Na drogach leje się krew, odczuwamy ból i tracimy co roku 50 miliardów złotych
Rozmowa z dr inż. Agatą Jaździk- Osmólską z Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach o kosztach wypadków drogowych.
To co dzieje się na polskich drogach to szaleństwo, którego skutkiem jest rosnąca liczba wypadków śmiertelnych. Nikt nie wyceni bólu ofiar - tych, które przeżyły, bądź osób tracących najbliższych. Jak wiem, można jednak wyliczyć koszt jednego wypadku drogowego.
Skutki wypadków drogowych dzielę na trzy kategorie: pierwsza to straty osobowe, druga emocjonalne i wreszcie ta ostatnia, którą badam od wielu lat związana jest z ekonomią. Zanim opiszę dokładniej tę trzecią kategorię, warto wspomnieć, że w kontekście wypadków drogowych najczęściej zapomina się o stratach emocjonalnych. To że nam nic się nie stało na ciele, nie oznacza, że nie będziemy cierpieć emocjonalnie. Ale to cierpienie trudno jest wycenić w złotówkach.
Pani koncentruje się na wycenie strat ekonomicznych. Co to oznacza?
Mówiąc całkiem bezdusznie chodzi o to, co ten człowiek, ofiara wypadku, „produkuje”, czyli jak jest wartościowy dla społeczeństwa z punktu widzenia gospodarki. Szacuję straty w produktywności ofiar wypadków, z tego tytułu, że ktoś zginął albo został ciężko poszkodowany. Jest to tak zwana metoda kapitału ludzkiego. Rozwijam ją jeszcze o koszty restytucji, czyli ponoszone przez służby wyspecjalizowane w likwidacji skutków wypadków, służbę zdrowia i inne koszty operacyjne, a zatem pracę prokuratury, więziennictwa, wreszcie - jeśli wypadek kończy się śmiercią - dodaję koszt pogrzebów. Z aktualnych wyliczeń wynika, że w Polsce wartość statystycznego życia ludzkiego w aspekcie zagrożeń w ruchu drogowym wynosi około 2 milionów złotych.
Jaki jest ogólny koszt wypadków w roku, jakie jest obciążenie budżetu państwa? - o tym przeczytasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień