Mundurowi po godzinach: Komendant Błękitnym Rycerzem
W regionie jest jednym komendantem policji, który do pracy przyjeżdża... motocyklem. - Ważne jest dla mnie to, że wszyscy to rozumieją i nikogo to nie dziwi - śmieje się podinsp. Kamil Gabor, komendant Komisariatu IV Policji w Zabrzu.
W grudniu miną dokładnie 24 lata od chwili, gdy po raz pierwszy założył policyjny mundur. Cały czas jest związany z Zabrzem, z dwuletnią przerwą na pracę w CBŚ w Katowicach. Od czterech lat jest komendantem. Na początek w zabrzańskiej „jedynce”, a od grudnia ubiegłego roku w „czwórce”.
Jeśli chodzi o miłość do motocykli, to wszystko zaczęło się, gdy podinspektor miał jeszcze 15 lat i dostał od ojca pierwszy motorower. To był prezent za dobre wyniki w nauce.
- 1988 rok to były takie czasy, gdy na osiedlach coraz więcej kumpli jeździło na takich maszynach. Spotykam się z nimi do dzisiaj. Część z nich nadal jeździ, a część zostawiło tę pasję daleko za sobą - podkreśla komendant. Kamil Gabor nie porzucił pasji, chociaż miał kilkunastoletnią przerwę.
- Brakowało mi tej swobody, którą daje jazda na motocyklu. Minęło kolejne 15 lat i w mojej głowie pojawił się pomysł, by do tego wrócić. Pojawił się jednak pewien problem, ponieważ musiałem to już uzgodnić z żoną - uśmiecha się komendant. Pertraktacje trwały... kilka lat, ale w końcu podinsp. Kamil Gabor stał się szczęśliwym właścicielem Hondy Shadow 600, którą w międzyczasie zamienił na Kawasaki VN 800. Po dwóch wspólnych wyjazdach żona też pokochała jazdę na motocyklu.
W tej chwili mija już 10 lat odkąd obecny komendant Komisariatu IV Policji w Zabrzu jeździ na jednośladzie Poznał w tym czasie wielu ludzi, którzy również są pasjonatami. Wśród nowych znajomych pojawiły się osoby, które stawiały fundamenty pod polską grupę międzynarodowego motocyklowego klubu stróżów prawa Blue Knights (Błękitni Rycerze - tłum. DRAPA). Wszystko zaczęło się w amerykańskiej miejscowości Bangor, a początki grupy sięgają 1974 roku, kiedy to kilku policjantów jeżdżących podczas służby na motocyklach pomyślało o tym, że mogliby jeździć również w chwili, gdy zdejmują policyjne mundury.
W Stanach Zjednoczonych w mgnieniu oka powstało kilkadziesiąt tzw. chapterów (grup motocyklowych działających w danym rejonie - dop. red.). W kolejnych latach „Błękitni Rycerze” jeździli już także w Kanadzie, we Francji, w Belgii czy też w Australii. W końcu także w Polsce. Na całym świecie jest obecnie ponad 20 tysięcy stróżów prawa - motocyklistów zrzeszonych w tym klubie. W naszym regionie członkowie pochodzą z Zabrza, Chorzowa, Siemianowic Śląskich, Katowic oraz Bielska-Białej i tworzą chapter „Blue Knights Poland VIII”.
By zostać „Błękitnym Rycerzem” trzeba pracować w organach ścigania. Do klubu może należeć każdy funkcjonariusz, który nosi broń i kajdanki.
Hasła przewodnie grupy to „Nie ma obcych wśród „Błękitnych Rycerzy”, są tylko niespotkani przyjaciele” oraz „Ride with pride - jedź z dumą”. Ten ostatni napis znajduje się na ich charakterystycznych, niebieskich kamizelkach.
„Błękitni Rycerze” biorą udział zarówno w polskich, jak i europejskich zlotach. To jedna, wielka rodzina. Łączy ich nie tylko służba, ale także pasja i miłość do motocykli.
Jednym z celów statutowych klubu jest pomoc dzieciom. Motocykliści bardzo mocno angażują się w akcje charytatywne adresowane zarówno do maluchów, które zmagają się z nowotworami, jak i do niepełnosprawnych dzieci.
- To nie tylko oddawanie krwi, ale także prezenty finansowe i rzeczowe. Dla przykładu przez kilka lat zajmowaliśmy się domem dziecka w Zabrzu. Przywoziliśmy tam zabawki i organizowaliśmy kuligi oraz wycieczki, a także Wigilię, mikołajki czy dzień dziecka - wymienia Kamil Gabor.
Akcje są organizowane również po to, by zmienić stereotyp „bandyty na motorze”. - Niestety, wciąż mówi się np. o dawcach organów. Robimy wiele, by pokazać, że nie każdy motocyklista jeździ z nadmierną prędkością i na jednym kole - podkreśla podinspektor.
W 2014 roku funkcjonariusze - członkowie Blue Knights Poland VIII - za swoją działalność w Ośrodku Rehabilitacyjno-Edukacyjno-Wychowawczym w Chorzowie otrzymali statuetkę „Człowiek - Anioł”. Policjanci wzięli także udział w filmie „Kochać i być kochanym” realizowanym przez wychowanków chorzowskiego OREW-u.
- Nagrodą jest dla nas radość dzieci. Maluchy mogą się z nami przejechać na motocyklach i uśmiech, który pojawia się później na ich twarzach jest bezcenny - zaznacza Kamil Gabor. - Jazda motocyklem to nawet nie adrenalina, ale poczucie wolności. Najlepiej oddają to słowa jednej z piosenek zespołu Fatum: „Kiedy czuję pęd powietrza. I w kolejny zakręt składam się. Coś przenika mnie. Zapominam o złych chwilach, które nigdy nie dopędzą mnie...” - podsumowuje komendant.