„Na każdym słupie te same gęby głupie!”. Samorządowe wybory w II RP
Kogo złości i irytuje kampania wyborcza pełna frazesów, kłamstw i obietnic na wyrost, powinien zapoznać się z przedwyborczą walką w czasach II RP. Tak agresywnych kampanii, żarliwych kłótni, szyderstw i rękoczynów dziś nie jesteśmy w stanie sobie nawet wyobrazić.
W Polsce międzywojennej wybory do rad miast i gmin odbywały się nie tak jak dziś, jednocześnie w całym kraju, ale w różnych terminach w różnych miastach.
Przedwyborcza agitacja toczyła się na łamach ówczesnej prasy (gazety codzienne były organami poszczególnych partii politycznych), poprzez rozdawanie lub rozrzucanie ulotek oraz na przedwyborczych wiecach, organizowanych przez różne organizacje i komitety w największych salach zebrań w poszczególnych miejscowościach. Do wyborów szło regularnie 60-70 proc. wyborców na Pomorzu i Kujawach, była to pozostałość po rządach pruskich, gdzie obowiązkowość była prawdziwą cnotą.
Bezpośrednio po odzyskaniu niepodległości i przyznaniu Polsce praw do Pomorza rządy w naszych miastach objęły komisaryczne tymczasowe rady miejskie. Jednak już na koniec następnego roku rząd wyznaczył termin wyborów do rad miejskich na Pomorzu.
„Niech żyją bolszewicy!”
W Toruniu wybory odbyły się najwcześniej, już 13 listopada 1921. Podczas wiecu tamtejszego komitetu Lista Obywatelska w największej sali w parku Wiktorii doszło do zamętu, kiedy okazało się, że na salę wdarli się socjaliści z Narodowej Partii Robotniczej. Kiedy rozległy się okrzyki „Niech żyje Rosja” i „Niech żyją bolszewicy”, powstało takie zamieszanie, że co bardziej krewcy obywatele chwycili za krzesła, by za ich pomocą rozprawić się z przeciwnikami. Przewidując groźne konsekwencje, adwokat Tempski pośpiesznie wiec rozwiązał, a socjalistów siłą zmuszono do opuszczenia sali. Przewaga endecji wcale nie okazała się przy urnach tak wielka, jak zapowiadano. Lista Obywatelska otrzymała 18 głosów, NPR - 14, a Niemcy aż 7.
11 grudnia 1921 w pierwszych bydgoskich wyborach samorządowych jedyny raz w II Rzeczypospolitej większość polskich ugrupowań politycznych stanęła do wyborów wspólnie, tworząc Polski Komitet Wyborczy. Na liście znaleźli się także księża katoliccy. Wyłamali się członkowie NPR, tworząc własną listę, oraz socjaliści, kumając się z... niemiecką lewicą. Swoją propagandę prowadzili za pomocą „Głosu Robotnika”, wychodzącego w Toruniu.
Przeczytaj dalszą część artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień