Na linii Toruń - Bydgoszcz znów iskrzy. Idzie o medycynę [dokumentacja]
Poniedziałkowe posiedzenie Sejmiku Województwa zbulwersowało bydgoskich radnych. - Po raz kolejny cynicznie zlekceważono Bydgoszcz - mówią.
Chodzi o projekt stanowiska w sprawie rozwoju medycyny w regionie, jaki bydgoscy radni przedstawili na posiedzeniu. Chcieli, by Sejmik zaapelował do rektora UMK w Toruniu o utworzenie tam wydziału medycznego i tym samym o możliwość stworzenia w Bydgoszczy samodzielnej uczelni medycznej na bazie Collegium Medicum.
- Zaproponowaliśmy głęboki kompromis - mówił Andrzej Walkowiak w czasie wczorajszej konferencji, którą zorganizował z dwoma innymi bydgoskimi radnymi Romanem Jasiakiewiczem i Maciejem Świątkowskim. - Czyli utworzenie ogólnolekarskiego wydziału medycznego i stomatologii na UMK, a w Bydgoszczy samodzielnego uniwersytetu medycznego, kładąc nacisk na wydziały: ogólnolekarski, analityki medycznej i farmacji.
- Musimy wzmacniać medycynę w regionie, bo sytuacja ochrony zdrowia jest trudna. Już brakuje lekarzy i pielęgniarek, a będzie jeszcze gorzej - mówił prof. Maciej Świątkowski.
Ich wniosek nie został włączony do porządku obrad. - Mimo że wszystko odbyło się zgodnie z wymogami, nikt nie miał ochoty nawet nas wysłuchać - mówił Roman Jasiakiewicz. - Po raz kolejny mieliśmy smutny obraz tego, co dzieje się w Sejmiku od paru lat. W cyniczny sposób lekceważy się nie tylko nas, ale całą Bydgoszcz, wszystkich mieszkańców, a teraz także te 160 tys. osób, które chcą samodzielnego uniwersytetu medycznego. A decyzja przewodniczącego Sejmiku Ryszarda Bobera, by pod głosowanie poddać, czy w ogóle jest sens na projekt spojrzeć, była wyjątkowo bezczelnym gestem.
Ostatecznie wniosek poparło 6 radnych, 9 wstrzymało się od głosu, a 11 go odrzuciło. Sam przewodniczący twierdzi jednak, że o ile ta część projektu na temat rozwoju medycyny w regionie jest dla Sejmiku ważna, o tyle fragment na temat rozdziału CM od UMK nie powinien być dyskutowany na posiedzeniu.
- Sejmik nie jest płaszczyzną do rozstrzygania sporu między Bydgoszczą a Toruniem dotyczącego Collegium Medicum UMK - uważa. - Wcześniej druga strona przyszła z projektem apelu o zachowanie integralności UMK. Również został odrzucony.
Roman Jasiakiewicz określił całą sytuację jako polityczną korupcję. - Radni patrzą na marszałka województwa i czekają, jak skinie głową - mówił. - Sześcioro radnych reprezentujących okolice Bydgoszczy nie poparło tego wniosku. Jak to możliwe, skoro powinni bronić interesów mieszkańców, których reprezentują na forum województwa? Zadziwiające dla mnie jest to, że przewodniczący Sejmiku nawet nie chciał zachować pozorów demokracji i włączyć projektu w obrady, a potem go odrzucić. Ale nawet pozorowana demokracja go nie interesuje.
Jasiakiewicz uważa, że w związku z tymi wydarzeniami należy się zastanowić, jakie jest miejsce Bydgoszczy w Sejmiku.
- Mamy siedzieć cicho i się nie wtrącać. Bydgoszcz jest w Sejmiku niepotrzebna - mówił.
- Bez przesady - kontruje Ryszard Bober. - Każdy radny ma określoną misję, ale musimy patrzeć szeroko na całe województwo.
O komentarz poprosiliśmy marszałka Piotra Całbeckiego. - Sejmiki województw nie mają w swoich kompetencjach szkolnictwa wyższego. Nie mamy też w zwyczaju prowadzić dyskusji na tematy, na które nie mamy żadnego wpływu. A tak jest z autonomiczną decyzją UMK - twierdzi. - Znamy stanowisko Senatu UMK przeciwne odłączeniu od uczelni CM. Wprowadzenie pod dyskusję stanowiska, które jest sprzeczne z decyzją Senatu UMK i jest wbrew woli władz uczelni, byłoby złamaniem standardów działania naszego samorządu.
Do tematu wrócimy.