Nabici w nakielską „piramidę”. Jest już 10 poszkodowanych!
- Szacujemy, ile mogły wynieść straty osób, które twierdzą, że zostały poszkodowane w tej sprawie, ale wiemy już, że nie są to kwoty „milionowe” - mówi prokurator Piotr Glanc, szef Prokuratury Rejonowej w Nakle.
O jakich pieniądzach jest zatem mowa? Prokurator nie zdradza tego, zasłania się tajemnicą postępowania.
O sprawie pisaliśmy już w połowie czerwca, kiedy to o „piramidzie finansowej” w Nakle poinformował były detektyw Krzysztof Rutkowski.
Nie dublować śledztw
Prokurator Glanc dodaje, że wciąż trwa analizowanie wyjaśnień składanych przez potencjalnych poszkodowanych. - Zgłosiło się do nas około dziesięciu osób. Sprawdzamy, czy w sprawach nie zapadło już orzeczenie sądu w Bydgoszczy - dodaje śledczy.
Mowa o sprawie Krystiana J., nakielskiego biznesmena, który jeszcze do 2015 roku prowadził firmę, nazywając ją brokerską.
Przedsiębiorstwo już w 2015 r. znalazło się na liście ostrzeżeń Komisji Nadzoru Finansowego. Firma zajmowała się - jak twierdzą osoby poszkodowane - inwestowaniem pieniędzy udziałowców. Jej siedziba mieściła się w Nakle przy ul. Kazimierza Wielkiego. W sieci przedsiębiorstwo działało na FXB.pl.
Krystian J. zbierał pieniądze od ludzi, którym obiecywał szybki i duży zysk. - Mówił, że inwestuje te środki - dodaje Lidia, jedna z osób, które twierdzą, że zostały poszkodowane. - On się teraz broni, że był tylko „operatorem”, że grał na Forexie [platformie do inwestowania online - red.]. Ale fakty są takie, że ci, którzy wpłacili mu pieniądze, już ich nie odzyskali.
Prokurator Glanc, mówiąc o postępowaniu „bydgoskim” w sprawie J., nawiązał do dwóch wcześniejszych dochodzeń prowadzonych w sprawie Krystiana J.
Miał zapłacić 25 tysięcy
Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy nadzorowała już jedno postępowanie dotyczące oszustwa, którego miał się dopuścić J., ale zostało umorzone.
Z kolei w drugim, w którym czynności na zlecenie prokuratury prowadziła również Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, zakończyło się w grudniu 2014 roku.
Do Sądu Rejonowego w Bydgoszczy wpłynął akt oskarżenia, w którym prokuratura zarzuciła J. prowadzenie działalności parabankowej bez uprawnień. To postępowanie sądu w sprawie J. było błyskawiczne. Zakończyło się już w styczniu 2015 roku orzeczeniem o nakazie zapłaty przez podsądnego 25 tys. zł. J. wystąpił wtedy z wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze.
- Dlaczego sąd tak łagodnie potraktował J.? Dlaczego nie zasądzono zapłaty przez niego na rzecz pokrzywdzonych? - dopytuje Aneta Jóskowiak, poszkodowana, która twierdzi, że straciła 350 tys. zł.
Z kolei siostra pokrzywdzonej, Magdalena Czyż-Maciejewska, mówi: - Z początku nie było kłopotu z wypłatami pieniędzy. Problemy zaczęły się, kiedy J. przestawał odbierać telefon.
KNF ostrzega
Krzysztof Rutkowski twierdzi, że do tej pory zgłosiło się do niego około 30 osób, które łącznie zostały oszukane przez J. na około 7 milionów zł. - Na razie nasze ustalenia nie wskazują, by liczba poszkodowanych była aż tak duża - komentuje Piotr Glanc.
Wśród pokrzywdzonych ma znajdować się kilku żołnierzy zawodowych z Bydgoszczy.
Firmy, które prowadzą działalność maklerską, inwestycyjną czy ubezpieczeniową, muszą posiadać stosowne pozwolenia ministra finansów.
Na stronie internetowej Komisji Nadzoru Finansowego znajduje się wykaz przedsiębiorstw, które prowadzą działalność nielegalnie. Wykaz ostrzeżeń przed parabankami i samozwańczymi maklerami wczoraj liczył ponad 170 firm.