MY, POZNAŃ - 30-lecie samorządu. Uczyli się na własnych błędach, ale wiary w sukces i entuzjazmu im nie brakowało
Prof. Andrzej Stelmachowski, marszałek Senatu na sesji inaugurującej pierwszą kadencję: Na was będzie patrzyła Polska. Jeśli coś w zakresie pracy samorządowej nie uda się w Poznaniu – to gdzie indziej nie uda się na pewno!
Pierwsze wolne wybory samorządowe odbyły się 27 maja 1990 roku. 30 lat temu poznaniacy stanęli przed poważnym zadaniem. Zwięźle i dobitnie zostało ono sprecyzowane przez prof. Andrzeja Stelmachowskiego, ówczesnego marszałka Senatu, który wziął udział w uroczystej sesji inaugurującej pierwszą kadencję Rady Miasta Poznania. Powiedział wtedy: – Na was będzie patrzyła Polska. Jeśli coś w zakresie pracy samorządowej nie uda się w Poznaniu – to gdzie indziej nie uda się na pewno!
Na 65 radnych 64 dostało się z listy Komitetów Obywatelskich Solidarność, jeden z KPN. Z zapałem wzięli się do pracy, doświadczenia nie mieli, uczyli się samorządności na własnych błędach, ale entuzjazmu i wiary w sukces im nie brakowało. Bywało gorąco, temperamenty dawały o sobie znać. Po raz pierwszy podczas wyboru prezydenta Poznania. Wtedy radni wybierali go spośród siebie. 6 czerwca 1990 roku sesja rozpoczęła się o godzinie 9, a zakończyła przed północą. Do rywalizacji stanęli: Wojciech Szczęsny Kaczmarek, Maciej Musiał, Jerzy Pomin, Andrzej Porawski.
– Były niesamowite zwroty akcji, prawdziwy thriller polityczny – wspomina radny Wojciech Kręglewski. Dopiero w trzeciej turze i to „o włos” wygrał Kaczmarek, który kiedyś w gronie kolegów powiedział, że w mieście interesują go dwie posady – arcybiskupa i prezydenta. Przyszło mu rządzić w trudnym czasie. I to nie tylko dlatego, że wszyscy debiutowali w samorządzie. Infrastruktura była w opłakany stanie, na wszystko brakowało pieniędzy. Trwała budowa Malty, która rozpoczęła się jeszcze w PRL. Miasto próbowało tę inwestycję przerzucić na barki państwa, ale nie powiodło się. Trzeba było spłacić dług zaciągnięty na tę inwestycję. Andrzej Bielerzewski, ówczesny radny wspomina, że pojawiały się różne pomysły: zasypanie Malty, oddanie jeziora kaczkom. Ostatecznie sprawę w swoje ręce wzięła skarbnik Elżbieta Lubińska, która wynegocjowała z wykonawcami zmniejszenie zadłużenia.
Wojciech Szczęsny Kaczmarek ratowanie miasta rozpoczął od odnowy systemu wodno-kanalizacyjnego, który wpołowie powstał jeszcze przedI wojną światową. Powszechnie znane jest jego stwierdzenie: – Rura kanalizacyjna, którą włodarze miasta muszą się zająć, nie ma wymiaru politycznego, tylko długość i średnicę.
Potrafił ściągnąć do Poznania inwestorów, których zawsze dopytywał co miasto może na nich zyskać. W ten sposób miasto kupiło 120 nowych autobusów, stawiając warunek, że muszą one być produkowane na miejscu. Tak doprowadził do powstania pod Poznaniem dwóch montowni tych pojazdów. Prezydent niechętny był zadłużaniu miasta, ale w tym przypadku wszystkich zaskoczył. Na zakup autobusów Poznań wziął największy kredyt w kraju. Kaczmarkowi udało się przekształcić MPK w spółkę, uratować przed prywatyzacją MTP czy uruchomić pierwszą w kraju giełdę na Franowie. Ci, którzy z nim blisko współpracowali, twierdzą, że praktycznie nie miał życia prywatnego, poświecił się dla miasta. Radni także dawali z siebie wszystko. Obrady na sesji trwa-ły do późna. Spotykano się także prywatnie, w restauracjach, gdzie toczono spory i rodziły się pomysły na miasto.
Prezydent Kaczmarek ma swój udział nie tylko w tworzeniu poznańskiego samorządu, ale też niebagatelne zasługi w budowaniu samorządności w Polsce. To dzięki niemu reaktywowany został Związek Miast Polskich z siedzibą w Poznaniu, utworzono Ogólnopolską Konferencję Wójtów, Burmistrzów i Prezydentów Miast oraz Komisję Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego.
Kaczmarek był prezydentem do 1998 roku. Pozostawił po sobie Poznań dobrze zorganizowany, stojący na mocnych fundamentach. Chciał uczynić z niego drugi Zurich – miasto europejskie, przyjazne mieszkańcom, atrakcyjne dla inwestorów i turystów. Jego następca, Ryszard Grobelny, który prezydentem był przez 16 lat, miał ambicje zrobienia z Poznania metropolii europejskiej co więcej twierdził, że inne zachodnie miasta biorą z nas przykład. Z kolei prezydent Jacek Jaśkowiak za wzór stawia Kopenhagę.