22-letnia kobieta zostawiła odkręcony kurek i wyszła z domu. Zapalenie światła spowodowało wybuch gazu. Lokatorka w szpitalu. Nocna ewakuacja bloku.
Silna eksplozja wstrząsnęła w nocy z piątku na sobotę trzypiętrowym blokiem przy ul. Lutomierskiej 156. Około godz. 2 w mieszkaniu na parterze wybuchł gaz. Poparzeniu uległa 22-letnia lokatorka mieszkania. Wybuch był tak silny, że runęła ściana oddzielajaca jej lokal od sąsiadów. Wypadły też szyby z okien mieszkania, niektóre wraz z framugami.
Do eksplozji doszło około godz. 2, gdy 22-latka wróciła do domu i zapaliła światło. Jak się później okazało, opuszczając mieszkanie, zostawiła odkręcony kurek w kuchence gazowej. Użycie włącznika światła było impulsem, który wywołał wybuch nagromadzonego pod jej nieobecność w mieszkaniu gazu.
- Obudził nas huk - opowiada Wiesław Morzyński z sąsiedniej klatki schodowej. - Ludzie z całego bloku wyszli na dwór, zobaczyć, co się stało. Kiedy ja znalazłem sie przed blokiem, ta dziewczyna też tam była i moczyła już ręce w misce z zimną wodą, którą ktoś jej szybko przyniósł, by pomóc zanim przyjedzie karetka. - Mówiła, że bolą ją plecy. Może rzuciło nią o coś podczas wybuchu.
Wkrótce pogotowie odwiozło kobietę do szpitala. Ma poparzone ręce i twarz. Na szczęście nikt inny nie ucierpiał.
Na czas akcji strażaków, którzy zabezpieczyli miejsce wybuchu i sprawdzali, czy w innych mieszkaniach nie ma osób potrzebujących pomocy, ewakuowano ponad 20 lokatorów bloku. Spędzili oni noc w podstawionym na miejsce zdarzenia autobusie. W sobotę wrócili już do swoich mieszkań, poza sąsiadką 22-latki, u której runęła ściana.
- Zabrały ją do siebie jej dzieci - mówili nam sąsiedzi.
W sobotę od rana przy Lutomierskiej 156 pracowała ekipa, która odbudowywała zawaloną ścianę i wstawiała nowe drzwi do mieszkań, bo w trzech przypadkach strażacy musieli je wyważyć, by sprawdzić, czy w środku nie ma poszkodowanych ludzi. Na miejscu była też policja i prokurator. Trwa badanie okoliczności zdarzenia.