Myślenie wąskotorowe [komentarz]
Urząd marszałkowski kupił historyczny tabor kolejowy już prawie sześć lat temu. Szumne zapowiedzi, że wydanie 312 tys. zł na coś, co ma być atrakcją turystyczną, teraz mogą być jedynie powodem do wstydu.
Choć lepiej, aby były powodem do refleksji, jak wydawane są pieniądze podatników. Po pierwsze dlatego, że zakup ów był na tyle nieistotny dla zarządu województwa, że nie kojarzył go nawet wicemarszałek Dariusz Kurzawa. Po drugie tabor stoi nieużywany, a urzędnicy nie są w stanie tak naprawdę odpowiedzieć na pytanie: czy w ogóle pociąg retro wyjedzie na tory, a jeśli nawet, to kiedy to się stanie?
Możliwe więc, że nie wyjedzie już nigdy. I nie z tego powodu, że parowozy zanieczyszczają środowisko. Nie wyjedzie, bo urzędnicy nie dogadają się z koleją, kolej nie dogada się z koleją i urzędnicy nie dogadają się z urzędnikami. Wprawdzie przewodniczący Sejmiku ma podobne zdanie co marszałek, że w sprawach kulturalno-historycznych trzeba czasem dołożyć i nie oczekiwać zysków, ale tu nie o dokładanie chodzi, lecz o takie zakupy, co do których można oczekiwać, że będą czemuś służyć. A przynajmniej nie będą stać w zajezdni.
Takich zakupów i wydanych w niezrozumiały sposób pieniędzy jest więcej. Równo dwa lata temu pisaliśmy o tym, że urząd marszałkowski utopił przez 12 lat (teraz już 14) - 80 mln zł w wielkim projekcie informatyzacji województwa.
Przez opieszałość urzędników region może stracić szanse na tanie usługi teleinformatyczne. Miliony zarobią za to firmy telekomunikacyjne, dla których jesteśmy łakomym kąskiem. Dzięki projektowi „Szerokopasmowa radiowa sieć dostępowa LTE” urzędy, szpitale i szkoły w województwie płacić mogłyby kilka tysięcy mniej, niż płacą teraz Telekomunikacji Polskiej.
Sprawa, jak i ta z koleją retro do dziś ma status „rozwojowej”. Taki rozwój jednak, to myślenie wąskotorowe.