Na scenie i w klubie Los Chupitos. Bydgoskie oficerki. Fakty oparte na fantazji
Z jednej strony, co najmniej od czasów Williama Szekspira wiemy, że są rzeczy na niebie i na ziemi, o których nie śniło się naszym filozofom. Z drugiej strony, naszym filozofom, ba, także naszym pisarzom, śnią się takie rzeczy, które później może na niebie, a na pewno na ziemi nabierają realnych kształtów.
Ta myśl zakołatała mi do głowy ostatnio na premierze w Teatrze Polskim. Na afiszu „Oficerki. O policji. Fantazja oparta na faktach”. Na scenie zaś genialna Małgorzata Trofimiuk w milczącej przez prawie cały spektakl roli oficerki policji, która krótko przed emeryturą ma zostać Policjantem Roku. Jednocześnie Policjant Roku ma dyscyplinarne problemy w związku z użyciem broni służbowej. Męża na orbicie oficerki brak, nie dogaduje się z synem, doskwiera jej samotność i świadomość, że z powodu służby w piątek i świątek życie przeciekło jej przez palce. Po długim milczeniu oficerka Trofimiuk wybucha wreszcie w finale przedstawienia, wyrzucając oskarżenie: „Umówiłam się na coś, co nie działa…” Nie tłumaczy dokładnie, kto jest adresatem oskarżenia: przełożeni w policji, władze państwowe, a może całe społeczeństwo, które od policji wiele oczekuje, lecz niewiele gotowe jest jej dać w zamian?
Co ma wspólnego teatralna wizja „polsko-francuskiej” - jak podaje Wikipedia - reżyserki i dramaturżki Anny Smolar (prywatnie córki Aleksandra Smolara, prezesa Fundacji im. Stefana Batorego) z rzeczywistością, zwłaszcza bydgoską? Okazuje się, że całkiem sporo. Inspiracją dla przedstawienia stały się rozmowy reżyserki i aktorów Teatru Polskiego z policjantkami. Ślepy(?) los dopisał natomiast tym rozmowom i scenicznym próbom intrygujący ciąg dalszy. Przekornie rzec można, że powstały fakty oparte na artystycznej fantazji. Otóż równo dwa tygodnie przed bydgoską premierą „Oficerek” w bydgoskim klubie Los Chupitos na Starym Rynku doszło do awantury pomiędzy obsługą klubu, klientami i trzema autentycznym oficerkami policji. O przyczynach w tej chwili trudno powiedzieć coś konkretnego. Zespół Prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji potwierdza, że do „zdarzenia” z udziałem policjantki w Los Chupitos naprawdę doszło. Ale wezwany patrol zastał tam jedną policjantkę, nie trzy. Pozostałe, zdaniem proszącego o anonimowość informatora, wcześniej dały drapaka.
Niemal na pewno katalizatorem agresji w Los Chupitos były promile. Broni palnej na szczęście nie użyto. Wystarczyły gołe ręce (jak twierdzi wspomniany wyżej informator, jedna z oficerek poddusiła barmankę, pozostałe szarpały się z obsługą klientami) i gołe języki.
Incydent w Los Chupitos, nawiasem mówiąc podczas którego oficerki nie ukrywały, kim są - miały wręcz wymachiwać legitymacjami służbowymi - pokazuje, że w policyjnych głowach, także (a może przede wszystkim) kobiecych, dymi nie tylko alkohol.
W spektaklu Anny Smolar występują również mężczyźni w mundurach. Jedna z postaci to policyjny psycholog, pokazany jako wycofany, zakompleksiony i sam ze sobą mający spore problemy chłopczyk. Jeśli ta charakterystyka osoby dramatu również zaczerpnięta została z życia, to policjantki z poszarpanymi nerwami i zrujnowanym życiem osobistym rzeczywiście nie mają do kogo zwrócić się o pomoc.
W teatralnych „Oficerkach” Małgorzata Trofimiuk w pełni liczyć mogła wyłącznie na wiernego, starego kundla, którego przed laty przygarnęła ze schroniska. Kundel nie chronił jej jednak przed czarnymi myślami, poczuciem wyobcowania i wykorzystania przez „górę”. Czy jakiejś szansy na odmianę swojego losu oficerka nie wykorzystała? Dla kogoś, kto przez całe niemal życie jest w pracy, jedyną osłoną wydaje się biurowy romans z szefem. Tego należy życzyć wszystkim polskim oficerkom?