić, by nie próbowali, nie wierzyli, że przez Mińsk uda im się dojechać do Berlina?
Na pewno bardzo potrzebna jest akcja informacyjna i na początku tego kryzysu poprosiłem o spotkanie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, gdzie sugerowałem, by przedstawiciele polskich władz wypowiedzieli się w mediach kurdyjskich, tłumaczyli, że Polska nie przyjmuje imigrantów, żeby nie ryzykowali i nie wdawali się w podobne eskapady.
I to się udało? Były takie wywiady.
Tak, m.in. dla największej telewizji kurdyjskiej Rudaw wywiadu udzielił wiceminister spraw zagranicznych Marcin Przydacz. Gościliśmy też w Polsce dziennikarzy z Rudaw. Zrealizowali przynajmniej 10 obszernych reportaży, gdzie zawsze tłumaczono, że podróż przez Białoruś to jest zła decyzja, że ludzie są oszukiwani itd. I te materiały były emitowane przez telewizję publiczną w Kurdystanie. Codziennie mam wywiady z mediami kurdyjskimi i mówię im, że to jest najgorsza decyzja, jaką można podjąć, że nie powinni tego robić. I to jest jedno. Po drugie, trzeba fizycznie uniemożliwić migrantom taką podróż i rząd dąży do tego, żeby z Kurdystanu i Iraku nie było bezpośrednich lotów, żeby sprawdzać, weryfikować te wszystkie biura podróży i osoby, które się tym zajmują pod pretekstem organizowania wycieczek turystycznych i żeby ich pociągnąć do odpowiedzialności. I to się dzieje.
A ściganie tych pośredników czy przemytników od wycieczek jest w ogóle możliwe? W końcu nie robią niczego niezgodnego z prawem. Organizują wycieczki...
Tak jest wszędzie. Na całym świecie. Czy w Polsce, czy Stanach Zjednoczonych czy w Kurdystanie. Jeśli ktoś robi to legalnie, to trudno go skazać. On oczywiście może podczas zawarcia umowy z klientem powiedzieć co tak naprawdę wiąże się z taką „wycieczką”. Ale zwykle wybiera pieniądze, a nie prawdę.
Jedynym sposobem, by to wszystko zmienić, trzeba zaprowadzić pokój i dobrobyt na Bliskim Wschodzie, ale to chyba niemożliwe? Przynajmniej nie w wyobrażalnej przyszłości...
Tak. Tylko niestety Bliski Wschód w ostatnich latach dla Stanów Zjednoczonych i dla Zachodu zrobił się mniej interesujący, a nawet drugorzędny. Nie chcę przypominać, kto ten bałagan zrobił. Ani kto to wszystko wykorzystał.
To ja odpowiem. Rosja i Iran.