Mufti kolaborant. Jakub Szynkiewicz był naiwnym patriotą, czy po prostu zdrajcą?
Wielki mufti muzułmanów Drugiej RP Jakub Szynkiewicz to postać, która do dziś budzi kontrowersje ze względu na fakt współpracy z Niemcami podczas okupacji
Filozof, muzułmanin, polski Tatar. W 1925 roku po utworzeniu Muzułmańskiego Związku Religijnego w Rzeczypospolitej stanął na jego czele. Dzięki ministrowi propagandy III Rzeszy, z którym znał się jeszcze z czasów studiów w Berlinie, po wybuchu wojny został muftim Ostlandu. Oskarżany o kolaborację z Niemcami, jednocześnie uratował od zagłady wileńskich Karaimów, których naziści uznali za Żydów i zamierzali eksterminować. Jakub Szynkiewicz. Dla Tatarów postać tragiczna.
Duchowy przywódca tatarskich muzułmanów w Polsce zmarł od tej Polski bardzo daleko - w Stanach Zjednoczonych w 1966 roku. Dostał się tam bardzo okrężną drogą. W 1944 roku, kiedy Niemcy ewakuowali się z Wilna, uciekając przed nadchodzącą Armią Czerwoną, Szynkiewicz wyruszył wraz z nimi. Do Wiednia. Z naddunajskiej stolicy wyjechał w 1945 roku, a ten wyjazd opisał Józef Mackiewicz, kolejny uciekinier z Polski.
„Wyjazd z Wiednia nastąpił w drugiej połowie lutego 1945. Wykoncypowana została taka typowa dla okresu reżimu hitlerowskiego „lipa”, a jedna z największych, jakiej byłem świadkiem: kilku Tatarów krymskich, litewsko-polskich, kilku Karaimów z Trok, kilku Gruzinów i jeden Azerbejdżanin; poza tym eleganckie panie z Warszawy, Wilna i Krakowa, panowie obładowani walizkami z najlepszej skóry świńskiej, kierownik poczty z Zawias czy Jewla, który ciągnął na plecach worek kartofli, bo mu powiedziano, że jest ich brak we Włoszech, inżynier, który kiedyś budował chłodnie w Nowej Wilejce, towarzystwo w bogatych futrach, dwie panie w wyjątkowo jaskrawych kapeluszach, nawet jedna taka, która wiodła na smyczy rasowego jamnika (...), a druga ostatniej mody teriera; oficerowie jadący do Drugiego Korpusu, ziemianie z naszych kresów, trochę biedaków bez grosza przy duszy, stary, wyranżerowany już działacz pierwszej emigracji rosyjskiej, żony jadące do swych mężów w ósmej armii alianckiej, z bagażami, z biżuterią, z dolarami, wszystko to razem było: „Osttürkmenische Waffen SS”!...(...) Ktoś w tę czarną noc przeciwlotniczą zaintonował przez zęby piosenkę (...), ktoś się roześmiał półgłosem, ktoś inny syknął. Wiatr targał poszarpaną blachą na dachu kamienic, zgrzytał żelaziwem. Wiedeń spał niezdrowym, klęskowym snem, podziurawiony, zaklejony mokrym, nie sprzątanym śniegiem.
Jak się to wszystko razem mogło zmieścić w pojęciu: „Wschodnioturkmeńskie SS”, które dla jakichś polityczno-militarnych racji musiało jechać do Włoch? Jak w ogóle mogło dojść do podobnego absurdu, żeby w czasie, gdy największe rygory zabraniały nie tylko cudzoziemcom, ale i Niemcom, jeżdżenia kolejami, podstawiono w tę noc na Westbahnhof, z największym wysiłkiem uruchamiany każdorazowo po każdodziennym bombardowaniu, podstawiono, powtarzam, trzy doskonałe wagony dla osób i ich bagażu, dla pań i paniuś, dla dzieci i piesków, tylko dlatego, że osoby te pragnęły bardzo wydostać się do Włoch, a stamtąd przedostać się na stronę aliancką? W jaki sposób mogło się dziać coś podobnego pod okiem czujnego gestapo, a pod formą bezczelnie, nachalnie, fantastycznie egzotyczną? Jechało nas przeszło osób osiemdziesiąt”.
W tej grupie, która z Wiednia wyruszyła do Rzymu, był wielki mufti - ostatecznie dotarł do Egiptu, gdzie mieszkał do 1952 roku. Opuścił ten kraj, kiedy władzę przejął Gamal Abdel Nasser.
