Mundial 2018. Kiedy piłka w grze, polityka schodzi do szatni [FELIETON SŁAWOMIRA SOWY]
Mundial zawsze wygrywa z polityką. Tak jest teraz, tak było podczas każdych mistrzostw świata i Europy. Gra reprezentacji zawsze łączyła Polaków i zawieszała polityczne wojny
Wojna w Donbasie inspirowana przez Rosję? No jest. Rosyjskie rakiety w Kaliningradzie zagrażają Polsce? No tak. Rosja nie chce opuścić Krymu? No nie chce. Ale kogo to teraz interesuje? Dziś Rosja to mistrzostwa świata w piłce nożnej, cała reszta schodzi w cień. Zawsze tak było. Piłka nożna - a szerzej sport - zawsze spychała politykę w cień.
Mistrzostwa świata w piłce nożnej w Hiszpanii, rok 1982. Od pół roku trwa w Polsce stan wojenny, naród podzielony jak nigdy wcześniej i... spokój, choć jeszcze miesiąc wcześniej odbywały się gwałtowne demonstracje przeciw komunistycznej władzy. No, może nie tak, że piłka nagle połączyła Polaków, ale na miesiąc zapanował jakiś niepisany rozejm. Polityka musiała poczekać w szatni.
Choć był wyjątek. Wszyscy niecierpliwie wypatrywali, czy na trybunach hiszpańskich stadionów pojawią się sztandary i szyldy Solidarności. I tu zaskoczenie. Nie było. Zapomnieli, czy jak? Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że polska telewizja transmisje przeprowadzała za kilkuminutowym opóźnieniem, aby wyciąć to co potrzeba.
Ale zawód trwał moment. To nie Jaruzelski, internowani i Solidarność były wtedy najważniejsze, ale coś zupełnie innego. Czy Iwan jeszcze wróci na boisko? Czy Boniek w końcu strzeli bramkę? Dlaczego Piechniczek nie lubi Szarmacha? Rosja też gdzieś tam po drodze była - szczęśliwy remis i to polska reprezentacja przechodzi dalej. To był też czas, gdy szlagier Łazuki Tajemnica mundialu (Entliczek pentliczek, co zrobi Piechniczek...) nucili także ci, którym bardziej odpowiadała "Nie chcemy komuny, nie chcemy i już, nie chcemy ni sierpa, ni młota..."
Na zepchnięciu polityki do narożnika wygrywa zawsze władza. Przestają być ważne konflikty i problemy, których nie sposób rozwiązać, ważny jest tylko sport. I dobrze. Inaczej byśmy wszyscy zwariowali. Ta chwila rozejmu i emocji przeniesionych z ulic na trybuny daje wytchnienie wszystkim.
Władza zawsze się ogrzewa sukcesem sportowym. Co nie zmienia faktu, że Mundial się kończy, a problemy wracają. Piechniczek i jego piłkarze nie zapełnili pustych sklepów mięsem, czekoladą i papierosami. Siedem lat po Mundialu PRL już nie było. Mistrzostwa w Hiszpanii to stare dzieje, ale nic się od tej pory nie zmieniło. Putin też się ogrzewa i błyszczy. Pewnie do czasu...
Ale niech się martwi Putin i ci, co Putina nie lubią. Na przykład polscy politycy, którzy demonstracyjnie nie jadą oglądać naszych piłkarzy w Rosji, ale skrycie włączą telewizory. To już mało kogo obchodzi. Czeka wielka piłka, wielkie nadzieje, wielkie emocje, a wynik idzie w świat. Tak jak poszedł w 1982 roku. Czy ktoś dziś wybrzydza, że Polska zdobyła brązowy medal mistrzostw świata za czasów Jaruzelskiego?