Na trasie dziewiątego etapu było piekło. Temperatura? Jakieś 55 stopni!
Wszechobecny piasek i piekielnie wysokie temperatury – zawodnicy wyjątkowo ciężki wtorek na Dakarze. Gerard de Rooy i Polak Dariusz Rodewald wygrali skrócony dziewiąty etap rajdu w klasyfikacji ciężarówek.
Jak poradzili sobie pozostali? Odcinek został skrócony przez organizatorów o ok. 100 km. Tym razem jednak przyczyną były nie ulewne deszcze, a bardzo wysoka temperatura. Wielu zawodników nie wytrzymywało ekstremalnych warunków, a służby ratunkowe nie były w stanie zapewnić stuprocentowego bezpieczeństwa wszystkim uczestnikom.
– Wydaje mi się, że temperatura dochodziła nawet do 55 stopni. W pewnym momencie wszystkie samochody ratunkowe i helikoptery były w użyciu i gdyby komuś coś się stało, nie byłoby jak go ratować. Dlatego organizator przerwał rajd – powiedział Kuba Piątek. Motocyklista Orlen Team ukończył dziewiąty etap na 36 pozycji (jest 26 w generalce).
Marek Dąbrowski i Jacek Czachor na dziewiątym etapie Dakaru zajęli 21 miejsce. –Samochody były wymieszane z ciężarówkami. Przed nami startowały dwie, a zaraz za nami kolejna. Przez to na trasie było mnóstwo kolein i się zakopaliśmy. Później w końcu złapaliśmy swoje tempo – powiedział Czachor.
Przejścia z ciężarówkami miał także Adam Małysz, który był 45. – Po około 50 kilometrach, podczas wspinania się na wydmę, musieliśmy nagle odbić w dół, bo ciężarówki zatrzymały się przed nami. To skończyło się niestety uderzeniem w drzewo. Jechaliśmy dalej, ale po jakimś czasie silnik zaczął się mocno przegrzewać, więc co 3-4 km trzeba było stawać i czekać aż ostygnie - tłumaczył były skoczek narciarski.
Kuba Przygoński, 24. na wtorkowym etapie, wciąż jest najwyżej sklasyfikowanym zawodnikiem Orlen Team, jednak w generalce nieznacznie spadł – na siedemnastą pozycję. - Wyszedł trochę brak mojego doświadczenia dakarowego za kierownicą samochodu - przyznał zawodnik.