Na straganie, w mroźny dzień targowy, takie słyszy się rozmowy
- Taka jestem zahartowana, że mogłabym w Himalaje jechać. Tyle że nie wspinałabym się, bo ostatnio głośno o tym, że to niebezpieczne - mówi kobieta sprzedająca używaną odzież.
Targowisko przy ul. Modrakowej na bydgoskich Wyżynach to jedno z najstarszych w mieście.
Wchodzisz na plac i od razu widzisz, że brakuje dobrej ręki gospodarza, bo budki stare, zniszczone, zaniedbane. Plus taki, że czysto na placu.
Wtorek, czyli wczoraj, godz. 10. Tylko sześć stoisk czynnych. Między innymi budka z pieczywem, dwa sklepiki spożywcze, warzywniak, stoisko z kwiatami.
Kurtka i futro
No i kram z używaną odzieżą. Kupujących jest mniej więcej tylu, co sprzedających.
- Mnie tam żaden mróz nie przestraszy - zarzeka się pani Bożena, właścicielka interesu z odzieżą z drugiej ręki. - Od 20 lat tutaj ciuchami handluję. W niektóre zimy zdarzało się ponad 20 stopni na minusie i też wtedy rozkładałam rzeczy na straganie. Nie pamiętam nawet, kiedy ostatni raz chorowałam.
Historie sprzedawców na targowisku oraz ich sposoby na przetrwanie mrozów poznasz w dalszej części artykułu.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień