Może być robotnicą lub królową. Zależy jaką ma komórkę i co zje

Czytaj dalej
Fot. freeimages.com
Lucyna Talaśka-Klich

Może być robotnicą lub królową. Zależy jaką ma komórkę i co zje

Lucyna Talaśka-Klich

- Fajne życie to mają trutnie, ale tylko przez kilka miesięcy - opowiada Sławomir Wnuk, pszczelarz z Lniana. - Leniwe. Miodu nie przynoszą, latają, gdzie chcą. Ale giną, gdy rój ich nie potrzebuje.

Ojej! To młoda pszczoła, która jeszcze nie potrafi latać - Sławomir Wnuk pochyla się nad owadem, który przysiadł na jego spodniach. Delikatnie zdejmuje z nogawki, otwiera drzwi swojego samochodu i zostawia pszczółkę na miejscu dla pasażera. - Pojadę do pasieki, to ją tam wypuszczę - wyjaśnia pszczelarz, który o życiu tych pożytecznych owadów wie niemal wszystko.

- Pasjonuje mnie życie pszczół, ich pracowitość, hierarchia - mówi właściciel niemal trzystu uli w Lnianie.

Hierarchia jest prosta, ale - dla zwykłego zjadacza miodu - nie do końca oczywista. Bo każda kandydatka na robotnicę może zostać królową, czyli matką. - Wiele zależy od tego, czym była karmiona i w jakich warunkach wyrastała larwa.

Jednak pierwsze było jajo. Po kilku dniach wychodzi z niego larwa. Wszystkie larwy do trzeciego dnia życia odżywiane są mleczkiem pszczelim. Potem następuje podział: przyszłe robotnice dostają mniej wartościowy pokarm. - To taka papka, z dodatkiem pierzgi (powstaje w wyniku fermentacji pyłku roślin - przyp. red.) i miodu - tłumaczy pan Sławomir. - Dlatego nie urosną do takich rozmiarów jak matka, która gdy była larwą, miała mleczka pszczelego pod dostatkiem, leżała na nim w swojej komórce, w plastrze.

Wielkość komórki też ma znaczenie. Jeśli larwa, która miała być robotnicą, stanie się nagle potencjalną „następczynią tronu”, to pszczoły powiększą jej komórkę i wypełnią mleczkiem pszczelim. Żeby miała go pod dostatkiem aż do czasu, gdy wejdzie w dorosłe życie. Potem i tak będzie odżywiana po królewsku.

Odżywianiem w pszczelej rodzinie zajmują się karmicielki. To stanowisko zajmą pszczoły, które zanim staną się robotnicami, najpierw będą sprzątaczkami.

- One wyrzucają z ula np. paprochy, szczątki pszczół - mówi Wnuk.

Pszczoła - sprzątaczka awansuje na karmicielkę. Potem staje się woszczarką. - Wtedy zajmuje się np. naprawianiem wosku - wyjaśnia Sławomir Wnuk, który niedawno zdobył tutuł „Pszczelarza Roku 2015”. - Następnie jest wartowniczką, która pilnuje, żeby nikt niepożądany nie dostał się do ula. Potem zostaje zwiadowczynią szukającą nowych miejsc, gdzie pszczoły mogłyby zbierać pyłek, nektar albo miejsc na osiedlenie się roju. Po szesnastu dniach życia staje się robotnicą.

I na tym szczeblu pszczelej kariery zakończy życie. - Robotnice, które urodzą się w maju lub czerwcu, przeżyją średnio 35 dni - mówi Sławomir Wnuk. - Te, które zimują w ulu - mogą pożyć przez około pół roku. Tak, czy inaczej - robotnice żyją krótko, bo zapracowują się na śmierć.

Dłużej żyje królowa. - W stacjonarnych pasiekach najczęściej przez około pięć lat, w wędrownych nieco krócej - mówi pszczelarz z Lniana.

Dlatego pszczelarze znaczą królowe jednym z pięciu kolorów. - Ta pochodzi z minionego roku, więc ma niebieski znak - mówi wyjmując ramkę z ula i wskazując na największą pszczołę z błyszczącą kropką. - Ten system obowiązuje na całym świecie.

Królowa też łatwo nie ma. - Jeśli jest za gruba, a zbliża się czas wyrojenia, to inne pszczoły starają się ją odchudzić, żeby była w stanie latać - opowiada pszczelarz. - Wtedy przestają ją karmić i szczypaniem zmuszają do ruchu - taka pszczela gimnastyka.

