Mur między komunistyczną i kapitalistyczna Europą wprawdzie runął, ale na świecie powstała ekonomiczna tama
Miliarder Donald Trump, czyli prezydent USA, chce ściągnąć do Stanów najzdolniejszych. Dla biednych imigrantów za to buduje mur, choćby na granicy z Meksykiem. Tak wygląda dziś bezlitosna ekonomia najbardziej wpływowych ludzi na świecie...
Prezydent USA chce wydać miliardy dolarów, żeby zbudować gigantyczny mur na granicy z Meksykiem. Ma to być tama przed biednymi latynoskimi imigrantami, którzy próbują „zalać” Stany Zjednoczone. Ta międzyamerykańska bariera z betonu i drutu kolczastego wprawdzie nie przysłoni słynnego chińskiego muru, który - jakby ktoś nie pamiętał - jako jedna z nielicznych budowli widoczna jest na Ziemi z kosmosu, ale ma być równie skuteczną zaporą jak przed wiekami w Państwie Środka.
Wydawać by się mogło, że po wiekach takie mury nie są teraz najlepszym rozwiązaniem. No bo mamy drony, kamery, satelity i inne techniczne cudeńka, czyli świat niby poszedł z postępem...
A ludzie? Wciąż ciągnie ich do ziemi i to nie tylko z powodu grawitacji. Twardo na naszej planecie wydaje się stąpać Donald Trump, który forsując budowę wspomnianego muru ze swoim południowym sąsiadem jednocześnie uchyla furtki, a nawet otwiera na oścież drzwi, żeby przepuścić najzdolniejszych ludzi do Stanów Zjednoczonych. Szczególnie zależy mu na tych młodych, wykształconych, ambitnych, młodych, a najlepiej już doświadczonych.
Miliarder prezydent dobrze kombinuje, bo przecież pieniądz rządzi światem, ale zdolni ludzie to jeszcze lepsza inwestycja. USA to dla niego nie tylko dobra lokata polityczna, ale jednocześnie największe - przynajmniej na ten czas - przedsiębiorstwo na świecie. Taki „kombinat” daje mu wyjątkową moc przekonywania podczas negocjacji z innymi możnymi i ważnymi tego świata.
Co to ma do Polski? Możnymi i ważnymi na światowej scenie jeszcze nie jesteśmy. Wciąż stoimy w przedpokoju i próbujemy wyważyć drzwi do wielkich salonów. Wyciągamy zatem z państwowego portfela miliardy głównie na sprzęt wojskowy, który chce nam sprzedać miliarder Trump. Typowy biznes nasi politycy próbują przekuć w narodowy sukces i jeszcze na tym zarobić, szczególnie w obliczu zbliżających się wyborów. Tak wygląda współczesna ekonomia między różnymi światami.