Na nic spór. Drzewa idą pod topór
- Dziadujecie i nie macie pieniędzy na porządny remont - usłyszeli urzędnicy od mieszkańców. To dlatego, że chcą wyciąć drzewa przy remoncie wylotówki.
Od kilku tygodni trwa w mieście spór o wycinkę drzew przy ul. Kostrzyńskiej. To jednojezdniowa droga wyjazdowa z miasta. Uważana jest za najgorszą ulicę w mieście.
Przy Kostrzyńskiej, która ma w sumie 3 km, rośnie aleja lipowa. Drzewa zostały posadzone pod koniec XIX w. i na początku XX w., część także z 40 lat temu. Teraz lipy oraz inne drzewa mają zniknąć. W sumie 250 sztuk. Drzewa mają pójść pod topór, bo miasto szykuje się do remontu tej najgorszej ulicy w mieście. Remontu, na który mieszkańcy Gorzowa czekają od wielu wielu lat.
Projekt ul. Kostrzyńskiej powstawał miesiącami. Urzędnicy cały czas jedna uwzględniali w nim, że drzewa pozostaną na swoim miejscu. I to mimo tego, że projekt nie był w całości zgodny z obowiązującym prawem. Istnieje bowiem praktyka, że gdy projekt narusza przepisy, to projektanci proszą ministra infrastruktury i budownictwa o tzw. odstępstwa od przepisów.
Tak samo urzędnicy zrobili w przypadku Kostrzyńskiej. Chcieli, by decyzja ministra pozwoliła im zachować drzewa (rosną one blisko wyjazdów z bocznych uliczek i zgodnie z prawem przy budowie drogi powinny zostać usunięte. To dlatego – i to jest w tej sprawie bardzo istotne – aby było bezpiecznie).
Minister zgody w tej kwestii jednak nie dał i 5 grudnia miasto ogłosiło, że drzewa trzeba będzie wyciąć.
W międzyczasie część mieszkańców Wieprzyc (i nie tylko) zaczęła walkę w obronie drzew. Była petycja do władz miasta, spotkanie z wiceprezydentem. Obrońcy drzew cały czas wierzyli, że lipy uda się uratować. Tym bardziej, że na wczoraj urzędnicy zaprosili ich na spotkanie.
Do budynku, w którym mieści się biuro konsultacji społecznych, przyszło ponad 20 mieszkańców oraz 12 urzędników i różnych fachowców. Było gorąco.
Magdalena Pałka punktowała urzędników, którym minister wytykał brak, że nie przedstawili alternatywnych rozwiązań projektowych. – Projektów remontu powinno być kilka – mówiła.
Inny mieszkaniec Paweł Podowski wytykał z kolei, że miasto zrezygnowało z rozwiązania ulicy dwujezdniowej (tego chciała poprzednia władza) na rzecz jednej nikti: - Problemem jest to, że dziadujecie, bo nie macie pieniędzy. I na remont, i na pielęgnację drzew – rzucał.
Za wycinką był Józef Kosiński: - Te drzewa stanowią zagrożenie. Konary wystają ponad jezdnię. To tykająca bomba ekologiczna – odpowiadał obrońcom drzew.
Głos zabierali też fachowcy
- Te drzewa obumierają. Inwestycja osłabi te drzewa – mówił dendrolog Michał Łopiński.
- Jeszcze 20 lat i te drzewa będą wyglądały tak samo źle jak przy ul. Walczaka – dodawał Jerzy Połomski, kolejny specjalista od drzew.
Z kolei Andrzej Federkiewicz z gorzowskiej drogówki wyliczał, ile było zdarzeń drogowych – W 2015 r. było 45 kolizji, do końca listopada tego roku – 35 kolizji – mówił.
Mieszkańcy cały czas dopytywali jednak o możliwość zmian w projekcie i możliwość zachowania drzew. Złudzeń pozbawił ich wiceprezydent Artur Radziński: - Realne możliwości na jakieś zmiany są bliskie zeru – przekazał mieszkańcom.
Zmiany nie są możliwe, bo miasto do końca roku musi dostać zezwolenie na realizację inwestycji. Gdyby chciało wprowadzić zmiany, wydlużyłoby to całą procedurę, a przez to straciłoby 26,2 mln zł dofinansowania z Unii Europejskiej (umowe podpisało w środę).
Wiceprezydent Jacek Szymankiewicz zapowiadał, że miasto po wycięciu drzew planuje nasadzenia rekompensacyjne. Będą to jednak tylko krzaki.
Rozczarowani mieszkańcy opuszczali spotkanie z jednym przekonaniem: - W ten sposób drzewa przegrywają z Unią Europejską.
Remont ul. Kostrzyńskiej ma kosztować 44 mln zł i rozpocząć się a początku lata. Ma potrwać do końca 2018 r.