Na trasie ekspresowej S5 trwają kłótnie o kasę
To sprawa między wykonawcami, a zaległości zostały uregulowane - uważa GDDKiA. - Dostaliśmy tylko część pieniędzy - odpowiadają właściciele firm.
- Właśnie jeden z samochodów stanął na wadze i zablokował wytwórnię betonu w Pawłówku - mówił nam w środę wieczorem jeden z budowlańców pracujących jako podwykonawca dla hiszpańskiej firmy Dragados, która wraz z PolAquą buduje tryszczyński odcinek S5.
- Niektórzy, mimo wykonanej pracy, pieniędzy nie widzieli od sierpnia. GDDKiA dba o większych podwykonawców, ale na trasie pracuje mnóstwo małych lokalnych firm, które mają po kilka samochodów i kilkunastu pracowników. To właśnie my nie dostajemy pieniędzy. Niedługo nową trasą pojadą auta, a o nas się zapomni - mówi nasz rozmówca, który woli pozostać anonimowy, bojąc się, że w przeciwnym wypadku nie zobaczy pieniędzy w ogóle. Twierdzi, że podwykonawcy są zdesperowani, bo nie mają jak zapłacić swoim ludziom, nie mogą też opłacić należnych podatków.
Bez dojazdu do wytworni betonu budowa nie może postępować. Po naszym materiale, jak dowiedzieliśmy się od podwykonawców, część zadłużenia została uregulowana. Dlatego odblokowali wytwórnię, ale dalej czekają na wypłatę całości zobowiązań. Po artykule zgłosili się jednak do nas inni podwykonawcy, tym razem z odcinka 6, którzy pracują dla spółki Trakcja.
To my płacimy za budowę
- Pracowałem przez kilka lat na odcinku 6, za który odpowiada Trakcja. Ten „interes” kosztował mnie na razie kilkaset tysięcy złotych, których nie mogę odzyskać. Do drzwi firmy puka komornik, bo podatki musiałem zapłacić, tak jak i wypłacać pensje pracownikom. Wiem, że Trakcja zalega z wypłatami dla kilkunastu firm - mówi nam właściciel jednej z nich. - Nie czujemy żadnego wsparcia ze strony GDDKiA. Nam, małym przedsiębiorcom mówi się wprost - zrezygnuj z części należnych pieniędzy to wypłacimy, a jak nie - idź do sądu i bujaj się latami. Tyle, że żeby założyć sprawę w sądzie, trzeba wpłacić równowartość 10 procent kwoty sporu, wielu z nas na to nie stać. Od początku wiadomo było, że ten system się posypie. Jak coś kosztuje 100 złotych, to nie da się tego dobrze zrobić za 50 złotych. Teraz wychodzi na to, że płacimy za to my, najmniejsi podwykonawcy, bo duzi pieniądze dostają. - Naszymi firmami i naszą pracą sponsorujemy tę budowę.
Sprawy wewnętrzne
Z perspektywy GDDKiA sprawa wygląda jednak inaczej. - Przedstawiona sytuacja wynika wyłącznie z wewnętrznych relacji pomiędzy głównym wykonawcą, a jego podwykonawcami. Wspomniany w publikacji podwykonawca nie zgłosił jakichkolwiek problemów do GDDKiA ani nadzoru budowy. Z zapewnień jakie otrzymaliśmy od wykonawcy, doszło już do uregulowania płatności i sprawa została zakończona. Budowa prowadzona jest bez jakichkolwiek przestojów - zapewnia Tomasz Okoński, rzecznik GDDKiA w Bydgoszczy.
- GDDKiA kontroluje płatności na realizowanych kontraktach. Dotyczy to zarówno głównych wykonawców jak i dalszych podwykonawców. Gdyby tylko dochodziło do ew. braku płatności, tacy dalsi podwykonawcy, zawsze mogą się zgłosić do GDDKiA. Jeśli byli zgłoszeni (a każda firma powinna dopilnować aby uzyskać potwierdzenie od głównego wykonawcy, że została zgłoszona do GDDKiA) i posiadają pełną dokumentację wykonanych prac, płacimy im bezpośrednio - dodaje Tomasz Okoński.