W 2011 roku Selim Chazbijewicz, politolog i pisarz, przypomniał nie tylko postać Szynkiewicza, ale też pokazał wielkiego muftiego na tle dziejów społeczności polskich Tatarów, którzy od końca XIV wieku osiedlali się w Wielkim Księstwie Litewskim.
Wojownicza szlachta
Najstarsze osady tatarskie na Litwie powstały w okolicach Trok i Rejży - w czasach księcia Olgierda i księcia Witolda. Statuty Litewskie nadawały szlachcie tatarskiej prawa szlacheckie, wraz z wolnością wyznania, prawem budowy meczetów i tworzenia dżemiatów, czyli gmin wyznaniowych. Tatarzy mieli też w Księstwie chorągwie lekkiej jazdy, o czym Polakom przypomniał Henryk Sienkiewicz w Trylogii.
Tatarzy walczyli w insurekcji - generał Józef Bielak był nawet dowódcą korpusu armii z ramienia Tadeusza Kościuszki na Litwie. I bili się o niepodległość w czasie obu powstań, listopadowego i styczniowego.
Po odzyskaniu niepodległości według danych Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w Polsce z 1925 roku, w Polsce żyło 5805 muzułmanów, którzy przebywali w 18 parafiach dysponujących 16 meczetami. Przewodziło im 18 immamów, których wspierało 12 muezzinów, ale podział terytorialny opierał się na tym, jaki obowiązywał w zaborze rosyjskim, a czasy były przecież nowe, Polska zaś niepodległa. Tak w grudniu 1925 roku doszło do pierwszego w Polsce Wszechpolskiego Zjazdu Delegatów Gmin Muzułmańskich - w Wilnie wybrano wtedy przywódcę religijnego polskich muzułmanów i powołano do życia Muzułmański Związek Religijny w Rzeczypospolitej Polskiej. Co prawda ostatecznie prawnie sytuację muzułmanów sankcjonowała dopiero ustawa z 1936 roku, ale było do tak naprawdę postawienie formalnej kropki nad i.
Przywódcą polskich muzułmanów w początkach 1926 roku został Jakub Szynkiewicz - wybrano go spośród czterech zgłoszonych kandydatów. Szynkiewicz miał już 41 lat, udział w I wojnie światowej i doktorat na koncie. Początkowo, po maturze, studiował w Petersburgu w Instytucie Technologicznym, ale ostatecznie inżynierem nie został - porzucił nauki ścisłe na rzecz językoznawstwa. W 1910 roku przeniósł się na Uniwersytet Petersburski, na wydział języków wschodnich.
Wybuch wojny w 1914 roku na kilka lat przerwał edukację Szynkiewicza. Skierowany na front krymski w 1917, przebywał na półwyspie do 1919 roku, ukrywając się zresztą po wybuchu rewolucji w górach. Ostatecznie udało mu się wyjechać do Niemiec, do Berlina, gdzie na uniwersytecie wrócił do studiowania języków wschodnich, ale podjął też naukę na filozofii i historii. To wtedy poznał Josepha Goebbelsa, studiującego tak jak on filozofię, zainteresowanego literaturą szczupłego, kulejącego mężczyznę. Obaj jeszcze wtedy nie wiedzieli, że za kilkanaście lat ta znajomość wpłynie na wybory życiowe jednego z nich.
W 1925 roku, na kilka miesięcy przed wyborem na wielkiego muftiego, Szynkiewicz obronił doktorat - na filozofii przedstawił pracę z językoznawstwa, w której analizował składnię w zdaniach w języku starotureckim. I wrócił do Polski.
W roku, w którym objął stery duchowego przywództwa polskich muzułmanów, Szynkiewicz zdecydował się również na ślub. Ożenił się ze znacznie od siebie młodszą Lidią Talkowską, zyskując tym samym na powadze i wiarygodności. I rozpoczął intensywną działalność dyplomatyczną, w znacznej mierze reprezentując w gruncie rzeczy polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Szynkiewicz jeździł często i dużo. Już w 1926 roku, jako wielki mufti, był w Kairze na Wszechświatowym Kongresie Muzułmańskim. Turcja, Egipt, Palestyna, Syria… Te misje doceniono - w 1936 roku Jakub Szynkiewicz otrzymał z rąk prezydenta Polski order Polonia Restituta II klasy.