Młoda matka, które po raz pierwszy wyleci na gody, nie od razu traktowana jest z honorami należnymi królowej. - Dopiero, gdy wraca do ula po zbliżeniach z trutniami i znamieniem (to aparat kopulacyjny ostatniego z trutni), świta zaczyna ją traktować jak pełnowartościową królową - dodaje pszczelarz.

Do zbliżenia z trutniami dochodzi mniej więcej w siódmym dniu życia matki.

Zanim do tego dojdzie, królowa wraz ze świtą wyrusza na lot zapoznawczy z trutniami. Na intymny kontakt z nią (na sporej wysokości nad ziemią) będą mogły zasłużyć tylko najlepsze osobniki. - W ulu może żyć nawet tysiąc-dwa tysiące trutni, a z królową kopuluje zaledwie 8-11 - wyjaśnia Sławomir Wnuk.

Ten akt dla samców kończy się źle. Bardzo źle. - Ich aparat kopulacyjny odrywa uwalniająca się matka - wyjaśnia pszczelarz. - Truteń po około dwóch godzinach umiera, a królowa kopuluje z kolejnymi trutniami, tak długo aż nazbiera wystarczającą ilość nasienia.

Po dwóch, trzech dniach od powrotu z godów, matka zaczyna składać jaja.

Od momentu, gdy przyszłość roju jest zapewniona, robotnice traktują trutnie coraz gorzej. - Zwykle na początku sierpnia wiadomo już, że do końca roku rój nie będzie się rozmnażać, więc robotnice wyganiają trutnie z ula - mówi Sławomir Wnuk. - Podszczypują, odstraszają. Jeśli truteń wejdzie do tzw. nadstawki w ulu, to nie da rady przejść przez kratki tak jak mniejsze robotnice. Wtedy one tam je zabiją i potną na kawałki, by łatwiej było szczątki wynieść z ula. Zatem trutnie mają fajne życie, ale do czasu. Wcześniej leniuchują, nie pracują i inne pszczoły nawet je karmią. Ich zadanie to zainseminować królową. Potem są już niepotrzebne.

Wypędzone trutnie giną z głodu i zimna. Niektórym udaje się pożyć trochę dłużej, jeśli trafią do ula, w którym panuje chaos. Bo tam, gdzie jest słaba królowa, albo taka, która nie odbyła lotu godowego, panuje chaos.

Pszczela rodzina szybko zauważy, że coś jest nie tak z ich matką i zrobi wszystko, by zapobiec anarchii.

- W takiej sytuacji najlepszą kandydatką na królową staje się najmłodsza larwa, która miała być robotnicą - tłumaczy Wnuk. - Robotnice zaczynają ją lepiej karmić (mleczkiem pszczelim) i powiększają jej komórkę, by mogła wyrosnąć na dorodną królową.

Na wszelki wypadek kandydatek na najważniejszą w ulu jest kilka. Ta, która wylęgnie się jako pierwsza, zabija inne. Gdy młoda królowa przejmuje władzę, ta stara i ułomna nie przetrwa.

- Pszczoły ją zabiją - mówi Sławomir Wnuk. - To jest tzw. cicha wymiana matki. Bywają też ratunkowe wymiany, gdy matka ginie i trzeba ją szybko zastąpić. Jeśli kandydatką stanie się starsza larwa, to gorsze odżywianie choćby przez dobę, odbije się na jej kondycji.

Czasami matki giną z winy pszczelarza, który popełni jakiś błąd - na przykład przypadkiem zrobi krzywdę królowej.

Kiedyś Sławomir Wnuk nie wiedział, że pszczoła pod wpływem np. stresu może przestać się ruszać i leżeć jak sparaliżowana: - Czasami podczas znakowania królowe leżały jak martwe. Myślałem, że coś im zrobiłem, może zgniotłem. Od bardziej doświadczonych pszczelarzy dowiedziałem się, że najlepiej taką królową odłożyć do ula, bo rodzina na pewno się nią zaopiekuje, będzie reanimować.

Był świadkiem takiej reanimacji: - Pszczoły masowały królową, ogrzewały ją i po około dziesięciu minutach matka znowu się ruszała. Przeżyła!

Anarchii udało się uniknąć, bo pszczoły zawsze wiedzą, co zrobić, by ratować rodzinę.

Lucyna Talaśka-Klich

Kieruję wspaniałym zespołem dziennikarzy, którzy rozkłada gospodarkę na czynniki pierwsze i tłumaczy Czytelnikom w jaki sposób ekonomia wpływa na życie przeciętnego Kowalskiego. Moim konikiem jest rolnictwo. Konie także są moją pasją, szczególnie huculskie i rasy wielkopolskiej.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.