Nie mamy żadnego zespołu w centralnych rozgrywkach seniorów. Czy nasz region jest futbolową pustynią?
TAK: Juniorzy są na samym końcu, a co do seniorów - to brak słów...
Ma pan swoje spostrzeżenia odnośnie sytuacji lubuskiego futbolu...
Jesteśmy „białą plamą” na piłkarskiej mapie Polski. Gdy byłem w Warszawie i odbierałem swoje trenerskie papiery, zadawano mi takie pytania, że zrobiło mi się wstyd. W takim województwie, o którym kiedyś mówiono, że tutaj super pracuje się z młodzieżą... Zresztą ci sami szkoleniowcy mówią co roku, że świetnie pracują z młodymi. Tylko że w poprzednim sezonie cudem uniknięto spadku z Centralnej Ligi Juniorów. Dalej jesteśmy na szarym końcu, a co do seniorów - to brak mi słów...
Dlaczego jest tak źle i nie mamy chociaż jednego zespołu seniorów na szczeblu centralnym?
Tym ludziom, którzy do tej pory byli przy piłce, wygodniej było znajdować się w niższej klasie rozgrywkowej. Na drugą ligę potrzebowaliby, powiedzmy, kilkaset tysięcy złotych, a teraz połowa z tej kwoty spokojnie wystarczy im na pokrycie trenerskich pensji. Chłopcy, którzy mieliby ewentualnie odejść, to i tak zostaną gdzieś upchnięci. Miasto daje na futbol młodzieżowy, a ci zawodnicy potem odchodzą do klubów spoza naszego województwa.
Chciałoby się powiedzieć: oby było lepiej w przyszłości, prawda?
Mogłoby być. Liczę, że skoro drużyna seniorów w Zielonej Górze zaczęła się nazywać KS Falubaz, to być może ci prężni ludzie, którzy są związani z ekstraklasowym żużlem i potrafią zorganizować duże jak na nasz region pieniądze, sprawią, że coś się ruszy. Bo obecnie to powiem szczerze, że ja nawet nie znam nazwisk ludzi, którzy grają w okolicznych klubach. Tacy zawodnicy jak Rafał Figiel czy Wojtek Okińczyc, wywodzący się z naszego regionu, są znani w kraju od lat. Oni zaczynali u mnie jako młodzi chłopcy, ale to było jakiś czas temu. A dalej? Kolejnych takich nazwisk nam brakuje. Jest to dla mnie przykre.
NIE: Mamy wielki potencjał. Świetnie pracujemy z młodzieżą.
Zgadza się pan z tezą, że nasz region jest antyfutbolowy?
Nie. Wprawdzie w Lubuskiem dominuje żużel, ale niezwykle trudno przyznać rację, że w miastach, w których jest ta dyscyplina sportu, umiera piłka. Żużel nie zabija piłki nożnej. Zdaję sobie sprawę z kontrowersji, jakie mogą wywołać w środowisku piłkarskim te słowa, ale sam chodzę na żużel. Ten przyciąga tłum kibiców, ale piłka nożna też może. Jej popularność w Polsce i na świecie jest o wiele większa niż żużla, podobnie zresztą jak liczba dzieci trenujących piłkę.
To dlaczego piłkarsko nie jesteśmy w stanie się przebić?
My mamy niesamowity potencjał, ale nie wykorzystujemy go do końca. Pieniądze nie są naszym największym problemem. Poważniejszym kłopotem jest brak świadomości u osób zarządzających klubami. Ci nie mają wizji rozwoju, przez co nie zachęcają sponsorów do zainwestowania.
Niemniej w piłce seniorskiej Lubuszanie nie wybijają się ponad przeciętność.
