Na inwalidach można zbić fortunę
Znany muzyk z Gorzowa, dziennikarka, były żużlowiec - Krzysztof B. wykorzystał według prokuratury prawie 100 osób. Odsłaniamy kulisy procederu.
Aż 5,3 mln zł w latach 2007-2014 miała wyłudzić z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych firma Drawex, producent schodów z gminy Deszczno. Przeciwko jej szefowi Krzysztofowi B. oraz m.in. księgowej i kadrowej firmy toczy się proces w Sądzie Okręgowym w Gorzowie. Odsłaniamy jego kulisy.
Jak Krzysztof B. miał wyłudzać miliony? - Zgłaszali się do niego niepełnosprawni, którzy albo z ogłoszeń, albo z rozmów we własnym środowisku dowiadywali się, że Drawex szuka rąk do pracy. Firma tworzyła dla nich umowy o pracę, której one nie wykonywały – mówi prokurator Bolesław Lendzion.
Drawex według prokuratury miał wykorzystywać to, że PFRON nie jest w stanie sprawdzić, czy ktoś rzeczywiście pracuje... Umowy z tą firmą podpisało 96 osób. W tym niepełnosprawni, którzy mają - w każdym razie formalnie - spore problemy z poruszaniem się. Wśród nich był np. były żużlowiec Stali czy dziennikarka lokalnego portalu. Osoby, które miały - powtórzmy: przynajmniej formalnie - problemy z poruszaniem się... roznosiły ulotki reklamujące Drawex. Prokurator ustalił, że niektórzy potrafili przez cały miesiąc roznieść ich kilkadziesiąt. To nie pomyłka. Kilkadziesiąt przez cały miesiąc!
Gdy nie było obowiązku wypłacania pieniędzy na konto pracownika, Krzysztof B. miał dawać część „wypłaty” do ręki
Wśród osób, z którymi firma podpisała umowy, był znany gorzowski muzyk. – Miał napisane, że jest dyrektorem muzycznym w Draweksie, później że przedstawicielem handlowym. Ale nie wykonywał tej pracy, tylko wspominał o firmie na swoich koncertach – mówi prok. Lendzion.
- Bardzo dużo osób miało zaświadczenia od psychiatry o problemach psychicznych, bo to umożliwia zdobycie większych dotacji – mówi Lendzion. Jeśli ktoś był niepełnosprawny fizycznie w stopniu znacznym, PFRON dawał na niego 160 proc. najniższego wynagrodzenia w kraju (za niepełnosprawność lekką 60 proc.). A za zaświadczenie o złym stanie psychicznym, PFRON dorzucał do tego 40 proc.
Nikt z 96 niepełnosprawnych nie jest oskarżony
- Nie oni wyłudzali pieniądze - mówi prokurator.
Jak to działało w praktyce? Firma wypłacała wynagrodzenie pracownikowi. Wysyłała zgłoszenie do PFRON-u po dotacje. PFRON wypłacał pieniądze bez weryfikacji, czy praca jest wykonywana. Pieniądze przychodziły nie tylko na wypłaty, ale też na Zakładowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, który był w rękach Draweksu. Zysk Draweksu był więc pdowójny: wynikał z dotacji oraz z zakładowego funduszu.
Gdy nie było obowiązku wypłacania pieniędzy na konto pracownika, Krzysztof B. miał dawać część „wypłaty” do ręki. Po wprowadzeniu tego obowiązku, pieniądze odbierane były od niepełnosprawnych przez dwie osoby (jedna z nich przyznała się do winy i została już skazana, druga siedzi na ławie oskarżonych). Krzysztof B. miał dostawać „od każdego niepełnosprawnego” ok. 1 tys. zł. Mówił o tym w sądzie m. in. Robert K. Ma glejaka w mózgu i niedowidzi, ale od kilku innych niepełnosprawnych odbierał pieniądze dla Krzysztofa B. Wszystkim czterem oskarżonym grozi do ośmiu lat więzienia.
Proces sądowy w tej sprawie to gigant. Może potrwać co najmniej do końca przyszłego roku.
Krzysztof B. to znany gorzowski przedsiębiorca i filantrop. Był stałym uczestnikiem organizowanego przez Stal Gorzów balu charytatywnego Krzysztof B. brał na balu udział w licytacjach motocykla żużlowego. Potrafił też na tej samej imprezie wylicytować słoiczek musztardy za 4 tys. zł!