Na wyjaśnienie sprawy jeszcze poczekamy. I to bardzo długo
Jest mało możliwe, żeby aferę z PZU Życie udało się w pełni wyjaśnić do wyborów samorządowych. Jeśli jednak tak się stanie, to prezydent będzie mocniejszy, albo kto inny będzie rządził Lublinem.
Już kwadrans przed godziną 17 dzisiaj na plac Łokietka mają się schodzić ludzie biorący udział w manifestacji poparcia dla Krzysztofa Żuka. Chwilę potem rozpocznie się sesja. Radni będą głosować albo „za” wygaszeniem mandatu Krzysztofa Żuka, albo „przeciwko” takiemu rozwiązaniu.
Nagły atak
Tą sprawą Lublin żyje od tygodnia. CBA przynajmniej od wiosny tego roku kontrolowało Żuka i jego związki z firmą PZU Życie. Agenci doszli do wniosku, że prezydent złamał przepisy ustawy antykorupcyjnej zasiadając w radzie nadzorczej PZU Życie.
Zaznaczmy, że Żuk tego fakty nigdy nie ukrywał, a CBA nie miało wcześniej zastrzeżeń. Wyjaśnijmy też, że prezydent mógł pracować w radzie państwowej spółki, ale musiał go do tego zgłosić Skarb Państwa, i musiał on posiadać w spółce przynajmniej 50 proc. udziałów lub przynajmniej połowę kapitału. Problem w tym, że PZU Życie nie spełniało tych warunków.
Prezydent przywołuje ekspertyzy prawne i wyroki sądów świadczące, że nie złamał prawa, bo Skarb Państwa miał realną większość głosów w zgromadzeniu wspólników. Znani prawnicy, których pytaliśmy o ocenę sytuacji, nie byli jednomyślni. Jedni mówili, że prezydent mógł złamać prawo, inni - że jest niewinny. Teraz po którejś ze stron staną radni miejscy. Do wczoraj PiS nie zdecydowało, jak zagło-suje. Radni tej parti narzekali, że nie otrzymali od prezydenta kompletu dokumentów pozwalających im podjąć decyzję.
- Ukrywanie ich przed radnymi i opinią publiczną, zmusi radnych do przyjęcia argumentów zawartych we wniosku CBA - mówił 25 godzin przed rozpoczęciem sesji Tomasz Pitucha, szef klubu radnych PiS. W odpowiedzi na oświadczenie PiS Żuk przypomniał, że wyjaśnienia złoży zgodnie z procedurą na sesji Rady Miasta. - Jeszcze raz podkreślam, nie naruszyłem jakichkolwiek przepisów prawa skutkujących wygaśnięciem mojego mandatu pochodzącego z powszechnej woli wyborców - czytamy w liście Krzysztofa Żuka przesłanym wczoraj na adres redakcji.
W co gra CBA?
Wyjaśnijmy, że poniedziałkowa sesja nie musiała się odbywać. - Wniosek CBA nie obliguje mnie do jej zwołania. Do niczego mnie nie obliguje - mówił ostatnio Piotr Kowalczyk, przewodniczący RM. Sesja odbędzie się na wniosek prezydenta, który chce szybko zakończyć sprawę. Ale tak się nie stanie.
Najpewniej będzie tak: CBA wyśle teraz wniosek do wojewody o zajęcie się sprawą. Wskazany przez PiS Przemysław Czarnek poprosi radę o wygaszenie mandatu Żuka. Odbędzie się ponowna sesja i ponowne głosowanie. I prawdopodobnie znów zwycięskie dla prezydenta.
Wówczas niemal pewne jest to, że wojewoda unieważni uchwałę i wyda zarządzenie zastępcze pozbawiające Żuka mandatu. Ten już zapowiedział, że się nie podda i skieruje sprawę do administracyjnego. Na jednej instancji się nie skończy.
Wszystko to może trwać latami. Dla przykładu: w czwartek sąd administracyjny przyznał rację marszałkowi województwa, który wygrał sprawę z wojewodą. A chodziło o uch-wałę z początku czerwca, czyli sprzed ponad pół roku. - Chodzi o to, żeby gonić, a nie o to, żeby złapać - mówił sam Żuk kilka dni temu. I może mieć rację, bo CBA mogło znacznie przyśpieszyć bieg wydarzeń. Zamiast wysłać wniosek do Rady Miasta, mogło od razu napisać do wojewody.
- Mogło też zawiadomić prokuraturę - mówi jeden z radnych PO. - Skoro uważają, że prezydent złamał prawo, to czemu prokuratura nie zajmuje się sprawą? Bo CBA samo wie, że nie ma mocnych dowodów - dodaje. Zaznaczmy, że CBA nie przesłało radnym pełnej dokumentacji sprawy, ani chociaż protokołu pokontrolnego.
Załóżmy przez chwilę, że sprawy potoczą się jednak szybciej i Żuk zostanie pozbawiony mandatu. Wówczas premier na wniosek wojewody wskaże komisarza w Lublinie, który będzie zarządzał miastem maksymalnie przez dwa lata. A tyle zostało do wyborów samrządowych.