Kontrowersje. Krakowianie coraz bardziej duszą się od smogu, a w mieście, jak i całej Polsce, w najlepsze trwa wycinka zieleni.
Od miesiąca nie tylko w stolicy Małopolski trwa wielkie karczowanie. To wszystko przez złagodzenie przepisów o wycince drzew i krzewów, które obowiązują od 1 stycznia. Mieszkańcy z różnych stron miasta alarmują nas o masowym usuwaniu zieleni na terenach prywatnych. Na przykład na działce o powierzchni ponad dwóch hektarów przy ul. Pasteura usunięto około setki drzew. Wcześniej rosły w tym miejscu co najmniej 15 lat. Wszystko na terenie, który do tej pory należał do parafii Świętego Krzyża. Księża niedawno sprzedali działkę, na której nowy właściciel zdaniem mieszkańców usunął już praktycznie całą zieleń.
- Przez lata ten lasek stanowił ważne źródło tlenu i dodatkowo tłumił hałas dobiegający z pobliskich torów kolejowych - podkreśla Wiesław Zagół, który mieszka w tej okolicy od kilkunastu lat. Relacjonuje, że cała zieleń z ogromnej działki zniknęła w ciągu tygodnia. - Mieliśmy wcześniej nadzieję, że może kiedyś miasto wykupi ten teren i utworzy park. Teraz już nie ma na to szans - dodaje Wiesław Zagół. Wraz z sąsiadami nie ma wątpliwości, że oczyszczony z zieleni teren szybko zostanie zabudowany przez dewelopera.
Autor: Marzena Rogozik
Pod topór poszły też drzewa przy ogródkach działkowych w Czyżynach. Od ronda Dywizjonu 308 wzdłuż al. Pokoju z prywatnej działki zniknęło ok. 30 drzew. A to nie koniec, bo kilkanaście jest jeszcze oznaczonych do usunięcia.
- Walczyliśmy o tę zieleń, na której mamy swoje ogródki działkowe, by nie została zabudowana przez deweloperów, a w ciągu kilku dni nagle zniknęły z tego terenu zdrowe i duże drzewa - mówi Tadeusz Malik, jeden z działkowców. Właścicielka terenów sąsiadujących z tą, na której wycięto drzewa, twierdzi, że gdyby na swojej ziemi miała drzewa, także by je wycięła. - Wiadomo, że inwestorzy chętniej kupują działki, z których już usunięto drzewa - mówi Zofia Sołtys.
W Towarzystwie na rzecz Ochrony Przyrody (TnROP) już 2 stycznia urywały się telefony od mieszkańców, którzy skarżyli się, że wokół nich znikają kolejne połacie zieleni albo drzewa już zostały oznakowane do wycinki. - Dostaję też liczne sygnały od osób, które zajmują się wycinką - oni mają pełne ręce roboty i ciągle dostają kolejne propozycje wycinki - twierdzi Mariusz Waszkiewicz, prezes TnROP. Ekolog alarmuje, że wykarczowany może być nawet Las Borkowski. - Dlatego że w dużej mierze należy do osób prywatnych - tłumaczy Waszkiewicz.
Inne miasta w Polsce już szukają pomysłów, jak obejść nowelizację ustawy o ochronie przyrody. Władze Sopotu znalazły rozwiązanie. Praktycznie cały teren nadmorskiego miasta jest wpisany do rejestru zabytków (jako zespół urbanistyczny). Żeby więc na jego terenie wyciąć drzewa, trzeba uzyskać zgodę konserwatora. Podobnie jest też w Krakowie, ale terenów pod pieczą konserwatora jest niewiele, więc nie uchroni to przed wycinką drzew np. na Prądniku Białym oraz w Czyżynach.
- Bardzo restrykcyjnie podchodzimy do wycinek w naszym mieście i uważamy, że to zła ustawa. Jednak na szczęście nie obowiązuje miast objętych ochroną konserwatorską - mówi Marcin Skwierawski, wiceprezydent Sopotu.
W krakowskim magistracie usłyszeliśmy, że rozwiązanie, którym chwali się Sopot, nie jest niczym nadzwyczajnym i stosowane jest również pod Wawelem.
Miejscy urzędnicy na razie przyglądają się rozwojowi sytuacji w innych, nieobjętych pieczą konserwatora, terenach. - Minął dopiero miesiąc od wprowadzenia zmian, obserwujemy sytuację dotyczącą wycinek w Krakowie, zbieramy sygnały z innych miast - wyjaśnia Jan Machowski z magistratu. Zaznacza też, że urzędnicy będą za jakiś czas myśleć o możliwych rozwiązaniach i weryfikować je pod kątem prawnym.
Planują też więcej drzew sadzić i prowadzić kampanię uświadamiającą, jak zieleń jest ważna. Na razie konkretnych pomysłów jednak nie ma, a kampania może nie przekonać deweloperów do zmiany planów. Właściciele działek dzięki furtce, którą dała zmiana ustawy, próbują wyczyścić swoją ziemię z drzew, by ta zyskała na wartości.
Krakowianie, nie mogąc się pogodzić z biernością urzędu, sami starają się znaleźć sposób na ograniczenie masowego usuwania zieleni. Jednym z pomysłów jest poszerzenie granic parków krajobrazowych m.in. Dolinki Krakowskie.
- Zwłaszcza na północy Krakowa nie brakuje terenów, takich jak Witkowice, które powinny się znaleźć w granicach parku - tłumaczy Jakub Łoginow, inicjator akcji. To wszystko dlatego, że w ich granicach, mimo obowiązania nowych przepisów, zakazane jest wycinanie i niszczenie zadrzewień przydrożnych, nadwodnych i śródpolnych. - Jednak przez ostatnie 20 lat praktycznie nie miały miejsce zmiany granic parków krajobrazowych - tłumaczy Piotr Sułek z Zespołu Parków Krajobrazowych Województwa Małopolskiego.
Ostateczną decyzję w tej sprawie mogą podjąć radni sejmiku małopolskiego, ale proponowany do ochrony teren zielony musi być cenny ze względu na walory krajobrazowe, historyczne, kulturowe czy przyrodnicze. - Sama zieleń to jest to za mało, żeby teren został włączony do parku - dodaje Piotr Sułek.
Zmiana ustawy o ochronie przyrody i ustawy o lasach
od 1 stycznia na działkach, których właścicielami są osoby fizyczne, można bez zezwoleń wycinać drzewa oraz krzewy. Wcześniej za każdym razem wymagana była zgoda magistratu. Teraz pozwolenie urzędników jest potrzebne tylko w sytuacji, kiedy wycinka jest prowadzona w ramach działalności gospodarczej.
Ponadto bez dodatkowych zezwoleń można wycinać drzewa o obwodzie nieprzekraczającym 100 cm (m.in. topola, wierzba i kasztanowiec) lub 50 cm (pozostałe gatunki).
Za usunięcie zieleni niezgodnie z przepisami gminy mogą nakładać kary w wysokości maksymalnie 500 zł (drzewa) oraz 200 zł (krzewy) za każdy centymetr przekroczenia dopuszczalnych granic obwodu drzew.