Na tropach tajemnic dzieł sztuki, czyli nowa książka Leszka Adamczewskiego
"Zagrożone dziedzictwo - zaskakujące losy zabytków na krętych ścieżkach XX wieku" to najnowsza, właśnie opublikowana książka poznańskiego dziennikarza i pisarza Leszka Adamczewskiego. Ukazała się nakładem wydawnictwa Replika.
To zbiór barwnych opowieści dotyczących losów dzieł sztuki nie tylko w minionym stuleciu, ale i w aktualnym.
- Próbowałem zebrać w jednej książce to wszystko co o skarbach napisałem, a co z różnych względów nie zmieściło się we wcześniejszych moich książkach
- odpowiada zapytany o klucz doboru wydarzeń Leszek Adamczewski. - Chciałem pokazać różne przypadki dzieł sztuki zaginionych, a także odzyskanych jak arrasy wawelskie. Są także rzeczy zupełnie nowe, sięgające wieku XXI.
Dodaje, że kiedy był dzieckiem i miał kilkanaście lat, niemal w każdym "Płomyczku" można było znaleźć kolorowe zdjęcia arrasów.
- Po latach, gdy zacząłem zgłębiać ten temat, okazuje się, że wcale tak chętnie Kanadyjczycy arrasów nie zwrócili. Było tam bowiem silne lobby antykomunistyczne i nie pomógł w tej sprawie nawet list kardynała Stefana Wyszyńskiego do ówczesnego arcybiskupa Montrealu. Wykorzystano moment, gdy umarł jeden z czołowych tamtejszych antykomunistów i z pomocą Polonii amerykańskiej ściągnięto do Polski to, co zostało w Kanadzie zabezpieczone w latach wojny - opowiada Adamczewski.
W książce nie brakuje, co zrozumiałe, akcentów wielkopolskich. Jednym z nich jest pożar w katedrze w Kaliszu w roku 1973. To zarazem wydarzenie, o którym wcześniej Leszek Adamczewski nie pisał. Podczas pożaru spłonął obraz Rubensa "Zdjęcie z krzyża". W Kaliszu do dziś wierzą, że obraz został wycięty z ołtarza i dopiero potem ołtarz podpalono, bo nic poza ołtarzem nie spłonęło.
Śledztwo przeprowadzone w tej sprawie na początku lat 90. wykazało, że wcześniejsze śledztwo przeprowadzone w latach 70. zostało przeprowadzone rzetelnie i przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej. Adamczewski pisze też o kradzieży w roku 2000 obrazu Claude'a Moneta "Plaża w Pourville" z Muzeum Narodowego w Poznaniu.
- Rozmawiałem z jednym z oficerów policji, który powiedział, że fakt zatrzymania sprawcy zawdzięcza się przypadkowi. Sprawca wpadł na niepłaceniu alimentów
- mówi autor. - Wzięto od niego odciski palców, ale gdy od osoby oskarżonej o niepłacenie alimentów bierze odciski palców, robi się to pro forma. Tego nikt nie wrzuca do komputera i nie sprawdza, czy już takie odciski w policyjnej kartotece są. Ktoś jednak wrzucił te odciski palców do komputera i okazało się, że ze te odciski zostały pozostawione na ramie w poznańskim Muzeum Narodowym. Dzięki temu obraz ten znów można dziś podziwiać.
Nie wszystkie rzeczy są do końca wyjaśnione. Do dziś nie wyjaśniono sprawy napadu na plebanię w kościele Św. Marcina w Poznaniu w roku 1943, podczas którego zginęło ponad sto obrazów. Adamczewski stawia tezę, że cała akcja musiała trwać około dwóch do trzech godzin i że sprawcy musieli dysponować własnym transportem i posiadać specjalną przepustkę. Kto wie, może był to samochód poza wszelkim podejrzeniem?
Wiele lat po wojnie podejrzewano o związek z napadem volksdeutscha pracującego jako kinooperator w oddziale propagandowym Wehrmachtu. To on wkrótce po napadzie chwalił się, że ma na zbyciu cenny obraz, którym było "Nadanie praw Akademii Lubrańskiego" Jana Matejki. W roku 1948 obraz wrócił do ówczesnego Muzeum Wielkopolskiego. W 1950 roku odnaleziono namalowany również przez Matejkę "Wyjazd Henryka Pobożnego z Legnicy". Los większości zaginionych wtedy obrazów jest do dziś nieznany.
Do dziś nie wiadomo, co się stało ze średniowieczną rzeźbą "Piękna Madonna" z Torunia. Polacy od samego początku wiedzieli, gdzie ją Niemcy w 1944 roku ewakuowali. Najpierw była przechowywana w korytarzach odwadniających dawnego kamieniołomu koło Halle, Potem w połowie roku 1946 roku rzeźbę zabrali Rosjanie, którzy do dziś nie przyznają się, że posiadają "Piękną Madonnę" choć przyznają się do wielu cenniejszych dzieł sztuki. Można więc domniemywać, że tej rzeźby nie ma w dzisiejszej Rosji. Adamczewski stawia tezę, że ktoś przed wielu laty poinformował jednego z polskich uczonych, że "Piękna Madonna" nadal jest w ówczesnym NRD. Ów profesor poinformował władze PRL, ale wtedy nie podjęto żadnych działań by wyjaśnić sprawę i rzeźba do dziś leży leży w jakimś niemieckim magazynie.
Jedną z największych zagadek jest kwestia zaginięcia w latach 50. ubiegłego wieku obrazu Fridy Kahlo "Zraniony stół". Pokazywany był on na wystawie sztuki meksykańskiej w Warszawie w roku 1955. Co ciekawe, to właśnie ten obraz na początku 1945 Frida Kahlo, która była komunistką, podarowała Józefowi Stalinowi. Dziś obraz byłby warty miliony. O los "Zranionego stołu" nie zapytano kuratora wystawy zmarłego w roku 1993 Romana Artymowskiego.
- Być może ktoś wie coś o tym obrazie i nawet nie zdaje sobie sprawy z wagi tej wiedzy
- zauważa Adamczewski.
Interesujących historii dotyczących zaginionych dzieł sztuki jest w książce Leszka Adamczewskiego więcej.