Sprawa rodzina, sprawa polska
Sukcesy zwykle jednak idą w parze z klęskami, a już na pewno z problemami. Jak przypomniał kilka lat temu Selim Chazbijewicz, Jakub Szynkiewicz w 1919 roku zdołał uciec z Krymu do Niemiec. Jego brat Maciej pozostał na półwyspie i w 1918 roku został przewodniczącym Związku Tatarów Litewskich w Symferopolu. Dwa lata po tych wyborach Krym zajęli bolszewicy.
W 1924 roku zmarł Lenin, władzę stopniowo zaczął przejmować Stalin, przy okazji eliminując czołowych przywódców rewolucji na czele z Trockim. W 1926 roku ruszyła pierwsza, powolna, fala czystek. W 1926 roku usunięto Trockiego z Biura Politycznego, a w listopadzie 1927, po próbie zorganizowania bloku wraz Zinowjewem i Kamieniewem oraz demonstracjach zwolenników w dniu 7 listopada 1927, został usunięty z Wszechzwiązkowej Partii Komunistycznej (bolszewików). Trockiego zesłano na wygnanie do Ałmaty, a jego zwolennicy z Lewicowej Opozycji zaczęła ścigać policja polityczna. Na fali czystek w 1928 roku aresztowano też Macieja Szynkiewicza, któremu zarzucono tatarski nacjonalizm, odchylenie trockistowskie i szpiegostwo na rzecz białogwardzistów. Brat muftiego został aresztowany razem z synem Edigem. I zesłano ich do obozu pracy pod kołem polarnym.
Maciej Szynkiewicz nie przeżył tej zsyłki. Ale jego syn dokonał rzeczy niemożliwej - uciekł z obozu i pokonując ogromne połacie terytorium Związku Sowieckiego, dotarł do granicy z Iranem na Kaukazie. W Teheranie swoje pierwsze kroki skierował do polskiej ambasady. I w 1936 roku był już w Polsce, gdzie jego wuj był człowiekiem powszechnie szanowanym nie tylko w społeczności tatarskiej.
Edige Szynkiewicz w Wilnie zaczął studia w Szkole Nauk Politycznych przy Instytucie Badań Europy Wschodniej, związał się ze Związkiem Młodzieży Tatarskiej i najprawdopodobniej zaczął współpracę z wywiadem nazistowskich Niemiec i Turcji. Jak bowiem wytłumaczyć fakt, że po wybuchu II wojny światowej wyjechał z Polski jako bezpaństwowiec w konwoju, którym ewakuował się… personel ambasady Turcji.
Ankara i Istambuł były wtedy jednym z centrów świata szpiegowskiego, obejmującego swoimi działaniami Bliski Wschód. I to w Ankarze właśnie, gdzie ambasadorem III Rzeszy był Franz von Papen, rozpoczął z Niemcami rozmowy o utworzeniu oddziałów ochotniczych w strukturze Wehrmachtu - z jeńców sowieckich pochodzenia tatarskiego.
Edige Szynkiewicz nie był jednak partyzantem ani nie działał samodzielnie. Do prowadzenia rozmów z nazistami uzyskał pełnomocnictwo emigracji politycznej Tatarów Krymskich i miał ciche wsparcie rządu Turcji. Jego zaangażowanie doceniono - przy Niemieckim Sztabie Dowództwa Wojsk Lądowych uzyskał stanowisko reprezentanta tatarskich interesów narodowych.
Czy jego wuj o tym wiedział?
Czas współpracy
Jak twierdzi Chazbijewicz, od 2017 roku ambasador Polski w Kazachstanie i Kirgistanie, Jakub Szynkiewicz najpewniej pod wpływem bratanka, po wybuchu II wojny światowej zdecydował się na współpracę z Niemcami. Nie zapomniał go zresztą dawny kolega z uniwersytetu w Berlinie, z którym razem studiowali filozofię - wszechwładny Joseph Goebbels. Już nie był po prostu miłośnikiem literatury i kina. Teraz był ministrem propagandy, człowiekiem, który w znacznej mierze odpowiadał za sukces nazistów w wyborach w 1933 roku. I to dzięki niemu Jakub Szynkiewicz został przez władze okupacyjne mianowany muftim Ostlandu, czyli okupowanych terytoriów wschodnich Polski, Białorusi, Litwy i krajów bałtyckich.
