Na ratunek wielkim kotom
Poznańscy śledczy zdecydowali o ewakuacji zwierząt mieszkających w hodowli pod Śremem. Część zwierząt trafiła do bydgoskiego Ogrodu Zoologicznego, w którym otoczono je szczególną opieką. Wszystkie zwierzaki szybko zaakceptowały lepsze warunki.
Do bydgoskiego Ogrodu Zoologicznego trafiły zwierzęta, które ewakuowano z hodowli zlokalizowanej pod Śremem. Jak donosiły niedawno ogólnopolskie media trzymano tam 280 zwierząt 80 gatunków. Większość z nich, zwłaszcza duże koty: tygrysy, pumy, lamparty i rysie, mieszkały w bardzo ciasnych klatkach.
Większość zwierząt, zgodnie z decyzjż poznańskiej prokuratury, została przewieziona m.in. do zoo w Poznaniu i Bydgoszczy. A akcji uczestniczyło także Uniwersyteckie Centrum Medycyny Weterynaryjnej w Poznaniu. Niestety, z powodu toczącego się postępowania, UCMW nie udziela żadnych informacji na temat hodowli pod Śremem.
Bez zezwolenia
- Ta hodowla funkcjonuje od dawna, była także pod nadzorem lekarzy weterynarii - przyznaje mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy Komendanta Wojewódzkiego Policji w Poznaniu. - Obecnie prowadzimy postępowanie w dwóch kierunkach. Pierwszy dotyczy trzymania zwierząt, na które trzeba mieć zezwolenie. Drugi złych warunków, w których trzymano zwierzęta.
Policjanci przesłuchali świadków i właściciela hodowli, prokurator wydał nakaz ewakuacji zwierząt do innych ośrodkach.
- Na terenie hodowli nadal są zwierzęta - tłumaczy mł. insp. Andrzej Borowiak. - Zostały jeszcze małpy, antylopy oraz duże koty; tygrysy i lamparty.
Na razie śledczy nie postawili żadnych zarzutów, właściciel hodowli.
Na nowym wybiegu
Do bydgoskiego zoo przywieziono parę pum, parę rysiów, parę antylop, nietoperze (rudawki).
- Zwierzęta były w niezłym stanie, kiedy do nas dotarły mimo, że żyły w bardzo ciasnych klatkach i na niewielkich wybiegach - wyjaśnia Tamara Samsonowicz, kierownik Ogrodu Zoologicznego w Bydgoszczy. - U nas zajmują bardzo przestronne woliery. Antylopy, kiedy wpuściliśmy je na wybieg od razu zaczęły skubać trawę co może oznaczać, że wcześniej nie karmiono ich zielonką.
Zwiedzający zoo w Myślęcinku mogą zobaczyć dziś tylko rysie i antylopy. Reszta zwierząt przechodzi kwarantannę. Pumy zostały sąsiadkami tygrysa i pantery śnieżnej (irbisa). Rudawki zamieszkały w zimowisku w specjalnie dla nich przygotowanym pomieszczeniu. Wszystkie uratowane zwierzęta są w zoo w tzw. depozycje, co oznacza, że bydgoskich ogród nie jest ich właścicielem.
Bardzo cierpiały
W obszernych wolierach myślęcińskiego zoo goście czują się dobrze. Pumy spokojnie wygrzewają się w słońcu, rysie śpią na dachu domku a antylopy ufnie podchodzą do ludzi i dają się głaskać. Wcześniej jednak, przeszły gehennę.
- Tam przeżyły stres. Nie tylko behawioralny, także fizjologiczny. Krótko mówiąc, cierpiały - uważa dr Dominika Gulda, adiunkt Wydziału Hodowli i Biologii Zwierząt UTP. - To było okrucieństwo. Klatki były nieprzystosowane dla tych zwierząt. One muszą mieć dużo przestrzeni.
Dr Dominika Gulda dodaje, że prawie każde zwierzę, które czuje się bezpiecznie na swoim wybiegu lub w wolierze będzie penetrowało teren, wygrzewało się spokojnie w słońcu i, nierzadko, ufnie podchodziło do swoich opiekunów.
Pozwolenie na egzotykę
Każdy, kto zamierza trzymać lub hodować egzotyczne zwierzęta powinien wystąpić z prośbą o wydanie pozwolenia. Obowiązek tez określa art. 64 ustawy o ochronie przyrody, który mówi, że: - „Posiadacz żywych zwierząt gatunków wymienionych w załącznikach A i B rozporządzenia Rady (WE) nr 338/97 z dnia 9 grudnia 1996 r. w sprawie ochrony gatunków dzikiej fauny i flory w drodze regulacji handlu nimi, zaliczonych do płazów, gadów, ptaków lub ssaków, a także prowadzący ich hodowlę, jest obowiązany do pisemnego zgłoszenia ich do rejestru. Obowiązek zgłoszenia do rejestru, o którym mowa w ust. 1, nie dotyczy ogrodów zoologicznych.”