Na Podkarpaciu rodzi się coraz więcej dzieci [WIDEO]
Na oddziałach położniczych na Podkarpaciu wyraźnie widać wzrost liczby urodzeń. Co jest przyczyną baby boom?
- Jesteśmy szczęśliwi. W niedzielę w południe przyszła na świat nasza córeczka Amelia - mówią Anna i Sławomir Giełbaga z Rzeszowa tuląc swoje dziecko.
- Jest bardzo grzeczna. To oczywiście po mnie. Dobry sen także ma po tatusiu - żartuje młody tato.
Amelka przyszła na świat w rzeszowskim Szpitalu Specjalistycznym Pro-Familia.
- Już od kilku miesięcy odnotowujemy znaczny wzrost narodzin - zwraca uwagę dyr. Radosław Skiba. - Jednak największy „baby boom” dopiero przed nami. Jak wynika z naszych statystyk, najwięcej dzieci rodzi się od czerwca do sierpnia. Przewidujemy, że w czerwca przywitamy na świecie ponad 400 maluchów. Chcąc zapewnić wszystkim pacjentkom opiekę i wsparcie podczas tego wyjątkowego okresu,rozbudowaliśmy nasz oddział neonatologiczny oraz oddział położniczy, zwiększając liczbę łóżek - dodaje Skiba.
W rzeszowskim Szpitalu Miejskim także zanotowano 10 - procentowy wzrost porodów w porównaniu do wcześniejszego roku. W Klinicznym Szpitalu Wojewódzkim nr 2 w marcu odebrali 490 porodów. O 30 więcej, niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
- W styczniu mieliśmy 145 porodów, a przed rokiem w tym samym miesiącu - 130. W lutym 145, a w lutym 2016 r. - 116. W marcu 158, a przed rokiem w marcu 102. Widać więc skok liczby urodzeń
- porównuje Witold Wiśniewski, dyrektor Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 1 w Rzeszowie.
Chłopcy teraz górą
Co zaskakujące, na Podkarpaciu rodzi się więcej chłopców. Na przykład w Pro-Familii na 385 dzieci, które w marcu przyszły na świat, 203 stanowili chłopcy. W „Szopenie” w pierwszym kwartale mieli 228 chłopców i 220 dziewczynki. W 2015 r. w regionie urodziło się 9968 chłopców i 9598 dziewczynek. W sumie 19 419 dzieci. W ubiegłym roku - 20 262.
Wzrost urodzeń pokazują też statystyki. W Polsce przed rokiem na świat przyszło 382 tys. dzieci. To prawie 13 tys. więcej niż rok wcześniej.
- Podkarpacie jest jednym z pięciu województw, w których przyrost naturalny jest dodatni, czyli więcej ludzi się rodzi niż umiera - zwraca uwagę Angelika Koprowicz z Urzędu Statystycznego w Rzeszowie. - Wyższy mają tylko województwa: pomorskie, małopolskie, wielkopolskie i mazowieckie. W pozostałych przyrost jest ujemny.
Najniższy w łódzkim i świętokrzyskim. Co ciekawe, natężenie urodzeń bardziej wzrosło w miastach niż na wsi.
Mroźna zima czy może „500+”?
Czym można tłumaczyć wzrost „płodności” w regionie?
- Nie ma jednej odpowiedzi. Głowią się nad tym socjologowie, choć gro polityków oczywiście tłumaczy ten stan jako efekt „500+”. To jednak zbyt uproszczony obraz. To może być tylko jedna z wielu przyczyn wzrostu urodzeń
- zwraca uwagę dr Leszek Gajos, socjolog, wykładowca WSPiA - Rzeszowskiej Szkoły Wyższej. - Kolejną jest fakt, że w okresie rozrodczym są kobiety z wyżowych roczników lat 80. Może się okazać, że za 5-6 lat dalej będzie utrzymywane „500+” a wskaźniki będą spadać.
Zauważa też, że spada bezrobocie, zwiększają się płace i dochody, a tym samym rośnie optymizm społeczny. To także może mieć wpływ na decyzje o potomstwie.
- Jest przecież związek między tym, jak się postrzega przyszłość, a chęcią posiadania większej liczby dzieci.
Socjolog dodaje, że istotną kwestią jest też jakość opieki okołoporodowej.
- A może jest też tak, że dobrze, „po ludzku” rodzi się w Rzeszowie, w związku z tym tych narodzin jest tu relatywnie więcej.
Świadczy o tym fakt, że przyjeżdżają do nas rodzić kobiety np. zza wschodniej granicy.
- Może też u nas jest stosunkowo tanio. Taniej, niż na przykład na Wyspach - także nad migracją porodową zastanawia się Leszek Gajos.