W 1942 roku generał von Manstein zajął Krym. Edige Szynkiewicz błyskawicznie wyjechał z Turcji i dotarł na półwysep, gdzie stał się jedną z najważniejszych postaci utworzonego przez Niemców Komitetu Muzułmańskiego, samorządu Tatarów, mamionych autonomią. Bratanek muftiego zaangażował się też w wydawanie pisma „Azad Kyrym”, czyli „Wolny Krym”, ale po klęsce stalingradzkiej w lutym 1943 roku stało się jasne, że Niemcy nie utrzymają się długo na froncie wschodnim.
W 1944 roku Edige Szynkiewicz wyjechał z Krymu i rozpoczął rozmowy dotyczące utworzenia Tatarskiej Górskiej Brygady Waffen SS formowanej na Węgrzech. I co ciekawe - po wojnie osiadł w Monachium, gdzie nie tylko był współorganizatorem tatarskiej rozgłośni radia Svoboda, ale też pracował naukowo w Instytucie Badań nad Związkiem Sowieckim.
Jego wuj, Jakub Szynkiewicz zanim uciekł z Wilna przed zbliżającą się Armią Czerwoną, w 1943 roku zdecydował się na utworzenie Związku Młodzieży Tatarskiej wyraźnie wzorowanego na paramilitarnym Hitlerjugend. Jak pisze Selim Chazbijewicz, mufti osobiście uratował od zagłady wileńskich Karaimów, wyznawców religii wywodzącej się z judaizmu. Niemcy uważali, że to Żydzi, ale Szynkiewicz zadzwonił do Goebbelsa i przekonał go do przeprowadzenia badań rasowych Karaimów. Jakkolwiek trudno nie uznać takiego posunięcia za przejaw rasizmu, skazani na zagładę Karaimowie zostali po tych badaniach uznani za przedstawicieli rasy ałtajskiej, z której wywodzą się Turcy i Tatarzy. I ocalili głowy. Co więcej, wiele wskazuje na to, że w ten sposób Szynkiewicz uratował też jakąś liczbę Żydów, którzy podawali się za Karaimów lub dostawali od muftiego zaświadczenie wyjaśniające, dlaczego są obrzezani - bo ten rytuał obowiązuje nie tylko Żydów, ale też i muzułmanów.
Selim Chazbijewicz, pisząc o uratowanych Żydach, powołuje się na pamiętniki z czasów okupacji, nie podając jednak źródeł. Jeśli więc Jakub Szynkiewicz istotnie ocalił nie tylko Karaimów, ale też i wyznawców judaizmu, to zrobił to wbrew Aminowi al-Husajni, wielkiemu muftiemu Jerozolimy, którego Niemcy wyznaczyli na duchowego przywódcę wszystkich muzułmanów na terytoriach okupowanych przez III Rzeszę. Al-Husajni był bowiem zagorzałym antysemitą, uważał, że zagrożeniem dla Arabów są żydowscy syjoniści, usiłujący w Palestynie na terytoriach administrowanych przez Wielką Brytanię utworzyć własne państwo i w nazistach widział wsparcie dla arabskiej ekspansji. Pod koniec 1941 roku wielki mufti Jerozolimy w Berlinie odbył serię spotkań, których ukoronowaniem była audiencja u Adolfa Hitlera. Al-Husajni poprosił go wtedy o wydanie publicznej deklaracji „uznania i sympatii dla arabskiej walki o niepodległość i wyzwolenie, które byłoby wsparciem do likwidacji żydowskiej siedziby narodowej”. Hitler odmówił, ale zapewnił muftiego, że Niemcy będą systematycznie dążyć do ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Po wymordowaniu Żydów w Europie i Rosji miała przyjść kolej na kraje arabskie.
1 marca 1944 roku w Radiu Berlin al-Husajni wygłosił przemówienie: „Arabowie, powstańcie jak jeden mąż i walczcie o swoje prawa. Zabijajcie Żydów, gdziekolwiek ich znajdziecie. To podoba się Bogu, historii i religii. To ocali wasz honor. Allah jest z wami”.
Rok później obaj Szynkiewiczowie, Jakub i Edige, szykowali się do ucieczki przed Rosjanami. Skutecznej.
Edgie zmarł w 1980 roku w Monachium. W 2010 roku Tatarzy krymscy jego prochy sprowadzili na Krym i pochowali na cmentarzu zasłużonych w Bachczysaraju niedaleko mauzoleum chana Mengli Gereja. Jego wuj Jakub zmarł w 1966 roku w Stanach Zjednoczonych, w Waterbury w stanie Connecticut, gdzie około 3 procent mieszkańców deklaruje polskie pochodzenie. a