Na Kozłówce wycinają dorodne wierzby
Mieszkańców zaniepokoiła wycinka wierzb, w których cieniu chowali się w czasie upałów. Okazuje się, że decyzję podjęła spółdzielnia, bo drzewa są w złym stanie.
To nie pierwszy raz, kiedy mieszkańcy osiedla Na Kozłówce muszą stawać w obronie zieleni. Tym razem z informacji, jakie przekazał nam mieszkaniec, wynika, że wycinane są wszystkie wierzby wzdłuż ulicy. Jego zdaniem decyzja o wycince nie była konsultowana ze stroną społeczną.
- Na pytanie, dlaczego drzewa są wycinane, spółdzielnia odpowiada: „bo były stare i zagrażały bezpieczeństwu” - oburza się Leszek Grabowski, który przekazał nam informację o wycince. - Każdy, kto ma odrobinę pojęcia o przyrodzie i spojrzy na pozostałe po przecięciu pnie, to zobaczy harmonijne, zdrowe słoje dobrze rozwiniętych, stabilnych drzew - dodaje.
Mężczyzna twierdzi, że spółdzielnia zapowiedziała posadzenie nowych drzew. To dobra informacja, ale jego zdaniem wystarczy nie wycinać tych, które tam rosną, bo są zdrowe. - Po co płacić podwójnie? - pyta pan Leszek, nie kryjąc oburzenia.
Będąc na miejscu, zauważyliśmy kilka pniaków, które zostały po drzewach. W spółdzielni trudno było uzyskać obszerną informację na temat wycinki. Jak dowiedzieliśmy się od jednej z pracownic, na usunięcie każdego drzewa spółdzielnia uzyskała zgodę Wydziału Kształtowania Środowiska Urzędu Miasta Krakowa.
Jej zdaniem wycięte rośliny były w fatalnym stanie i zagrażały bezpieczeństwu mieszkańców. Dodała, że drzewa były dotknięte próchnicą. Potwierdziła również, że będą nowe nasadzenia. - Najczęściej za jedno drzewo jest kilka innych - stwierdziła kobieta. Nie była w stanie powiedzieć, ile drzew dokładnie jest objętych decyzją o wycince. Taką informację uzyskaliśmy w magistracie.
Jak się okazuje, urzędnicy pozwolili na usunięcie 16 wierzb, jednej białej i 15 płaczących. Dlaczego? Bo były w „złym stanie fitosanitarnym”.
- Stan ten został oceniony i udokumentowany przez pracownika Wydziału Kształtowania Środowiska o wykształceniu kierunkowym, wieloletnim doświadczeniu zawodowym popartym certyfikatem „Certyfikowanego Inspektora Drzew”. Mieszkańcy byli informowani o postępowaniu oraz wydanej decyzji - twierdzi Krystyna Śmiłek, zastępca dyrektora Wydziału Kształtowania Środowiska urzędu miasta. Może i byli informowani, ale panu Leszkowi bardziej chodziło o brak konsultacji w tej sprawie. - Usuwanie tych drzew nie podlegało opłacie administracyjnej - dodaje.
Dla mieszkańców jest jedna dobra informacja. Spółdzielnia będzie musiała na tej samej działce posadzić 16 drzew (obwód pni minimum 18 centymetrów). O dziwo nie mają być to wierzby, tylko drzewa z gatunków: brzoza, grab, lipa oraz wiśnia osobliwa. Muszą zostać posadzone do 16 czerwca 2018 roku.
- Ta ulica jest bardzo ruchliwa, a drzewa, dzięki swoim długim gałęziom działającym jak kotary, odgradzały nas, mieszkańców bloków, od smrodu ulicy, od jej całodobowego hałasu. Dawały też chociaż trochę ochłody w upalne dni - dodaje pan Leszek. Obawia się, że w ich miejsce zostaną posadzone liche sadzonki. - Jeżeli któraś się utrzyma, to jakiś cień da za 30 lat. Jeszcze jeden dzień wycinki i zostaniemy na betonowej pustyni - kwituje.