MPK Poznań chce zatrudnić Hindusów i zwalnianych pracowników Groclinu

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wylegalski
Bogna Kisiel

MPK Poznań chce zatrudnić Hindusów i zwalnianych pracowników Groclinu

Bogna Kisiel

Poznańskie MPK już od dłuższego czasu boryka się z brakiem pracowników. W tej chwili potrzebnych jest blisko 100 osób. Firma rozważa sprowadzanie kierowców i motorniczych z zagranicy, ratuje się zatrudnieniem w niepełnym wymiarze godzin, umowami zleceniami oraz nadgodzinami.

- Ale to jest większy koszt – wskazuje Wojciech Tulibacki, prezes MPK. - Za sobotę wybiera się dzień wolny, a za niedzielę dniówka wynosi 300 procent.

Zmiana wieku emerytalnego spowodowała, że wiele osób odeszło z firmy. - A ci, którzy są na emeryturach pomostowych nie mogą wrócić na pełen etat – dodaje prezes.

Kierowców w MPK powinno być 820, a tylko 646 etatów jest wykorzystanych. Spółka zatrudnia 60 osób (to około 30 etatów) na umowę zlecenie oraz ludzi w niepełnym wymiarze godzin (w przeliczeniu na pełny etat wychodzi 37,15 etatu).

Ponadto 39 osób zatrudnionych jest na stanowiskach dwuzawodowych (kierowca – motorniczy), które w zależności od potrzeb raz jeżdżą autobusami, a raz tramwajami. A i tak brakuje 70 kierowców. Wśród motorniczych jest 476 etatów zapełnionych, 20 wakatów, a 15 osób pracuje na umowie zleceniu.

Za mało płacą

- Biorąc pod uwagę specyfikę naszej pracy. Fakt, że zaczyna się ona bardzo wcześnie, bo pierwsza zmiana startuje o godzinie 4, a ostatnie autobusy dzienne zjeżdżają o 23, to nawet przy porównywalnej płacy ludzie wolą pracować w innych firmach – twierdzi W. Tulibacki.

- Ile można nad ranem wstawać, pracować w nocy, brać nadgodziny? - pyta Marek Wojciechowski, szef Związku Zawodowego Tramwajarzy.

- Każdy organizm w takim systemie kiedyś się wykończy. Do tego to bardzo stresujący zawód. Tutaj nikt nie przyjdzie do pracy, dopóki nie dostanie trzy i pół tysiąca na rękę. Ludzie kończą u nas kursy i po trzymiesięcznym okresie próbnym rezygnują właśnie z uwagi na stres.

W pierwszym półroczu tego roku średnia zarobków w MPK wyniosła 4,8 tys. zł, a w Poznaniu 5,3 tys. zł. Jacek Pietrzak z Solidarności MPK przypomina, że w 2017 r. podniesiono wynagrodzenia motorniczym i kierowcom, ale nie pracownikom zaplecza.

- Była 4-procentowa podwyżka, a dlaczego nie 10-procentowa? - pyta J. Pietrzak. I dodaje, że średnia pensja jest tylko średnią zarobków w przedsiębiorstwie. To nie znaczy, że tyle pieniędzy miesięcznie wpływa na konto kierowcy czy motorniczego. - Młodego człowieka, który ma niepracującą żonę, małe dziecko i kredyt do spłacenia zapowiedzi podwyżki nie zatrzymają.

Pozostało jeszcze 75% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Bogna Kisiel

Wszystko co dotyczy Poznania, czym żyją mieszkańcy jest mi bliskie. Pod lupę biorę decyzje władz, działalność miejskich spółek, instytucji, związków międzygminnych. Bacznie wsłuchuję się w głos poznaniaków i radnych. Od lat śledzę rozwój aglomeracji poznańskiej, działania podejmowane przez powiat poznański, szczególnie bacznie obserwuję gminę Czerwonak. Chętnie podejmuję tematy społeczne, historie ludzi zmagających się z przeciwnościami losu, pomysły młodych ludzi, które mogą zrewolucjonizować nasze życie. Interesują mnie rozwiązania komunikacyjne, problematyka zagospodarowania przestrzennego i gospodarki odpadami, bo jeśli w tych obszarach nie znajdziemy rozsądnych rozwiązań, to zapłacą za to przyszłe pokolenia.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.