Oczywiście, z piłką seniorską nie jest najlepiej, ale ja ją oddzielam od piłki młodzieżowej. Co roku wielu chłopców z naszych szkół trafia do renomowanych klubów w kraju, takich jak Legia Warszawa, Zagłębie Lubin czy Pogoń Szczecin. Mam tu na myśli zaledwie 12-latków. W związku mamy opracowany system, który pozwala nam na wyłapanie wszystkich perełek. Wdrażamy też program chociażby Akademii Młodych Orłów, którego jeszcze nie ma w Gorzowie, ale już funkcjonuje z bardzo dobrymi efektami w Międzyrzeczu i Zielonej Górze. W nich pracują wykwalifikowani trenerzy. Jednakże w naszym regionie może dwa, trzy ośrodki stawiają na piłkę młodzieżową. To musi się szybko zmienić. Nie boję się nazywać rzeczy po imieniu. Na razie to jest patologia. Lubuskie dzieci nie są gorsze od tych w innych częściach kraju.
Sonda: Jak oceniasz poziom lubuskiej piłki nożnej? Czy w naszym regionie nie ma miejsca na dobry futbol?
Henryk Kossowski, mechanik z Gorzowa
- Co tu dużo mówić, lubuska piłka jest słaba. To z braku pieniędzy w klubach. Stilon Gorzów, gdy był finansowany przez zakład, stał wysoko, a teraz? Ciężko klubowi piąć się wysoko. Piłkarze nie dostają z miasta takich pieniędzy jak żużlowcy. W Lubuskiem jest miejsce na dobry futbol. Nie tylko w Gorzowie i w Zielonej Górze. U nas też powinna być ekstraklasa, a w najgorszym wypadku pierwsza liga.
Romuald Wojno, trener z Nowej Soli
- Jeśli chodzi o piłkę, to Lubuskie jest kopciuszkiem w skali kraju. Nie ma oparcia w solidnych sponsorach, stąd też nie za wysoki poziom. Najwięksi zainteresowani są żużlem i koszykówką. Miejsce na futbol jest zawsze, ale trudno będzie w najbliższym czasie zaistnieć naszym drużynom w rozgrywkach na przykład pierwszoligowych. Nie ma co się oszukiwać...
Bartłomiej Walkowski, red. naczelny harcerskiego Radia Kompas z Zielonej Góry
- Nie do końca interesuję się piłką nożną, ale z tego, co mówią moi znajomi bardziej obeznani w temacie, to najlepiej nie jest. W Zielonej Górze poziom jest słaby z tego względu, że miasto stawia na koszykówkę i żużel i je mocno wspiera finansowo. O piłce się zapomina. Bo jest daleko w tabeli. Żeby była wyżej, potrzebne są nakłady finansowe, praca i cierpliwość. Od razu sukcesu nie będzie.
Tadeusz Klikowski, emeryt z Czerwieńska
- Interesuję się piłką, ale głównie ligą niemiecką. Nasze lokalne drużyny są poniżej krytyki. Lechia z Zielonej Góry radzi sobie słabo. Nasz Piast Czerwieńsk gra w kratkę. Jak mają dzień, to nawet wyjdzie im ładny mecz. W futbolu potrzebne są duże pieniądze. U nas ich nie ma. Wszystko idzie chyba na żużel. Dlatego myślę, że piłka nożna nie ma u nas wielkich szans na sukcesy. W ekstraklasie nie pogramy.
Kamil Kowalski, uczeń z Żar
- Poziom lubuskiej piłki nożnej z roku na rok spada. Chodzi mi o poziom gry. Miejsce na dobry futbol na wyższym, profesjonalnym poziomie jest, tylko potrzeba wiele chęci i pracy - zarówno u zawodników, trenerów, jak i sponsorów. Jedynie Zielona Góra i Gorzów utrzymują poziom, którego nie trzeba się wstydzić. To ze względu na pieniądze na zawodników i kluby.
Paweł Korzeń, uczeń z Międzyrzecza
- Uważam, że poziom lubuskiej piłki nożnej pozostawia wiele do życzenia. Nie mamy na swoim koncie jakichś dużych sukcesów. Patrząc chociażby na nasz miejscowy klub, można zauważyć, że zawodnikom brakuje techniki i przede wszystkim samodyscypliny. Nawet najcięższe treningi zupełnie nic nie dadzą, kiedy po każdym meczu piłkarze „świętują” równie hucznie wygraną, jak i przegraną.