Na przemoc w rodzinie wpływają dwa mechanizmy - strach i miłość [ROZMOWA]
Z Hanną Źółkoś-Margońską, kierownikiem Zespołu ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie MOPS, przewodniczącą Zespołu Interdyscyplinarnego w Gdyni, rozmawia Dorota Abramowicz.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości sygnalizują, że Polska przygotowuje się do wypowiedzenia Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Czy konwencja jest nam potrzebna?
Mówimy o akcie prawnym na poziomie dużej ogólności, ale decyzja o jego wypowiedzeniu miałaby wpływ na nas wszystkich. Wpływ formalny. Osobiście jako Polka, kobieta, osoba od sześciu lat zajmująca się przeciwdziałaniem przemocy w rodzinie uważam za oczywiste uznanie, że dochodzi do przemocy wobec kobiet. Oraz że trzeba temu przeciwdziałać. Nie rozumiem więc wypowiedzi niektórych polityków, że konwencja jest prawem, które nic nie zmienia, bo w końcu mamy swoje sprawdzone ustawy... Jeśli chcemy to potwierdzić, nie ma powodu, by wypowiadać konwencję.
A czy przyjęcie przez Polskę konwencji antyprzemocowej cokolwiek zmieniło w Pani codziennej pracy?
Dało poczucie, że jest jeszcze instancja, do której mogę się w razie czego udać. Sytuacja krzywdzonych się poprawiła się, ale tylko trochę. Przemoc jako działanie, które wykorzystuje przewagę jednej osoby nad drugą, bez refleksji, czy jej tym nie krzywdzimy, jest zjawiskiem bardzo powszechnym. Tak powszechnym, że jej często nawet nie zauważamy.
Jak często interweniujecie w takich przypadkach?
Rocznie w Gdyni wszczynanych jest ok. 300 procedur niebieskiej karty. Jak na 250-tysięczne miasto nie wygląda to źle, ale pamiętajmy, że mówimy o ludzkim życiu. Przy czym nasze prawo na papierze jest dobre, ale gorzej jest z jego funkcjonowaniem, konsekwencją, interpretacją. W takiej sytuacji konwencja pozwala na rozwiązanie pewnych problemów na wyższym poziomie.
Pojawiają się argumenty, że konwencja antyprzemocowa wprowadza niezdefiniowane w polskiej kulturze pojęcie płci społeczno-kulturowej, spełnia postulaty środowisk LGBT, jest wymysłem feministek...
Byłabym bardzo ostrożna w cytowaniu tych opinii. Skupianie się na bardzo wyrazistych i kontrowersyjnych dla wielu osób postawach może sprawić, że zniknie nam z oczu podstawowy i bardzo poważny problem, czyli przemoc mężczyzn wobec kobiet. Łatwo jest zgubić to, co ciche i powszechne, skupiając się na słabo akceptowanych postawach i z tego zrobić clou programu.
Kobiety nie są przecież jedynymi ofiarami przemocy?
Mówię tylko, że mężczyźni częściej krzywdzą kobiety niż kobiety mężczyzn. I to w proporcjach 95 do 5 procent. Chociaż znam przypadki, gdy panie są bardzo nieprzyjemne. Moja konkluzja będzie bardzo przewrotna - podając te dane, równocześnie trzeba sobie zdać sprawę, jak wielki wpływ na wychowanie swoich synów mają kobiety. I te kobiety, niewspierane przez swoich mężów, rodziny, państwo, nie potrafią przekazać im właściwych wzorców. Chłopcy nie otrzymują też odpowiedniego wzorca od zapracowanego ojca, który mógłby pokazać, jak powinien zachowywać się mężczyzna wobec kobiety i wobec drugiego mężczyzny. Na tzw. grupach roboczych spotykam się z ojcami, którzy wspominają, że bardzo się starali, ale zmęczeni pracą nie mieli czasu na zajęcie się dziećmi. A teraz gdy mają kłopot z dorastającymi lub już dorosłymi synami, formułują wobec nich pretensje o brak wychowania i szacunku. Osoby stosujące przemoc z kolei mówią, że nikt ich nie nauczył szanować się wzajemnie, uznawać różnice, wspierać, troszczyć się o siebie.
Ludzie nierzadko żyją równolegle, nie tworzą części wspólnej. Najczęściej konsekwencje tego wszystkiego ponoszą dzieci.
Czy kobiety wiedzą już, gdzie mogą się zwrócić o pomoc?
W dużych miastach, gdzie jest więcej instytucji wspomagających, ta wiedza jest coraz bardziej powszechna.
Gorzej w małych miejscowościach. Robimy sporo, ale efektów nie należy się spodziewać w kilka lat.
Musimy na to ciężko, codziennie pracować, poszerzając świadomość kobiet. I nie robimy tego przeciwko mężczyznom, tylko dla nas wszystkich.
Nie uważa Pani, że panowie mogą czuć się atakowani przypisywaniem im roli „damskiego boksera”?
Traktowanie konwencji przez panów jako działania przeciw mężczyznom jest dla mnie w pewnym stopniu zrozumiałe. Z drugiej strony świadomy mężczyzna, który jest częścią społeczeństwa składającego się z obu płci, nie ma oporów wobec tego typu rozwiązań prawnych. Dla niego wynoszenie śmieci, zmienianie pieluch i zabawa z dzieckiem nie jest problemem. Podobnie jak wymiana oleju w samochodzie czy opłacenie rachunków dla kobiety. U podłoża protestów leży strach, że ktoś stanie się mniej ważny.
Czy przemoc też bierze się ze strachu?
Może to spłycę, ale - moim zdaniem - na przemoc wpływają dwa potężne mechanizmy - strach i miłość.
Myślałam, że raczej nadużywanie alkoholu, patologie...
Skąd się bierze powiedzonko: wypić dla kurażu? Alkohol lub narkotyk to tylko wyzwalacz i ułatwiacz. Z miłości, z tego, że chcemy z kimś być, bo ta osoba do nas należy, możemy zrobić wiele dobrego i wiele złego. Podobnie ze strachu. Gdy obawiamy się, że ktoś nas nie docenia, czy też chcemy wymusić czyjąś obsługę, włącza się strach. Skutkiem jest przeważnie przemoc psychiczna. Albo ekonomiczna. Zauważyłam, że dużo dobrego wydarzyło się po wprowadzeniu programu 500 plus. Ludzie dostali pieniądze do ręki i choć nie wszyscy właściwie go wykorzystują, to jednak dla wielu kobiet oznacza częściową niezależność. Mężczyźni mają przewagę, jeśli chodzi o pracę. Nie są w ciąży, nie biorą zwolnień na dziecko, są bardziej dyspozycyjni i lepiej postrzegani przez pracodawców. Tworzy się błędne koło. Nie rozumiem, dlaczego kobieta ma być karana przez państwo za to, że ma dziecko i stara się je jak najlepiej dla tego państwa wychować? Nie może przecież się rozdwoić, będąc jednocześnie dobrą matką i pracując na takich obrotach jak mężczyzna. I nie powinna być za to karana mniejszą emeryturą lub brakiem pensji. To są bardzo trudne pytania, jeśli jednak nie znajdziemy na nie odpowiedzi, pozostanie poczucie, że coś tu nie działa. Mężczyzna bardziej aktywny w pracy, mający pieniądze, kupujący za nie mieszkanie, zabezpieczający swój byt zawsze będzie miał przewagę nad kobietą. I co tu dużo ukrywać - jeśli wykorzysta ją niewłaściwie, zastosuje przemoc.