Na polu rośnie mi absurd

Czytaj dalej
Fot. Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski

Na polu rośnie mi absurd

Jarosław Miłkowski

Na polu Aleksandra Ralcewicza jest nie tylko trawa. W ziemię wkopany jest też fundament, którego Enea nie może usunąć. Od trzech lat...

- Przez ten fundament to już nawet kosiarkę zepsułem. Żeby skosić trawę, muszę go obchodzić dookoła. I nie mogę się doczekać, kiedy Enea go usunie - mówi Aleksander Ralcewicz z podgorzowskiego Białobłocia.

Przez pole naszego Czytelnika przebiega linia energetyczna. Z ziemi wrasta tu nie tylko trawa, ale i wielkie słupy energetyczne. No i jest też pozostałość po kolejnym, który podtrzymywał linię średniego napięcia. Fundament został wylany prawdopodobnie jeszcze „za Niemca”. Trzy lata temu Enea zaczęła demontować linię. Zniknął kabel. Zniknął słup. Ale fundament pozostał.

- Po co mi on? Nie dość, że przeszkadza, to zabiera mi ziemię. To jeszcze nic! Bo za to, że słupy stoją na mojej ziemi, to nigdy w życiu złotówki nie otrzymałem. Będę żądał więc odszkodowania! - grzmi jak burza 76-latek.

W sprawie niepotrzebnego fundamentu pan Aleksander pisał już do Enei na początku zeszłego roku. Odpowiedź nie przyszła. „GL” to sprawdziła.

- Korespondencja nie została przekazana do właściwej komórki merytorycznej. Za zaistniałą sytuację bardzo przepraszamy - mówi nam Krzysztof Osiński, rzecznik regionalny Enea Operator w Gorzowie.

Aleksander Ralcewicz
Jarosław Miłkowski - Ten fundament stoi tu kilkadziesiąt lat - mówi Aleksander Ralcewicz z Białobłocia. Chce, by Enea usunęła podstawę pod słup, ale też zapłaciła za to, że przez pole wciąż biegnie linia energetyczna (w tle).

Tłumaczy on, dlaczego fundamentu do dziś nie dało się usunąć: - W 2013 r. zleciliśmy opracowanie dokumentacji technicznej dotyczącej rozbiórki tej linii oraz zdemontowaliśmy w trybie awaryjnym słupy w najgorszym stanie technicznym. Zgodnie z prawem budowlanym na pełne zdemontowanie linii wraz z fundamentami potrzebne jest pozwolenie na rozbiórkę. Niestety, jeden z właścicieli działek, przez które przebiega linia nie wyraził zgody na rozbiórkę elementów linii przebiegającej przez jego teren. Brak tej zgody uniemożliwia nam rozbiórkę, także fundamentów u pana Ralcewicza - mówi rzecznik. Enea sądzi się już z właścicielem, który opóźnia demontaż.

- To absurd prawny, że jeden człowiek może zablokować rozbiórkę - przyznaje Adam Migdalczyk, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Gorzowie. By przyspieszyć rozbiórkę fundamentów, radzi, aby Ralcewicz poszedł do sądu przeciwko Enei. - Sąd rozpatrywałby sprawę tylko w kontekście Czytelnika. Ona jest do wygrania - ocenia inspektor budowlany.

A co ze sprawą odszkodowania za to, że słupy i fundamenty linii energetycznych stoją na ziemi 76-latka? - W tej kwestii odpowiedzi udzielimy samemu zainteresowanemu pisemnie - zapowiada rzecznik Enea Operator.

Jarosław Miłkowski

Jestem dziennikarzem gorzowskiego działu miejskiego "Gazety Lubuskiej". Zajmuję się tym, co na co dzień dzieje się w Gorzowie - opisuję to, co dzieje się w magistracie, przyglądam się miejskim inwestycjom, jestem też blisko Czytelników. Często piszę teksty o problemach, z którymi mieszkańcy przychodzą do naszej redakcji w Gorzowie (Park 111, ul. Sikorskiego 111, II piętro). Poza tym bliskie mi są tematy związane z Kościołem. Od dzieciństwa jestem też miłośnikiem żużla, więc zajmuję się też tą dyscypliną sportu. Gdy żużlowcy rozgrywają sparingi, turnieje szkoleniowe a także jeżdżą w turniejach za granicą Polski, wybieram się tam z aparatem fotograficznym.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.