Rozmowa z Czesławem Młynarczykiem, powołanym na stanowisko pełniącego obowiązki komendanta Państwowej Straży Pożarnej w Nowej Soli.
Dzień dobry panie komendancie!
Pełniący obowiązki komendanta!
A kiedy nie pełniący, tylko po prostu, komendant?
Na razie decyzja komendanta wojewódzkiego, z 30 marca, jest o powołanie na stanowisko w kontekście pełnienia obowiązków.
Ale to chyba tylko kwestia czasu?
A to już trzeba pana komendanta zapytać. To jest w jego gestii.
W takim razie zapytam od kiedy służy pan w straży?
Od 1987 roku. Najpierw Szkoła Aspirantów Państwowej Szkoły Pożarnej w Poznaniu, a później podjęcie pracy w Nowej Soli. Od tamtej pory cały czas tutaj. Generalnie w ramach stanowiska do spraw kontrolno-rozpoznawczych, a kilka ostatnich lat już jako naczelnik wydziału.
Czy możemy spodziewać się jakichś ważniejszych ruchów, decyzji w kwestii funkcjonowania nowosolskiej komendy? Czy może, w związku z tym, że jest pan wciąż pełniącym obowiązki, woli pan poczekać?
Oczywiście, że wolę poczekać. Na decyzję komendanta wojewódzkiego.
Ale rozumiem, że przez tyle lat pracy zdążył się pan zapoznać z życiem i funkcjonowaniem komendy w Nowej Soli?
Na pewno są płaszczyzny pracy, których nie obejmowałem, jak chociażby finanse czy kwatermistrzostwo. To było poza moimi sprawami. Natomiast w pozostałych przypadkach kwestia doświadczenia na pewno jest.
Nie czuje się pan więc rzucony na głęboką wodę?
Raczej nie, natomiast przede mną troszkę inny system pracy.
A pan jeździ ciągle na akcje?
Oczywiście. Pełniąc służby dyspozycyjne, brałem udział w niejednej akcji ratowniczo-gaśniczej. Przy większych wydarzeniach jako oficer dyspozycyjny. Każda większa akcja to obecność oficera, więc podczas wielu służb, jest też udział w wielu wyjazdach. Poza tym nas w komendzie powiatowej nie jest za dużo, i w związku z tym kilka służb w miesiącu zawsze wypada.
Zwłaszcza, że straż pożarna już dawno przestała być tylko pożarna...
No właśnie, spektrum zdarzeń jest bardzo duże. I z wieloma różnymi rzeczami się spotykamy.
Pozwolę sobie jednak wybiec trochę w przyszłość. Ma pan jakieś plany, które chciałby pan wdrożyć?
Myślę, że tę rozmowę powinniśmy jednak zostawić na przyszłość, przy powołaniu już na stanowisko. Na razie jest to pilnowanie rozpędzonej lokomotywy, żeby była na swoich torach.
Ale żeby też pędu nie straciła?
Dokładnie. Natomiast co do wizji, to wszystko zależy od decyzji komendanta wojewódzkiego.
A możemy rzucić jakimś terminem?
Ustawowy termin jest dwumiesięczny. Od 29 stycznia obowiązki pełnił st. kpt. Ozgowicz, zastępca komendanta. Ten termin upłynął, przy okazji zmieniło się szefostwo komendy wojewódzkiej i właśnie wtedy podjęto w stosunku do mnie taką, a nie inną decyzję.